W miniony czwartek w Starostwie Powiatowym w Krotoszynie odbyła się konferencja prasowa z udziałem starosty Stanisława Szczotki, dyrektora Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej – Krzysztofa Kurowskiego oraz ordynatora SOR-u – Mariusza Kowalskiego. Spotkanie zwołano po to, by przedstawić stanowisko wobec materiału wyemitowanego przez program Uwaga TVN pod tytułem „Karetka przywozi pacjenta z dusznością. Lekarz do ratownika: Coś taki niecierpliwy?”
W reportażu dziennikarze TVN stawiają zarzuty pod adresem doktora pełniącego dyżur, zastępcy kierownika Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, który miał ociągać się z przyjęciem na oddział chorego, cierpiącego na silne duszności i problemy z przełykaniem, czterdziestokilkuletniego pacjenta z Domu Pomocy Społecznej w Zimnowodzie (powiat gostyński).
Do zdarzenia doszło ponad miesiąc temu, w nocy z 7 na 8 lutego. Około godziny 3.40 pod SOR w Krotoszynie podjechała karetka. W ambulansie był pacjent, którego nie można było przyjąć do szpitala w Gostyniu. Ze względu na sezon grypowy w tamtejszej placówce zdrowotnej był nadkomplet chorych. Karetka mogła więc skierować się do innego szpitala. Do wyboru były Jarocin i Krotoszyn. Zespół medyczny podjął decyzję, żeby przywieźć chorego na SOR w krotoszyńskim szpitalu.
Na miejscu ratownicy spotkali się oporem dyżurującego lekarza w kwestii przyjęcia pacjenta. Cała rozmowa została zarejestrowana. W trakcie rozmowy padają – zdaniem wielu komentujących – skandaliczne wypowiedzi ze strony lekarza. - Pan z DPS-u. Opiekunki wezwały nas z powodu duszności i niskich wartości saturacji. Rzeczywiście, saturacja jest 84 wyjściowo, lewej strony w ogóle nie słychać - wyjaśniał ratownik. Zapytany o to, skąd przyjeżdża, odpowiedział, że z Zimnowody i że w najbliższym szpitalu – w Gostyniu – nie ma wolnych miejsc, o czym poinformował go dyspozytor.
- To gdzie możemy pana przełożyć? – dopytywał ratownik. – Nie wiem. Myślimy na razie – zbywał go lekarz i kazał czekać. Następnie próbował pokazać mapę, z której wynikać miało, że załoga powinna była zawieźć chorego do innego, znajdującego się bliżej, szpitala. - Panie doktorze, podejdziemy do pacjenta? Zobaczymy go chociaż? – nalegał dalej ratownik. – Coś taki niecierpliwy? –odpowiedział doktor. – Do mnie nie dotarła żadna wiadomość, że będzie przywożony pacjent – dodał. Ratownik wyjaśnił, że w przypadku przyjęcia na SOR nie ma obowiązku wcześniejszego zawiadamiania.
W dalszej części rozmowy lekarz bagatelizował stan zdrowia chorego, stwierdzając, że nie ma zagrożenia życia. Po 20 minutach dyskusji pacjent został wreszcie przyjęty na SOR. Spędził w szpitalu krotoszyńskim dwa tygodnie, po czym został wypisany. Jednak jego stan był na tyle zły, że po kilkudziesięciu godzinach znów trafił do karetki. Do dzisiaj walczy z objawami infekcji i zakażeniem groźnymi bakteriami w izolatce szpitala w Gostyniu.
Na konferencji prasowej Krzysztof Kurowski, dyrektor SP ZOZ, stwierdził, że materiał Uwaga TVN został zrealizowany w sposób tendencyjny i nieobiektywny, ponieważ nie pokazano wszystkich okoliczności zdarzenia w sposób zrozumiały dla widzów. W rezultacie w świat poszła opinia, jakoby w szpitalu nie dbano należycie o pacjentów.
- 7-8 lutego to był szczyt zachorowań na grypę – tłumaczył K. Kurowski. - Nie tylko w Wielkopolsce, ale również w całym kraju zdarza się, że oddziały internistyczne są przepełnione. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia u nas. Pacjenci byli przywożeni z powodu powikłań pogrypowych i stanów zapalnych. Zostały wykorzystane wszystkie łóżka i sale, dostawiono dodatkowo sześć łóżek. Z tego wynika, że krotoszyński szpital miał bardzo ograniczone możliwości. Z naruszeniem przepisów i procedur, jakie się stosuje przy przyjęciach spoza powiatu, trafia do nas pacjent, który otrzymuje pomoc, zostaje opatrzony i jest przyjęty w rekordowo szybkim czasie 20 minut. W warunkach i realiach naszego kraju to czas naprawdę krótki. Słyszymy doniesienia medialne, że na SOR-ach oczekuje się po kilka, a nawet kilkanaście godzin.
Dyrektor tłumaczył, że procedura mówi wyraźnie, iż zespół ratowniczy, który przyjął pacjenta w nocy poza rejonem Krotoszyna i nie znalazł miejsca w innych szpitalach, powinien zgłosić problem do Centrum Powiadamiania Ratunkowego i zawiadomić wcześniej daną placówkę o zamiarze przywiezienia pacjenta. – W takich sytuacjach SOR powinien być powiadomiony, żeby zespół szpitala mógł się odpowiednio przygotować na przyjęcie obcej karetki i pacjenta – oznajmił K. Kurowski. - Spotkało się to z odpowiednią reakcją lekarza dyżurującego tej nocy na SOR i słusznymi pytaniami – skąd tutaj przyjechaliście i dlaczego jesteście tutaj wbrew procedurom? Proszę zrozumieć, mamy do obsługi 80 tysięcy mieszkańców i lekarz musi zdecydować, czy przyjąć danego pacjenta i przepełnić szpital. A przecież mogli pojawić się kolejni chorzy.
Mariusz Kowalski, ordynator krotoszyńskiego SOR-u, przyznał, że nie pierwszy raz się zdarza, iż na SOR przysyłani są pacjenci spoza rejonu i z naruszeniem procedur, czego w materiale telewizyjnym nie umieszczono. - Mieliście państwo do czynienia ze zmanipulowanym materiałem – powiedział M. Kowalski. - W rozmowie z nami pokazano dużo bogatszy materiał audio. W około siódmej minucie pan ratownik celowo prowokuje doktora, że czeka już 20 minut na przyjęcie pacjenta. Upływała dopiero siódma minuta od chwili przybycia zespołu! Sugeruje się również, że pacjent nie znajdował się w obrębie SOR-u, tylko pod wiatą lub w karetce, co jest nieprawdą. Mam zapewnienia personelu i lekarza, że chory cały czas był w obrębie SOR-u pod opieką ratowników medycznych, do momentu odbioru.
Ordynator podkreślił również, iż dyżurujący lekarz ani razu nie powiedział, że pacjenta nie przyjmie. Ponadto na bieżąco monitorowany i sprawdzany był jego stan zdrowia, co zupełnie nie zgadza się z tym, co na nagraniu mówił ratownik, jakoby nie obejrzano pacjenta i stwierdzono brak zagrożenia życia.
Zarówno starosta, jak i dyrektor szpitala oficjalnie przeprosili wszystkich, których mogły urazić niektóre sformułowania ze strony lekarza. Jak dodali, rozumieją, że nie znając kontekstu całości sytuacji, każdy mógłby poczuć się oburzony.
Padła również sugestia, że konflikt pomiędzy szpitalem a prywatną firmą ratowniczą Falck ma związek z planami rządu odnośnie likwidacji lub zmuszenia do ostrej konkurencji prywatnego ratownictwa medycznego. – Sam styl przyjęcia pacjenta na oddział był nieprofesjonalny – mówił dyrektor SP ZOZ. - Ale musimy podkreślić, że lekarz został przez ratownika z firmy Falck sprowokowany, a słowa kierowane do ratownika – niektóre rzeczywiście niezbyt fortunne – były wypowiadane w momencie badania pacjenta.
- Mnie boli ten materiał – oświadczył Stanisław Szczotka. - Chcemy zmienić obraz funkcjonowania SP ZOZ, planujemy z myślą o komforcie pacjentów rozbudowę szpitala. Chcemy zapewnić naszym pacjentom pełną, fachową i empatyczną opiekę. Ten reportaż to cios w plecy dla naszych planów. Powiedzmy sobie szczerze – w naszym szpitalu nie było, nie jest i nigdy nie będzie idealnie. Za całe zdarzenie przepraszamy pacjenta, ale nie ratownika – podsumował starosta krotoszyński.
MICHAŁ KOBUSZYŃSKI