W Trzebnicy trwają Mistrzostwa Polski Play Arena Cup 2012. Fazę grupową przebrnęły dwie krotoszyńskie ekipy. W 1/8 finału los skojarzył K.O oraz A Seree Tee!
Kilkanaście dni temu w turnieju półfinałowym awans do decydujących starć wywalczyły K.O Krotoszyn, A Seree Tee oraz Czarna Mamba. Z rozgrywek odpadł Hejka Team, ale zespół ten i tak pojawił się w Trzebnicy wskutek wycofania się z turnieju ekipy Travis Olsztyn.
Pierwsi do walki przystąpili gracze Czarnej Mamby. Na dzień dobry krotoszynianie ograli AC Daj na Tacę Pabianice 5:3. Do siatki rywali dwukrotnie trafił Paweł Busza. Gole zdobyli także Tymoteusz Lindner i Jędrzej Paczków. Jedną z bramek nasi zawodnicy zawdzięczali samobójczemu trafieniu przeciwników. Niedługo potem CM podzieliła się punktami z faworytami grupy Grajkami Team Sieradz. W zremisowanym 2:2 meczu na liście strzelców znalazły się nazwiska Buszy oraz Oskara Rakowskiego. Niestety na zakończenie tej fazy krotoszynianie ulegli Radziwiu Płock 2:4 (dwa gole Paczkowa) i pożegnali się z rywalizacją, plasując się na trzeciej pozycji. – Czarna odpadła pechowo. W ostatnim meczu do awansu wystarczał jej remis. Już na początku spotkania Dariusz Lis obejrzał jednak czerwoną kartkę. Gra w osłabieniu nie podłamała naszego zespołu, który w końcówce prowadził 2:1. Ostatnie minuty były jednak piorunujące w wykonaniu przeciwników – podsumował Robert Stawowy, członek zarządu krotoszyńskiej Play Areny i jednocześnie zawodnik AST.
W zestawie C znaleźli się wspomniani piłkarze AST. Ponownie los nie był dla nich łaskawy, bowiem potykali się z mistrzami poszczególnych okręgów. Drugim – znacznie bardziej znaczącym utrudnieniem – był fakt, iż w turnieju zagrać nie mogli dwaj podstawowi bramkarze. W efekcie między słupkami stanąć musiał Stawowy, który spisywał się nadspodziewanie dobrze. Po inauguracji krotoszynianie posiadali punkt, gdyż zremisowali 2:2 z Dubayem Chorzów (gole Dariusza Czaprackiego i Mikołaja Marciniaka). Następnie po heroicznym boju AST ograło Becher Kielce 4:3. – Udało się odwrócić losy potyczki, gdyż przegrywaliśmy już 1:3 – komentował Stawowy. Tym razem skutecznymi uderzeniami popisywali się Szymon Dominiak, Bartosz Kłodnicki, Adam Wosiek i Piotr Fabiś. Wygrana 5:2 w ostatnim pojedynku z THE CYBORGS Ruda Śląska dała ekipie z grodu Krotosa pierwsze miejsce i upragnioną promocję do fazy pucharowej. Golkipera z Rudy Śląskiej dwa razy pokonał Wosiek, a po trafieniu dorzucili Łukasz Zuziak, Marciniak i Szymon Fabiś.
Z kolei K.O walczyło w grupie D, a jego przeciwnikami byli Chłopcy z Bielan (Warszawa), AC Hilda Chorzów i Gloria Victis Warszawa. Początek był dla osłabionych krotoszynian fatalny. Nasza drużyna uległa chorzowianom 0:5. Po drugim meczu konto punktowe także było zerowe, a pogromcami K.O byli Chłopcy z Bielan (4:5, bramki Mateusza Nowaka, Kamila Nowaka, Mirosława Tuszyńskiego i Łukasza Marciniaka). Do ostatniej konfrontacji z udziałem K.O nie doszło, bowiem z rozgrywek wycofali się gracze GV. W efekcie naszym zawodnikom przyznano walkower. Wobec pogromów z udziałem Hildy (pokonała GV 22:0!) K.O rzutem na taśmę znalazło się na drugiej pozycji i jutro zagra o ćwierćfinał. – Awans jest dla nas niczym mistrzostwo świata – powiedział Tuszyński. – Zanotowaliśmy dwie porażki i wygraliśmy walkowerem. Przykro nam, że ekipa GV miała wypadek samochodowy i dotarła na turniej w okrojonym składzie. W drugim meczu grający w piątkę zawodnicy ze stolicy złapali urazy i nie mogli kontynuować gry. Dla nas otwiera się szansa, którą zamierzamy wykorzystać.
Etapu grupowego powodzeniem nie zakończyła Hejka, która dostała się do turnieju kuchennymi drzwiami. Po dwóch meczach nasza drużyna – po przegranej 0:5 z Ekipą Melanżową Katowice i remisie 1:1 z LGW Stare Miasto Wrocław – miała na koncie oczko. Jedynego gola zdobył Wojciech Styburski. Na zakończenie zmagań krotoszynianie ulegli Spartanowi Leśnica Wrocław 1:6 (gol Pawła Minty) i zakończyli turniej na trzeciej pozycji w zestawie.
Już jutro o promocję do ćwierćfinału powalczą więc K.O oraz AST. Możemy już zdradzić, że Krotoszyn z pewnością będzie mieć swojego przedstawiciela w 1/4 finału, bowiem wspomniane zespoły zagrają w bratobójczym pojedynku pierwszej fazy play-off. – Oczywiście traktujemy to starcie inaczej niż mecz ligowy. Mamy spore problemy ze składem. Tal jak w Lubinie, tak i w Trzebnicy jesteśmy zdziesiątkowani. Z pewnością łatwo jednak pola nie oddamy – zapowiedział Tuszyński. Stawowy i spółka także zamierzają walczyć minimum o ćwierćfinał. – Z jednej strony to dobrze, że któryś z naszych zespołów powalczy o strefę medalową. Przy dobrej grze i łucie szczęścia, które w sporcie jest nieodzowne, zarówno my, jak i K.O moglibyśmy pozostać w turnieju dłużej. Nie sądzę, byśmy byli faworytami. W końcu znamy się z przeciwnikami niczym łyse konie. Zwycięzcę wyłoni boisko.
DANIEL BORSKI