8 marca Jolanta Cyunczyk ze Społecznego Komitetu Obrony Małego Szpitala wysłała do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego odwołanie od negatywnej decyzji Starostwa Powiatowego na temat przeprowadzenia referendum w sprawie placówki w Koźminie. Odpowiedź miała spłynąć w ciągu 14 dni. Miała, bo do poniedziałkowego popołudnia przewodnicząca nie otrzymała ostatecznego stanowiska sądu.
Przypomnijmy, członkowie SKOMS nie mogli przeprowadzić referendum, ponieważ – zdaniem powiatowych władz – popełnili błędy przy realizacji formalności. J. Cyunczyk twierdziła, iż uchybienia były nieznaczne i postanowiła odwołać się od negatywnej decyzji.
7 marca wysłała więc pismo do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Ten jednak do wczoraj nie wydał ostatecznego stanowiska. – Sprawa została zarejestrowana 19 marca. Obecnie jest badana pod kątem formalnym. Nie ma jeszcze terminu rozprawy – zakomunikowała nam pracownica Wydziału Informacji Sądowej przy WSA.
Czy to oznacza, że WSA nie przejął się zbytnio problemem obrońców szpitala? - Nie wiem, co o tym myśleć – mówi Cyunczyk. - Przecież pracowników sądu także obowiązują przepisy. Nam z powodu ich „nieprzestrzegania” odmówiono możliwości przeprowadzenia referendum…
Jak się okazało, zwłoka ze strony WSA była podyktowana tym, że sąd przesłał treść odwołania oraz zapytania do Rady Powiatu. - A co powiat ma do tego? – pyta szefowa SKOMS. - Sąd powinien rozpatrywać nasze odwołanie, a nie przesyłać dokumentację radnym. Otrzymałam potwierdzenie odbioru dokumentu o odwołaniu 9 marca, więc termin ustawowych dwóch tygodni upłynął w miniony piątek. Śmiechu warte, że instytucja, która ma sprawdzać nieprawidłowości, sama popełnia błędy.
DANIEL BORSKI