Agnieszka i Przemysław Kaźmierczakowie mieszkają w Kobiernie. Mają trójkę dzieci – 14-letniego Bartka i 11-letnią Patrycję, a pół roku temu urodził się ich drugi syn, Cezary. W czasie ciąży nic nie zapowiadało komplikacji zdrowotnych chłopczyka. Niestety, Czaruś ma poważną wadę serca. W celu całkowitego wyleczenia dziecka konieczne jest przeprowadzenie operacji we Włoszech. Jej koszt wynosi 40 000 euro.
Syn państwa Kaźmierczaków urodził się poprzez cesarskie cięcie 12 stycznia w szpitalu w Krotoszynie. - Lekarz pediatra, który badał nasze dziecko po urodzeniu, zauważył zaburzenia oddechu. Tego samego dnia, po dwóch godzinach, trafił na oddział neonatologiczny w Ostrowie Wlkp. - opowiadają rodzice. Przebywał tam cztery dni. Lekarze stwierdzili u chłopca wadę serca, a konkretnie skrajną postać zespołu Fallota, która obejmuje następujące nieprawidłowości: ubytek w przegrodzie międzykomorowej, zwężenie drogi odpływu z prawej komory, przemieszczenie aorty na prawo, nad przegrodę międzykomorową, przerost prawej komory.
Jednym z objawów u dziecka z tą wadą jest sinica. Jej nasilenie wzrasta w pierwszych sześciu miesiącach życia, wraz ze zwiększeniem aktywności dziecka. Gwałtowne zmniejszenie przepływu krwi przez płuca może prowadzić do wystąpienia ataku hipoksemiczno-anoksemicznego z ciężką sinicą, przyśpieszeniem oddechu, niepokojem, a niekiedy utratą przytomności.
Cezary następnie został przyjęty na oddział kardiologiczny w Poznaniu, gdzie odbyły się konsultacje z lekarzami i ordynatorem w kwestii ewentualnych zgód i terminów operacji. – Po szeregu badań otrzymaliśmy ostateczną diagnozę – atrezja tętnicy płucnej, podaortalny ubytek przegrody międzykomorowej, drożny otwór owalny – tłumaczy mama Cezarego. - Byliśmy przerażeni tym, co usłyszeliśmy o tej wadzie, tym, co nas otaczało w szpitalu. Dowiedzieliśmy się, że tak dużo dzieci rodzi się z wadami serca. Do tej pory nie mieliśmy o tym pojęcia. Lekarz powiedział nam, że jeśli doszłoby do naturalnego porodu, to dziecko by tego nie przeżyło, ponieważ wysiłek by je zabił.
Po przeprowadzeniu kolejnych badań, w tym cewnikowania serca, wyniki zostały przekazane do lekarza specjalisty w tej dziedzinie, profesora Carottiego z Włoch. – Prowadząca nas pani doktor oznajmiła, że jest szansa na jednoetapową operację we Włoszech, zamiast wieloetapowej w Polsce. Tutaj miałby szanse 50 na 50 – opowiada tata półrocznego chłopczyka.
Cezary funkcjonuje dzięki krążeniu obocznemu, które jest niewystarczające do rozwoju i normalnego życia. Kiedy urośnie, wada serca może przysporzyć mu wiele trudności w poruszaniu się, w codziennych czynnościach. – Mimo dużej energii, którą ma nasz synek, bardzo się poci i męczy – mówi pani Agnieszka. – Widać zasinienia na nóżkach i twarzy. Kiedy stanie się bardziej aktywny, jego stan może się pogorszyć, bo organizm będzie bardzo słabo dotleniony. Serce, które nieprawidłowo funkcjonuje, może spowodować nieodwracalne zmiany. Ciężko będzie je usunąć operacyjnie. Nim Czarek skończy roczek, musi zostać zoperowany, ponieważ może pojawić nadciśnienie, które zdyskwalifikuje go do przeprowadzenia operacji. Szanse są wtedy znikome.
Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje takiej operacji. Rodzice są w momencie składania papierów, żeby spróbować wpłynąć na zmianę takiego stanu rzeczy. - Słyszeliśmy o przypadkach, że takie operacje były refundowane przez NFZ – mówi pan Przemysław. – W razie zagrożenia życia nasz synek będzie ratowany natychmiast, gdzie przeprowadzona będzie wieloetapowa operacja w Polsce. Dla dziecka zrobimy wszystko, żeby operacja była jedna, żeby zwiększyć jego szanse. Staramy się zdobyć pieniądze, żyjemy z dnia na dzień. Jeździmy na kontrole i wspieramy się. Nasz synek musi żyć, ma całą przyszłość przed sobą. Pomagają nam znajomi, szkoła, darczyńcy, klub starszego syna Bartka – LKS Ceramik i wiele innych osób, bo sami nie dalibyśmy rady. Sprzedajemy samochód, żeby w razie czego wziąć kredyt na pokrycie operacji. Kupiliśmy pulsoksymetr do pomiaru saturacji. Synek ma nieraz bardzo słabą saturację w zależności od pogody. W okresie letnim w upalne dni musi przebywać w chłodniejszych miejscach. Czaruś musi być cały czas pod kontrolą kardiologiczną – kończą państwo Kaźmierczakowie.
Rodzice założyli również fundację „Serce dla Maluszka”, działającą od maja. Każdy może wspomóc sfinansowanie drogiej operacji Cezarego.
MICHAŁ KOBUSZYŃSKI
NA CZARKA MOŻNA PRZEKAZAĆ DAROWIZNĘ!
Bank Millenium 85 1160 2202 0000 0001 9214 1142
Fundacja „Serce dla Maluszka”
ul. Kowalska 89, 43-300 Bielsko-Biała
Tytułem: Cezary Kaźmierczak