W sobotę o godzinie 15.00 rozległ się pierwszy gwizdek na boisku w Dobrzycy. Swój inauguracyjny mecz na własnym obiekcie rozegrał Biały Orzeł Koźmin Wlkp. Po zaciętym pojedynku wygrał nieznacznie z Olimpią Koło. Bramki dla zwycięzców zdobyli Adam Staszewski i Piotr Karcz.
Po porażce z KKS Włókniarzem Kalisz zadaniem dla Orzełków było zgarnięcie kompletu oczek. – Musimy szybko zacząć zdobywać punkty, aby uniknąć sytuacji z końcówki poprzedniego sezonu – przekonywał przed pojedynkiem trener Białego Orła Maciej Dolata.
W składzie koźminian nastąpiła jedna kluczowa zmiana. Na pozycje środkowego obrońcy przesunięty został Damian Baran. Pierwsza połowa pojedynku upłynęła pod znakiem zdecydowanej przewagi gospodarzy. Już w początkowym kwadransie Biały Orzeł powinien wyjść na prowadzenie. Dobrymi interwencjami popisywał się bramkarz przyjezdnych bądź też brakowało ostatniego dokładnego podania. W 22. minucie spotkania pierwszą stuprocentową sytuację miał Adam Staszewski. Po zagraniu ze skrzydła Szymona Gałczyńskiego napastnik rodem z Krotoszyna uderzył głową w kierunku dalszego słupka. Kapitalną robinsonadą błysnął jednak golkiper przyjezdnych, który zbił futbolówkę na korner. Nie minęło jednak wiele czasu i ataki koźminian przyniosły efekt. Paweł Majusiak wyłuskał piłkę w bocznym sektorze boiska i popędził z nią w pole karne. W szesnastce czekał już Staszewski, który ponownie strzelił głową i tym razem piłka ugrzęzła w siatce.
Warto odnotować, że pierwszy groźny strzał drużyna z Koła oddała dopiero po dwóch kwadransach gry. – W pierwszej odsłonie byliśmy stroną zdecydowanie dominującą. Przeprowadziliśmy kilka składnych akcji. Szkoda, że nie udało się wykorzystać większej liczby sytuacji – skomentował Dolata.
Początek drugiej połowy również należał do miejscowych. W 60. minucie gry przed szansą pokonania bramkarza stanął Bartłomiej Ziembiński. Po dośrodkowaniu Majusiaka i zgraniu Staszewskiego popularny „Szaber” obił piłką słupek bramki przyjezdnych. Team Dolaty pragnął jak najszybciej rozstrzygnąć losy starcia. Podwyższenie wyniku nastąpiło w 70. minucie meczu. Po prostopadłym podaniu Gałczyńskiego w odpowiednim miejscu znalazł się wprowadzony wcześniej Piotr Karcz i ze stoickim spokojem posłał piłkę do siatki. – Mającw swoim zespole trzech-czterech klasowych napastników, uważam, że powinienem każdemu dać szansę. Dzisiaj dwójka atakujących trafiła do bramki, co napawa mnie optymizmem przed kolejnymi spotkaniami – oznajmił szkoleniowiec Białego Orła.
Strata drugiego gola nie załamała jednak przyjezdnych. Kwadrans przed końcem meczu niefrasobliwość defensywy gospodarzy wykorzystał Piotr Marańda, dając nadzieję przyjezdnym. W ostatnim fragmencie pojedynku obrona koźminian, dowodzona przez kapitana Mateusza Kubiaka, nie dopuściła już do straty bramki, co dało upragnioną i pierwszą wygraną w sezonie. – Najważniejsze są trzy punkty zdobyte na własnym terenie. Po przerwie nie graliśmy już tak dobrze jak wcześniej. Wraz z kolejnymi meczami, nadrabiając przy okazji zaległości treningowe, powinniśmy prezentować coraz lepszy futbol – zakończył M. Dolata.
Biały Orzeł Koźmin Wlkp. – Olimpia Koło 2:1 (1:0)
BRAMKI: 1:0 – Adam Staszewski (27’ głową), 2:0 – Piotr Karcz (74’), 2:1 – Piotr Marańda (75’)
BIAŁY ORZEŁ: Naglak – Kubiak, Baran, J. Namysłowski, Kołaczkowski – Majusiak (70’ Ciesielski), Kałuża (76’ M. Namysłowski), Ziembiński, Tomczak – Staszewski (65’ Karcz), Gałczyński (90’ Konik)
(GRZELO)