Rewitalizacja centrum Krotoszyna to temat główny w ostatnich miesiącach. Czy re-vita-lizacja (z łacińskiego dosłownie “ożywienie”) ożywi krotoszyński rynek? Jak w każdej sprawie, tak i w tej są plusy i minusy, pozytywne i negatywne głosy.
Minusem zawsze są koszty. Czy są one wielkie? Pozostawiam to Czytelnikom do oceny. Inwestycja kosztowała 13 054 362, 22 zł, czyli 440, 62 zł na jednego mieszkańca Krotoszyna.
Warto zaznaczyć, że możemy się z pomysłem rewitalizacji zgadzać lub nie, ale prawo nas obowiązuje. Niegdysiejszy ruch wokół rynku został zastąpiony przez ruch tylko po wschodniej części. A co najważniejsze – w tym obszarze obowiązuje “Strefa zamieszkania”, czyli – cytując Wikipedię – “(…) strefa, w której pieszy może się poruszać swobodnie po całej udostępnionej do użytku publicznego przestrzeni i ma pierwszeństwo przed pojazdami (kierujący musi ustąpić pieszemu w każdym wypadku)”.
A co się dzieje? Niekiedy piesi mają problem, by przejść przez pasy. Bo nie dość, że pojazdy „nie zamierzają” się zatrzymywać, by ustąpić pieszemu, to jeszcze pędzą z prędkością – na oko oceniając – 40-50 km/h. A przecież w strefie zamieszkania obowiązuje ograniczenie prędkości do 20 km/h! Ruch wokoło rynku, wbrew pozorom, jest dostępny, ale jedynie dla nielicznych, jak na przykład służby komunalne czy zaopatrzenie.
Warto też zastanowić się nad tym, czy ogródki piwne przyciągną liczne grono osób, a co za tym idzie – czy będą przynosić zyski? Przeczuwam, że nie będzie to tania “przyjemność”.
Ciekawi mnie, czy przedsiębiorcy z rynku stracą, czy zyskają. Trzeba pamiętać o 70-osobowej grupie, która przybyła na spotkanie rady osiedla w marcu br., mówiąc, że po rewitalizacji handel padnie. Mimo zapowiadanych protestów – nic takiego nie miało miejsca.
I kluczowe pytanie – czy re-vita-lizacja nie okaże się re-mori-zacją (od łacińskiego “uśmiercenie”)?
ŁUKASZ CICHY