Z złotym i brązowym medalistą XXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich Głuchych w pływaniu, na temat startu rozmawiała Aleksandra Figlak.
Za Tobą tydzień zmagań w najważniejszych zawodach na świecie. Czy wywalczenie złotego i brązowego medalu uważasz za swój największy sukces w dotychczasowej karierze?
– Tak, bezsprzecznie jest to moje największe dotychczasowe dokonanie. Spisałem się znacznie lepiej niż podczas poprzednich Igrzysk, gdzie także miałem bardzo dobre wyniki. Wówczas nie miałem jednak zbyt wielkiego doświadczenia. Przede wszystkim pojawiały się problemy z nawrotami i nie byłem jeszcze gotowy do tego rodzaju walki. Zwracałem uwagę na rywali, na ich umiejętności, nie koncentrując się na sobie. Nie byłem wtedy jeszcze gotowy, ale czwarta lokata delfinem i tak była znakomita.
W rozmowie przed Igrzyskami Olimpijskimi największe szanse dawałeś sobie w stylu motylkowym. Na 200 m zdeklasowałeś rywali. Niestety, na dystansie o połowę krótszym do wywalczenia medalu zabrakło Ci kilka setnych sekundy. Jak oceniasz oba starty?
– Trener stwierdził, że na 100 m delfinem pierwszą pięćdziesiątkę popłynąłem za szybko, co miało przełożenie na drugą połówkę dystansu. Nie mam tak dużego doświadczenia w pływaniu na krótkich dystansach, gdyż moją domeną są dłuższe odcinki. No i stało się tak, że na końcu zabrakło mi już sił i wyprzedził mnie Włoch i dwóch Rosjan. Za to przy 200 metrach wszystko potoczyło się zgodnie z planem. Zrealizowałem taktykę i w konsekwencji mogłem cieszyć się ze zwycięstwa.
Po dwóch dniach startów miałeś na swoim koncie złoty i brązowy medal. Czy dzięki temu łatwiej było Ci przygotować się do kolejnych wyścigów, bo zrealizowałeś już zakładany cel? Czy te krążki powodowały jeszcze większą ochotę na kolejne podium w tych zawodach?
– Chciałem wygrać podczas wszystkich startów. Zresztą zawsze moim celem jest triumf. Musiałem jednak odpuścić 200 i 400 m stylem zmiennym, by mieć siły na udział w sztafecie i walczyć z kolegami o medal. Żałuję, że nie popłynąłem na 50 delfinem, bo miałbym szansę stanąć na podium. Ogólnie nie spodziewałem się, że będę w tak dobrej formie. Myślę, że w startach zespołowych można się było pokusić o minimalnie lepsze wyniki, co przełożyłoby się na zdobycie kolejnych laurów.
W rywalizacji sztafetowej dwukrotnie z kolegami zajmowaliście najgorsze dla sportowca – czwarte miejsce. Za każdym razem do medalu brakowało Wam niewiele. Jak z perspektywy czasu oceniasz Wasze wspólne starty?
– Uważam, że każdy z nas popłynął bardzo dobrze. Rosjanie są starsi od nas, wyżsi. Mają po 24 lata. W naszej reprezentacji wystąpił młodziutki, ledwie 16-letni, Jakub Kramarczyk, który potrzebuje jeszcze doświadczenia w startach na tak poważnych imprezach. Niestety, Rosjanie i Włosi zdołali go wyprzedzić, ale nie ma co płakać, bowiem jako team – kadra Polski – zaprezentowała się znakomicie.
Przebywałeś w Samsun od początku do końca Igrzysk. Jak spędzałeś swój wolny czas?
– Właściwiegonie miałem, gdyż codziennie były jakieś finały. Gdy już udało nam się wygospodarować ciut wolnego, pojechaliśmy do centrum, zobaczyć miasteczko. Byliśmy też na targu, gdzie można było kupić przede wszystkim ubrania. Zauważyłem, że w Turcji większość kobiet chodziło w burkach. Miały zasłonięte całe głowy i twarze, było im widać tylko oczy. Najwięcej czasu spędzałem w hotelu, bo musiałem pilnować, aby właściwie się odżywiać, regenerować i korzystać z odnowy, np. masaży. Od momentu zakończenia Igrzysk Olimpijskich, do czasu wylotu do Warszawy, mieliśmy cztery dni wolnego, więc chodziliśmy na plażę i zwiedzaliśmy muzea.
Wraz z Tobą w Samsun przebywały siostry Brzykcy. Jak oceniasz postawę koleżanek z reprezentacji olimpijskiej?
- Obie mieszkały w tym samym hotelu, co kadra pływacka. Rozmawialiśmy o naszych startach, ale też o jedzeniu, które nam nie smakowało oraz sprawiło, że cała reprezentacja dostała biegunki. Staraliśmy się wspólnie znaleźć przyczynę tej choroby. W kontekście startów uważam, że Natalia zaprezentowała się bardzo korzystnie, choć nie widziałem walk na żywo. Chciałbym jej pogratulować i życzyć dalszych sukcesów.
Na których pływalniach zobaczymy Cię jeszcze w 2017 roku?
– Pora poświęcić czas na naukę. Od niedzieli zaczynam korepetycje z matematyki, bo niestety nie udało mi się zdać matury z tego przedmiotu. Bardzo ciężko było mi pogodzić czas między edukację i przygotowania do startów. Na razie mam przerwę w ostrych treningach, ale już myślę o przygotowaniach do kolejnej części sezonu – w tym do mistrzostw świata. Oczywiście imprezą docelową będą IO, podczas których pojawię się jako ukształtowany – 24-letni zawodnik. W przyszłości chciałbym powalczyć o pobicie rekordów świata i olimpijskich, do których brakuje mi niewiele, bo ok. dwóch sekund.
Życzę zdania egzaminu dojrzałości. Czy po spodziewanym sukcesie zamierzasz kontynuować naukę?
- Oczywiście, że tak. Jeśli zdam maturę, chcę studiować. Zamierzam pójść na Akademię Wychowania Fizycznego we Wrocławiu – na fizjoterapię. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki i śledzili mojego Facebooka. Całej mojej rodzinie oraz Agnieszce Rozum, która zrobiła mi niespodziankę – przyjeżdżając po mnie do Warszawy i bezpośrednio z lotniska, zabierając do Kamienica Caffe, gdzie czekali na mnie najbliżsi. Impreza powitalna była miłym zaskoczeniem. Ze względu na liczne zgrupowania i zawody od dawna nie dane było mi spotkać się z najważniejszymi dla mnie osobami.