Z Sylwią Bartkowiak, srebrną medalistką Mistrzostw Europy w Plażowej Piłce Ręcznej, rozmawiał Grzegorz Nowak.
Rozpocznijmy od największego sukcesu w Twoim życiu – medalu ME w Zagrzebiu. Jak oceniasz ten turniej?
- Dla mnie z wiadomych przyczyn był to najlepszy turniej w życiu. Bardzo cieszy mnie forma, jaką osiągnęłam w tym sezonie, oraz to, że w kluczowych momentach mistrzostw mogłam pomóc zespołowi. Można powiedzieć, że byłyśmy typową drużyną turniejową, która w każdym kolejnym meczu się rozwijała i grała coraz lepiej. Cieszy fakt, że pokazałyśmy piękno beach handballu poprzez wiele widowiskowych akcji, a na tym pośrednio również nam zależało. Chciałyśmy stworzyć emocjonujące widowisko dla naszych kibiców i wszystkich widzów.
Czy przez kilka dni turnieju czułaś, że medal się przybliża?
- Nie były to dla mnie pierwsze mistrzostwa i każdy kolejny mecz napawał mnie optymizmem. Przed ME zakładałyśmy, że powtórzenie wyniku z ostatnich mistrzostw, czyli piątego miejsca, będzie dobrym osiągnięciem. Jednakże po spotkaniu ćwierćfinałowym, w którym wygrałyśmy z niepokonaną to tej chwili Holandią, uwierzyłam, że na tym turnieju jesteśmy w stanie walczyć nawet o złoto.
Po kontuzji wróciłaś do piłki ręcznej w wielkim stylu. Jak wiele znaczy dla Ciebie medal zdobyty po roku rehabilitacji?
- Traktuję go jako osobistą nagrodę za ciężką pracę.
Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z piłką ręczną?
- Na pierwsze treningi chodziłam w ramach SKS Bartek w IV klasie SP w Rozdrażewie. Potem trenowałam w miejscowym gimnazjum. Chwilowy problem pojawił się na etapie licealnym. Zdecydowałam się kontynuować naukę w I LO w Krotoszynie. Dzięki uprzejmości dyrektora koźmińskiej szkoły mogłam dalej rozwijać swoje umiejętności. Tak wyglądały moje początki na etapie juniorskim, czyli do 18. roku życia.
Dla młodych sportowców wybór studiów wiąże się często z rezygnacją z treningów i sportu. Jak wyglądało to w Twoim przypadku?
- Od zawsze wiązałam swoją przyszłość ze sportem, dlatego chciałam iść na Akademię Wychowania Fizycznego. Wybierałam pomiędzy Wrocławiem a Poznaniem. Ostatecznie pierwsza z propozycji odpadła z powodu sportowego. Drużyna z Wrocławia występowała w superlidze, a ja nie chciałam rzucać się na głęboką wodę. Z kolei w Poznaniu zdecydowałam się na AZS AWF Volkswagen, który występował w 1 lidze.
Co skłoniło Cię do zmiany piłki ręcznej halowej na grę na piasku?
- Jak wspomniałam, na studiach występowałam w AZS-ie. Po pierwszym sezonie w hali nasza kapitan, Karolina Peda, zaproponowała mi grę w piłkę ręczną na plaży. Wystąpiłam w turnieju towarzyskim w Wolsztynie. To tam złapałam przysłowiowego bakcyla i zdecydowałam się pójść w tym kierunku. Rozpoczęłam występy w Pyrkach Poznań, a obecnie jestem reprezentantką BHT Piotrkowianin JUKO Piotrków Trybunalski.
Piłka ręczna na piasku jest zdecydowanie mniej popularna od tej w hali. Jakie między nimi różnice możesz wymienić jako najważniejsze?
- Główną ideą piłki ręcznej plażowej jest zasada fair play. W odróżnieniu od rywalizacji w hali, na plaży jest to gra mniej kontaktowa. Za pierwszy faul dostajemy upomnienie, a drugi to już czerwona kartka. Mamy mniejsze wymiary boiska, nie ma linii środkowej, a linia szóstego metra jest równoległa do końcowej. Mecz składa się z dwóch setów, które trwają po 10 minut. Za wygranie jednej odsłony przyznawany jest jeden punkt, a do zwycięstwa potrzebne są dwa. Przy wyniku 1:1 mamy dogrywkę, czyli shoot-outy. Polegają one, podobnie jak w hokeju na lodzie, na wykonaniu akcji sam na sam z bramkarzem. Można zdobyć trafienie za jeden bądź dwa punkty. Większa ilość oczek przyznawana jest za tzw. wrzutki, czyli rzuty po podaniu w powietrzu bądź rzuty z obrotem o 360 stopni. Nie ma również charakterystycznego kozła. Po wykonaniu trzech kroków musimy położyć piłkę na piasku, oderwać rękę i ponownie można atakować.
Co sprawia, że piłka ręczna plażowa cieszy się coraz większą popularnością w naszym kraju?
- W ubiegłym roku zaprezentowano naszą dyscyplinę przed władzami Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w Lizbonie. Dyscyplina na tyle zainteresowała obserwatorów, że postanowiono wdrożyć program, mający na celu dołączenie piłki ręcznej plażowej do dyscyplin olimpijskich na igrzyskach w 2024 roku. Aby tak się stało, należy spełnić szereg wymogów – jednym z nich jest popularyzacja tej dyscypliny na wszystkich kontynentach. Dlatego każdy kraj stara się prowadzić działania marketingowe, by coraz więcej osób o beach handballu usłyszało.
Mamy dopiero początek lata, przed Tobą wiele turniejów oraz The World Games we Wrocławiu. Jakie cele stawiasz sobie na ten intensywny okres?
- Nie wybiegam zazwyczaj daleko w przyszłość i nie stawiam sobie celów ilościowych. Chciałabym poprawić drobne niuanse w mojej grze tak, żebym mogła być jeszcze bardziej skuteczna na boisku oraz utrzymać obecną dobrą dyspozycję. Na początek czekają nas trzy turnieje kwalifikacyjne do mistrzostw Polski – w Płocku, Gdańsku i Warszawie. Będę również walczyć o miejsce w kadrze na World Games. Występ na tej imprezie od zawsze był moim sportowym celem.
Jak zachęciłabyś młodych sportowców do uprawiania Twojej dyscypliny sportowej?
- Myślę, że sporym sukcesem byłoby, gdyby każdy młody człowiek spróbował sportu. Wnosi on w życie dużo pozytywnych wartości, a poza tym wpływa na prawidłowy rozwój młodego organizmu. Każdy z nas jest inny, jedni lubią ganiać za piłką, inni pływać, a jeszcze inni biegać. Należy próbować wszystkiego, bo pasja jest bardzo ważna w życiu. Jeśli tą pasją jest piłka ręczna, to zapraszam na piasek. Wystarczy to poczuć na własnej skórze. Kto raz spróbował, zostaje z nami na dłużej!