Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.
rozumiem
Widzimy się co WTOREK!
Łączy nas powiat
Kontakt redakcja@glokalna.pl
Dzisiaj jest: 23 listopada 2024, sobota imieniny obchodzą: Adela, Klemens

Srebrny duet o złotych sercach i wielkich umiejętnościach

Srebrny duet o złotych sercach i wielkich umiejętnościach

Nowo kreowani wicemistrzowie świata w siatkówce Łukasz i Sebastian Kaczmarkowie to młodzi i skromni mężczyźni. Są jednak świadomi swojej klasy i wysoko zawieszają sobie poprzeczkę. W rozmowie z nami nie zabrakło wątków osobistych, śmiesznych oraz bardzo poważnych.

Przed dziesięcioma dniami krotoszynianie stanęli na środkowym stopniu podium Mistrzostw Świata Juniorów U’19 w Siatkówce Plażowej. Pierwsi – za pośrednictwem www.glokalna.pl – pisaliśmy o ich kolejnych zwycięstwach w drodze do finału. Jako jedyni relacjonowaliśmy w bezpośrednim przekazie (www.facebook.com/glokalna) półfinał oraz mecz o złoto.

Nie mogliśmy także przegapić parodniowego pobytu siatkarzy w Krotoszynie. Na spotkanie umówiliśmy się jeszcze wtedy, gdy Łukasz i Sebastian przebywali w Larnace.

Zwiększyć moc

Obaj powitali nas szerokimi uśmiechami, przekazując obiecane wcześniej reprezentacyjne koszulki, które zlicytujemy podczas aukcji charytatywnych na rzecz chorych dzieci. Łukasz zabrał ze sobą wiele trykotów, medale oraz inne cenne pamiątki. – Jeśli można pomóc, zawsze jesteśmy i będziemy do dyspozycji – mówi wyższy z graczy.

Od naszego ostatniego spotkania minął rok. Jak się okazuje, ten czas – zwłaszcza dla Łukasza – nie były okresem łatwym. – Zmagałem się z dwoma kontuzjami – rozpoczyna. – Pod koniec ubiegłego roku doskwierał mi kręgosłup. Od marca do maja nie trenowałem z powodu kłopotów z kolanem. W okresie przygotowawczym Łukasz był więc w treningu zaledwie przez 2,5 miesiąca, a mimo to zdołał wdrapać się na szczyt juniorskiej plażówki.

Problemów zdrowotnych nie miał za to Seba. – Zdrowie dopisuje i mam nadzieję, że w tej kwestii nic nie ulegnie zmianie – mówi, podkreślając, iż w ostatnim roku, poza doskonaleniem umiejętności stricte siatkarskich, skupił się na jeszcze innym ważnym aspekcie. – Wcześniej nieco brakowało mi siły. Pracowałem nad mocą, często pojawiając się na siłowni – komunikuje.

Na pytanie, czy zawodnicy czują się lepszymi siatkarzami niż przed rokiem, na twarzach krotoszynian pojawia się uśmiech. – Każdy trening procentuje. Choć na boisku spędzamy wiele godzin, nie możemy powiedzieć, że potrafimy wszystko – mówi Sebastian. – Na pewno czujemy się dojrzalsi i bardziej pewni swoich możliwości. Wraz z kolejnymi turniejami nabieramy bezcennego doświadczenia – dodaje Łukasz.

Plażówka na betonie

Rozmowa nabiera tempa, a więc pora przejść do ostatnich poczynań na Cyprze. Choć w Larnace odbywał się światowy czempionat w plażówce, nasi gracze twierdzą, że niedawno zakończony turniej wiele wspólnego z piaskiem nie miał. – W zasadzie nie było piasku. Graliśmy niemal na betonie – mówi zniesmaczony. Seba wtrąca: - Przez okrągły rok trenujemy na piasku. Rywalizacja była nierówna, ponieważ ci, którzy doskonalą umiejętności pod dachem, zamiast piasku mieli do dyspozycji równą nawierzchnię.

Chłopcy zwracają uwagę, iż sama organizacja MŚ była daleka od ideału. – Jedynym plusem było to, że hotel mieścił się bardzo blisko boiska – zaznaczają.

Wychowankowie Polona Krotoszyn lecieli na Wyspę Afrodyty z myślą o złocie. – Jak zwykle graliśmy po to, by zwyciężyć – stwierdza Łukasz. – Przed turniejem mieliśmy już spory bagaż doświadczeń. Często uczestniczymy w różnego rodzaju rozgrywkach. Wiemy, na co nas stać, więc cel musiał być jeden.

Kaczmarkowie podkreślają, iż tradycyjnie przed premierowym pojedynkiem towarzyszyła im presja. Obaj jednak potrafią sprawić, by stres przełożył się na jeszcze większe pokłady pozytywnej energii. – Gra ma dawać nam mnóstwo satysfakcji – stwierdzają zgodnie.

Nie tylko siatkówka

I tak też było na Cyprze. Faza grupowa okazała się dla Polaków spacerkiem. W zdecydowanej większości setów Kaczmarkowie zmietli z boiska przeciwników, pozwalając im na ugranie góra 13 oczek. Łukasz, który bronił wywalczonego przed rokiem z Maciejem Kosiakiem tytułu, ocenia, iż ledwo zakończony czempionat charakteryzował słabszy poziom sportowy. – Wynika to ze zmiany systemu eliminacji – kontynuuje. – W turnieju głównym prawo gry miało np. sześć państw afrykańskich. Europa jest zdecydowanie najsilniejszym kontynentem, więc w wielu przypadkach wyniki były bardzo wysokie. Zawodnicy przytakują, że układ sił w światowej plażówce przypomina to, co od lat obserwujemy w piłce ręcznej mężczyzn. Trener Bogdan Wenta oraz jego kadrowicze przez lata podkreślali, iż mistrzostwa Europy są znacznie trudniejszymi zawodami niż mistrzostwa świata.

- By wygrać grupę, wystarczyło grać swoje – dopowiada Seba, który pokusza się o ocenę występu. – Były to dla nas udane zawody. Prezentowaliśmy dobrą siatkówkę. Nie było błędów własnych. Młodzi, ale ograni zarazem zawodnicy wraz z kolejnymi triumfami nie przejmowali się rosnącą presją. A co zajmowało ich uwagę podczas wieczorów poprzedzających kolejne gry? – Na boisku i poza nim jesteśmy przyjaciółmi, więc przez cały czas byliśmy razem – odpowiada Sebastian, który w wolnym czasie surfował po sieci czy grał z partnerem w karty. Co ciekawe, Seba zaznacza, że nie żyje siatkówką przez 24 godz. na dobę. – Interesuję się piłką nożną, oglądam wiadomości i czytam książki, zwłaszcza biograficzne, napisane przez sportowców – wyznaje. – Nie żartuj – docina z radością Łukasz. Po chwili wyższy z Kaczmarków także ujawnia swoje zainteresowania. Są łudząco podobne do upodobań Seby. – Dodałbym do tego relaks przy muzyce – kończy wątek.

Dwie piłki od złota

Między dwoma brylantami z grodu Krotosa jest jedna zasadnicza różnica. – Wiem, co chcesz powiedzieć. Łukasz ma dziewczynę, a ja nie – na twarzy Seby pojawia się rozbrajający uśmiech. – Nie szukam i nie będę szukać partnerki. To przyjdzie z czasem. Natomiast fajnie byłoby, gdyby była sportsmenką. Niemniej każdą dziewczynę da się zarazić miłością do sportu. Te słowa potwierdza Łukasz. – Moja ukochana nie pasjonowała się siatkówką. Z początku chciała, bym wyłączał telewizor, gdy grali zawodnicy Anastasiego. Teraz chce jeździć na wszystkie zawody – śmieje się.

Wracając do srebrnego turnieju w Larnace, obaj stwierdzają, że z koncentracją przed meczami nie należy przesadzać. Uważają, że trzeba się wyciszyć i skupić, ale nie należy robić tego nieustannie, bo to daje odwrotny skutek od zamierzonego. Biało-czerwoni do finału zakwalifikowali się bez większych problemów, pewnie rozbijając w półfinale Austriaków.

Pierwsza partia potyczki z Michałem Brylem i Kacprem Kujawiakiem była koncertem w wykonaniu Kaczmarków, którzy pozwolili kolegom z kadry na zdobycie ledwie 12 oczek. Drugi set był wyrównany do stanu po 11. – Wówczas odskoczyliśmy na trzy punkty i status quo utrzymywał się do wyniku 19:16 – wspominają krotoszynianie, którzy będąc dwie piłki od złota, przegrali całą rywalizację. Czy wpływ na to, że w końcówce drugiej odsłony rywale zdobyli pięć punktów pod rząd, miał fakt, iż nasi zawodnicy mieli mistrzostwo na wyciągnięcie ręki? – Nie sądzę. Już radziliśmy sobie z podobną presją, gdy zdobywaliśmy Mistrzostwo Europy U’18 – przeczy Seba. – Zabrakło nam szczęścia – komentuje Łukasz. – Prowadząc 19:17, mieliśmy w górze cztery piłki. Przeciwnicy wybronili wszystkie ataki. Dwukrotnie brakło niewiele. Raz uderzyłem centymetr, może pół centymetra w aut… Innym razem jeden z rywali podbił piłkę łokciem. Ta przeszła na drugą stronę siatki, nie mieliśmy szans na reakcję. W tie-breaku poszli za ciosem, a my nie mogliśmy się podnieść.

A co podczas rozgrywki o złoto porabiał trener reprezentacji – Grzegorz Klimek? Wszak jego dwa teamy rywalizowały w bratobójczym boju. – Przed meczem powiedział, żebyśmy bawili się siatkówką i pokazali dobrą grę. Mieliśmy udowodnić, że to nie przypadek, iż dwa polskie zespoły zabrnęły tak daleko – opowiada Łukasz. – Po krótkiej odprawie poszedł na trybuny, skąd przyglądał się rywalizacji – kończy wątek Sebastian.

Różowo nie jest

Od kilku lat Polska jest światową potęgą, jeśli idzie o zmagania juniorów na arenie europejskiej i światowej. Z każdego turnieju biało-czerwoni wracają z minimum dwoma medalami. Co jest asumptem do osiągania tak wspaniałych wyników? – Nieustanny ciężki trening musi dać efekt – uśmiecha się Seba. Jego kolega dodaje, iż niebagatelny wpływ na rozwój młodych talentów mają znakomici trenerzy, którzy opiekują się kadrą. Od paru lat nasi chłopcy ćwiczą w Łodzi, gdzie na co dzień mieści się główny ośrodek szkolenia w siatkówce plażowej. Nie wszystko jednak złoto, co się świeci. – Nie jest tak różowo, jak nam obiecywano – krzywi się Sebastian. – Gdy proponowano nam edukację w mieście włókniarzy, obiecywano liczne wyjazdy. Nic się nie sprawdziło…

- Wyżywienie, oględnie mówiąc, jest bardzo średnie. W szkole jesteśmy do 17.00. Przed 20.00 kończymy trening. Do bursy mamy daleko. Co roku obiecują, że załatwią transport, ale – jak widać – są to obietnice bez pokrycia – dodaje zniesmaczony Łukasz.

Może zatem nadzieja w znalezieniu sponsora? Może gmina lub powiat, które promowane są przez Kaczmarków w znakomity sposób, dołożą „swoje trzy grosze”? – Właśnie, te trzy grosze… Lepiej przemilczeć ten temat – kontynuują członkowie drugiego zespołu na świecie. Młodzi mężczyźni zaznaczają, iż po kolejnym sukcesie otrzymali zaproszenie od lokalnych prominentów. Tym razem jednak z niego nie skorzystali.

Daleka droga do elity

Dla Kaczmarków sezon się nie skończył. Przed nimi szereg zawodów seniorskich oraz walka o obronę juniorskiego mistrzostwa kraju. Warto nadmienić, iż krótko przed wylotem do Larnaki krotoszynianie dwukrotnie znaleźli się na podium w turniejach Grand Prix Polski Seniorów. Za pasem są kolejne gry z cyklu Beach Ball Tour. – Jutro wyjeżdżamy do Krynicy Morskiej, a za tydzień walczymy w Nowej Soli o MP Juniorów – mówi Sebastian. Kolejne plany to turniej seniorski w Szczecinie, po czym odbędą się Mistrzostwa Polski Seniorów w Niechorzu. – W klasyfikacji ubiegłorocznej zajęliśmy piątą lokatę. Chcemy poprawić ten wynik – z wiarą w głosie przyznaje Łukasz. Podczas tych ostatnich zawodów do zgarnięcia jest też sporo pieniędzy. – W turniejach rankingowych do podziału jest zwykle ok. 12 tys. zł. W Niechorzu pula wyniesie 55 tys. – komunikują chłopcy.

Niezwykle istotną będzie również rywalizacja w Starych Jabłonkach, gdzie krotoszynianie wezmą udział w cyklu World Tour. – Udział w tej doskonale zorganizowanej imprezie to nie lada wyzwanie – mówi Seba. – Chcemy znaleźć się w turnieju głównym, ale by zyskać kwalifikację trzeba wygrać trzy pojedynki na poziomie światowym. Z pewnością jednak damy z siebie wszystko i będziemy podpatrywać najlepszych. A do tych najlepszych wcale nie jest tak blisko, jak może się wydawać. – Do elity sporo nam brakuje – ocenia Łukasz. – Para Fijałek/Prudel jest na razie poza zasięgiem.

Z plaży pod dach?

A co z siatkówką pod dachem? – Nie kusi was? – poruszamy jeden z ostatnich wątków. – Warunki fizyczne nie pozwolą mi chyba na spróbowanie sił w normalnej siatkówce. Znacznie większe szanse mam na plaży – stanowczo oznajmia Sebastian. Łukasz, z racji swojego wybitnego wzrostu, poważnie rozważa temat. – Cholernie mnie to ciekawi. Chciałbym się sprawdzić. Jeśli za rok, gdy ukończymy szkołę, PZPS nie zaproponuje nam kontraktów w plażówce, zostaniemy na lodzie, a wówczas byłaby to dobra alternatywa – stwierdza.

Zawodnicy dopijają kolejną porcję soku pomidorowego. Na koniec pytamy, czy za naszym pośrednictwem chcieliby komuś coś przekazać. – Wiemy, że zyskujemy coraz większą liczbę sympatyków. Dziękujemy więc wszystkim, którzy nas wspierali. Ich doping był pomocny. Mamy nadzieję, że przegrywając w finale, nie zawiedliśmy ich – mówią.

Na szczególne słowa uznania zasłużyli trenerzy. – Słowa wdzięczności kierujemy w stosunku do Alojzego Grobelnego (prywatnie wujka Łukasza – przyp. red.). To on zaraził nas miłością do sportu. On jeździł z nami na różne imprezy. Teraz niestety zmaga się z kłopotami zdrowotnymi, ale zasłużył na to, byśmy jemu zadedykowali ten medal. Ponadto chylimy czoła przed Sławomirem Chlebowskim. Jesteśmy z nim w stałym kontakcie. Gdy czegoś nam brakuje, zawsze możemy na niego liczyć. Za wkład w sukces dziękujemy także Krzysztofowi Olejnikowi – dodają utytułowani zawodnicy.

Po chwili gracze udają się do domów, by dokończyć pakowanie bagaży. Przed nimi kolejny ważny turniej. – Widzimy się najpóźniej za rok! – rzucają na odchodne.

DANIEL BORSKI

Kategoria: Exclusive Sport

Spodobał Ci się tekst? Poleć znajomym:
  • Mans

    Cieszy, że mamy takich sportowców  w grodzie Krotosa !!!!

  • Fifi

    zajebioza graja. moim zdaniem maja szanse na olimpiade za 4 lata

Najnowsze wydarzenia

Gumiś dziesiąty na świecie Gumiś dziesiąty na świecie
Sport 17 września 2017 08:20
LOGinLAB w stolicy kraju LOGinLAB w stolicy kraju
Sport 15 września 2017 12:56
Skradł drogocenną biżuterię Skradł drogocenną biżuterię
Aktualności 15 września 2017 10:23
Wszyscy jesteśmy sąsiadami! Wszyscy jesteśmy sąsiadami!
Aktualności 14 września 2017 10:42
Więcej w Aktualności
PUP
O prawie pracy i ubezpieczeniach

Powiatowy Urząd Pracy w Krotoszynie wraz z Państwową Inspekcją Pracy oraz Zakładem Ubezpieczeń Społecznych w Ostrowie Wlkp. zapraszają pracodawców do...

Zamknij