Ponad tydzień temu Sebastian Kaczmarek zdobył srebrny krążek Mistrzostw Europy U’20 w Siatkówce Plażowej. Po wizycie w austriackim Hartbergu spotkaliśmy się z młodym i utytułowanym już siatkarzem, który opowiedział nam o wrażeniach związanych z turniejem.
Sebastian Kaczmarek ma na swoim koncie wiele sukcesów. Znaczną część z nich osiągnął, grając w parze z Łukaszem Kaczmarkiem. Dwójka krotoszynian wygrała m.in. ME U’18 czy też zajęła drugie miejsce w tegorocznych mistrzostwach globu do lat 19. W Austrii Seba musiał radzić sobie bez walczącego z kontuzją Łukasza.
Choć w turnieju grał z Michałem Brylem, z którym nigdy wcześniej nie tworzył zespołu, wrócił do domu ze srebrnym medalem! – Przed startem wiedziałem, że możemy pokusić się o dobry wynik, ale nie byłem pewien swojej dyspozycji. Wszak dłuższy czas zmagałem się z chorobą – rozpoczyna Sebastian.
Pierwsze mecze nie były najlepsze pod kątem wytrzymałościowym. – Kondycja oraz forma ucierpiały przez brak regularnych treningów. Dość szybko łapała mnie zadyszka, odczuwałem zmęczenie – wspomina siatkarz. – Po premierowym przegranym spotkaniu sądziłem, iż będzie to dla mnie najtrudniejszy start w sezonie.
Z meczu na mecz Seba się jednak rozkręcał. Z każdą wymianą wracała świeżość oraz pewność siebie. – Przyzwyczaiłem się do ogromnego upału, jaki towarzyszył całemu turniejowi – mówi.
Forma pary Kaczmarek/Bryl – jak na zespół, który docierał się dopiero podczas spotkań mistrzowskich – była imponująca. – Ale i tak zdarzały się błędy wynikające z braków komunikacyjnych. Nie do końca znaliśmy swoje atuty oraz słabsze punkty – zauważa gracz Polona Krotoszyn.
Przed meczem o wielki finał wspomniana dwójka była bardzo skoncentrowana. – Nie zabrakło także luzu oraz głodu zwycięstwa – kontynuuje Seba. Jak się okazało, takie podejście do spotkania bardzo się opłaciło. – Popełniliśmy znacznie mniej błędów własnych niż przeciwnicy i to było kluczem do sukcesu – wyjawia Kaczmarek.
Po zwycięstwie nad faworyzowaną parą Maciej Kosiak/Maciej Rudoł Sebastian i Michał walczyli o złoto z gospodarzami rozgrywek. – Finał zawsze rządzi się swoimi prawami. Austriacy zgotowali naszym rywalom znakomitą oprawę, co z pewnością im pomogło. Energia, którą otrzymywali od kibiców, dawała im dodatkowego kopa – mówi o przebiegu najważniejszego starcia krotoszynianin. – Tym razem źle weszliśmy z mecz, a od momentu, gdy zaczęliśmy grać swoją siatkówkę, austriaccy siatkarze mieli już zbyt dużą przewagę i nie dało się ich dogonić.
Druga odsłona była znacznie lepsza w wykonaniu Polaków. – Taktyka, jaką założyliśmy, zdała egzamin – dodaje Seba. W efekcie polski duet wyrównał stan rywalizacji.
Tie-break rozpoczął się znakomicie, lecz po kilkudziesięciu sekundach Austriacy mogli cieszyć się z prowadzenia. – W środkowej fazie seta sędziowie zabrali nam dwa punkty, co wyprowadziło nas z równowagi. Dekoncentracja sprawiła, że nie daliśmy rady przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść – komentuje Sebastian.
Medalista mistrzostw Europy miło wspomina ten turniej. - Organizacyjnie Austriacy stanęli na wysokości zadania – mówi krotoszyński siatkarz. - Lokalizacja boiska w centrum miasta okazała się strzałem w dziesiątkę. Medal chciałbym zadedykować mojemu partnerowi Łukaszowi. Za pomoc i wkład w sukces dziękuję Sławomirowi Chlebowskiemu, Krzysztofowi Olejnikowi i Alojzemu Grobelnemu. Podziękowania kieruję również w stronę kibiców, którzy zaciskali za mnie kciuki.
(GOLSKI)