Z Leszkiem Malinowskim, który od 1985 r. wespół z Waldemarem Sierańskim tworzy Kabaret Koń Polski, rozmawiał Łukasz Cichy.
Pierwszy raz są Panowie w Zdunach?
- Tak, w Zdunach pierwszy raz. Ale trzy lata temu byliśmy w Krotoszynie na dniach miasta.
Jak Wam się podoba w Zdunach?
- Bardzo. To śliczne miasto. Ma niesamowity urok. Te uliczki tworzą taki nieprawdopodobny klimat. A to, że występ zorganizowany jest właśnie w jednej z uliczek, tworzy fajną atmosferę.
Pogranicze Kultur to inne przedsięwzięcie niż popularne dni miast. Jak pan ocenia tę imprezę?
- To bardzo fajny pomysł. Wiązanka pieśni żydowskich wywarła na nas duże wrażenie. Jest tu naprawdę ciekawy klimat. A to, że cała uliczka zastawiona jest straganami, tworzy coś w rodzaju przeniesienia się w przeszłość, do czasów, kiedy wzdłuż ulic stały stragany i grała gdzieś orkiestra czy występowali komedianci, tak jak Kabaret Koń Polski
Jakie są plany Kabaretu Koń Polski na najbliższy czas? Jakieś nowe skecze? Może nowy nurt?
- My jesteśmy kabaretem, który – można powiedzieć – porusza się po przestrzeni i humoru politycznego, i obyczajowego. Ale lubimy też humor absurdu, więc to jest nowa fala w kabarecie. Tymi trzema nurtami Kabaret Koń Polski będzie próbował galopować.
Czy zdarzyło się, że jakiś żart obraził kogoś z publiczności?
- Nie wydaje mi się. My nie należymy do kabaretów, które przeklinają, które obrażają. Staramy się podać wszystko tak, by nikogo nie obrazić.