Z Mieczysławem Skowrońskim, przewodniczącym Niezależnego Krajowego Związku Zawodowego „Solidarność Weteranów Pracy” w Zdunach, rozmawiał Łukasz Cichy.
Jest Pan przewodniczącym związku od 25 lat, od 30 lat jest Pan członkiem związku i zarządu, a w tym roku przypadło 50-lecie istnienia związku. Jak Pan ocenia ten okres?
- Przez te wszystkie lata organizowałem wycieczki trzydniowe, pielgrzymko-wycieczki. W styczniu zrobiłem jeszcze spotkanie gwiazdkowe, ale stan zdrowia jest gorszy. W październiku 2014 miały być wybory, ale teraz przypadło 50-lecie związku i przełożyliśmy to o rok. Kiedyś już mówiłem, że chciałem złożyć rezygnację i koniec, ale mówię tak: doczekam do tych wyborów, które będą w październiku i nie będę startował. Mogę być najwyżej honorowym członkiem, bo ze związku nie będę się wypisywał.
Nie chce Pan być członkiem zarządu?
- Rezygnuję z przewodniczącego, mogę być członkiem honorowym. A w takim wypadku mogą mnie prosić na spotkanie zarządu.
Jak będzie wyglądał przyszły zarząd?
- Jak jest związek, który ma do 200 członków, to jest przewodniczący i dwóch zastępców. Jeśli jest do 50, to jest jeden zastępca.
Ile dzisiaj osób liczy związek?
- Ogólnie 215 osób. Teraz paru ludzi jeszcze się wpisało.
Gdy związek zaczynał działalność…
- …to wtedy, w 1965 roku, miał 30 członków.
Wtedy przewodniczącym był Stanisław Markowski.
- A jak po 13 latach Stanisław Markowski zakończył kadencję, to potem był Jan Płonka – 12 lat.
Po nim przewodniczącym został Pan.
- Tak, było to w 1990 roku. I do dziś przewodniczę, a że w obecnej chwili mój stan zdrowia jest słaby, to dłużej już nie mogę.
Ale dużo Pan zrobił.
- Przez te lata wiele się wydarzyło. Zwiedziliśmy całą Polskę.
Związek pokazuje, że emeryt może być aktywny.
- Oczywiście, że tak. My to cały czas udowadniamy.
Był Pan na wszystkich związkowych wycieczkach?
- Na prawie wszystkich, ale wszystkie organizowałem. Na jednej tylko nie byłem.
A jaka wycieczka najbardziej zapadła Panu w pamięć?
- Wszystkie wyjazdy były fajne. Byliśmy w Trójmieście, Lublinie, Puławach, Olsztynie, Majdanku, w wielu miejscach. Było pięknie.
Nawet za granicą.
- Tak, w Czechach.
Wycieczki turystyczne to jedno, ale są też i pielgrzymki.
- Jednego roku jechaliśmy do Częstochowy, a drugiego do Lichenia. Czasami nawet dwa razy w roku. W Licheniu też było fajnie. Na początku nie było tej bazyliki, tylko Matka Boska w kościółku. W bazylice jest piękne muzeum.
Poza wycieczkami i pielgrzymkami związek organizuje spotkania trzy razy w roku.
- Kiedyś robiliśmy dzień kobiet, później zaprzestaliśmy. Teraz jest dzień ojca, matki i weterana pracy, a także dzień seniora i spotkanie gwiazdkowo-noworoczne.
I to są spotkania dla członków.
- Tak, ale jest jeszcze wigilia dla samotnych od 1990 r. Adresowana była do ludzi, którzy samotnie zamieszkiwali na terenie gminy i miasta. Zwykle około 100 osób. Były też robione paczki dla ludzi chorych z terenu gminy.
Ile było co roku tych paczek?
- Różnie, 130-150, w zależności od roku.
Pewnie wiele wysiłku trzeba włożyć w zorganizowanie takiej akcji.
- Kiedyś nie było żadnego problemu, bo człowiek był młodszy.
Ale jest satysfakcja?
- Ogromna.
Czy związek zmienia się? Idzie w nowoczesność czy zachowuje tradycję?
- Związek stara się robić wszystko to, co było robione, a więc organizuje wieczerze, paczki, spotkania, wycieczki, pielgrzymki. Stawia na tradycję. Stara się nie utracić tego, co wypracował. A zobaczymy, co będzie, jak zostanie wybrany nowy zarząd.