Z czołową prawoskrzydłową w kraju, piłkarką ręczną BHT Piotrkowianin Piotrków Trybunalski, Sylwią Bartkowiak, o jej pasji życiowej rozmawiał Grzegorz Nowak.
Jak rozpoczęła się twoja przygoda z piłką ręczną?
- Już od dzieciństwa interesowałam się ręczną, ponieważ tata był z nią związany. Pierwsze treningi rozpoczęłam w ramach SKS Bartek w IV klasie SP w Rozdrażewie. Następnie trenowałam w miejscowym gimnazjum. Chwilowy problem pojawił się na etapie licealnym. Zdecydowałam się kontynuować naukę w I LO w Krotoszynie. Dzięki uprzejmości dyrektora koźmińskiej szkoły mogłam dalej rozwijać swoje umiejętności, trenując w Koźminie Wielkopolskim. Tak wyglądały moje początki na etapie juniorki, czyli do 18. roku życia.
Dla wielu młodych sportowców wybór studiów wiąże się z rezygnacją z treningów i sportu. Jak wyglądało to u Ciebie?
- Od zawsze wiązałam swoją przyszłość ze sportem, dlatego chciałam iść na Akademię Wychowania Fizycznego. Wybierałam pomiędzy Wrocławiem i Poznaniem. Ostatecznie pierwsza z propozycji odpadła z powodu sportowego. Drużyna z Wrocławia występowała w superlidze, a ja nie chciałam rzucać się na głęboką wodę. Z kolei w Poznaniu zdecydowałam się na AZS AWF Volkswagen, który występował w 1 lidze.
Co skłoniło Cię do zamiany piłki ręcznej halowej na grę na piasku?
- Jak wspomniałam, na studiach występowałam w AZS-ie. Po pierwszym sezonie w hali nasza kapitan Karolina Peda zaproponowała mi grę w piłkę ręczną na plaży. Zdecydowałam się wystąpić na turnieju towarzyskim w Wolsztynie. To na nim złapałam przysłowiowego bakcyla i zdecydowałam się rozwijać w tym kierunku. Rozpoczęłam występy w Pyrkach Poznań, a obecnie jestem reprezentantką BHT Piotrkowianin JUKO Piotrków Trybunalski.
Piłka ręczna na piasku jest zdecydowanie mniej popularna od tej w hali. Jakie są najważniejsze różnice między nimi?
- Główną ideą tego sportu jest zasada fair-play. W odróżnieniu od gry halowej, na plaży jest to gra mniej kontaktowa. Za pierwszy faul dostajemy upomnienie, a drugi to już czerwona kartka. Mamy mniejsze wymiary boiska, nie ma linii środkowej, a linia szóstego metra jest równoległa do linii końcowej. Mecz złożony jest z dwóch setów, które trwają po 10 minut. Za wygranie jednej odsłony przyznawany jest jeden punkt setowy, a do zwycięstwa potrzebne są dwa. Przy wyniku 1:1 mamy dogrywkę, czyli shoot-out-y. Polegają one, podobnie jak w hokeju na lodzie, na wykonaniu akcji sam na sam z bramkarzem. Można zdobyć bramkę za jeden bądź dwa punkty. Większa ilość oczek przyznawana jest za tzw. wrzutki, czyli rzuty po podaniu w powietrzu, bądź rzuty z obrotem o 360 stopni. Nie ma również charakterystycznego kozła. Po wykonaniu trzech kroków musimy położyć piłkę na piasku, oderwać rękę i ponownie można atakować.
Co sprawia, że piłka ręczna plażowa cieszy się coraz większą popularnością w naszym kraju?
- Gra jest bardzo miła szczególnie dla oka, ponieważ zawodnicy mają obowiązek grać w okrojonych strojach. Mniejsze boisko sprawia, że tempo akcji jest szybsze, a zatem mamy większą widowiskowość. Ciągła wymiana akcji powoduje częste zmiany wyniku, a to wszystko sprawia, że do samego końca rezultat meczu nie jest pewny. W 2015 roku jako ludzie plażówki zaprezentowaliśmy przed komitetem olimpijskim naszą dyscyplinę. Spotkała się ona z bardzo dużym zainteresowaniem. W 2018 roku ręczna na piasku będzie na igrzyskach młodzieżowych. Jeżeli wszystko dobrze się ułoży, to w 2024 roku pojawi się na igrzyskach olimpijskich. Niestety, nie zawsze jest tak rewelacyjnie. Największym problemem ręcznej na plaży jest mała liczba sponsorów, którzy wspierają tę dyscyplinę. Zdarzało się, że niektóre z nas musiały sprzedawać wygrane nagrody, aby zdobyć fundusze na start w kolejnych zawodach.
Jakie są Twoje największe sukcesy w piłce ręcznej plażowej?
- Z pewnością wielokrotne zdobycie mistrzostwa Polski i Pucharu Polski najpierw z Pyrkami Poznań, później z BHT Piotrkowianin. Zdecydowanie rok 2015 był najlepszy w mojej karierze. Z moim zespołem zajęłam trzecie miejsce w Klubowych Mistrzostwach Europy w Budapeszcie. Z reprezentacją Polski wywalczyłyśmy piąte miejsce na ME. To nam dało gwarancję występu na mistrzostwach świata, które odbędą się w lipcu tego roku na Węgrzech. Nie można zapomnieć o drugim miejscu w Klubowym Pucharze Mistrzów z Piotrkowianinem na Wyspach Kanaryjskich.
Jakie cele stawiasz sobie na najbliższy czas?
- Moim skrytym marzeniem jest zdobycie medalu na mistrzostwach świata w Budapeszcie z kadrą narodową. Poza tym celem życiowym jest występ przed własnymi kibicami na World Games we Wrocławiu w 2017 roku. Z kolei w życiu prywatnym chcę z powodzeniem zaliczać kolejne szczeble na studiach doktoranckich na AWF w Poznaniu.
Czy możesz powiedzieć, że dzięki grze na plaży spełniłaś swoje marzenia oraz poznałaś wiele osób ze świata sportu? Spotkałaś znajomych, z którymi utrzymujesz bliskie relacje?
- Dzięki ręcznej wyrwałam się z małej miejscowości – z Henrykowa. Myślę, że nigdy w życiu nie miałabym okazji zobaczyć tylu rzeczy bez gry. Sądzę, że każde dziecko powinno chociaż w małej mierze spróbować sportu. Kształtuje w nas charakter, uczy systematyczności, dyscypliny. Dzięki aktywności sportowej stajemy się bardziej komunikatywni, potrafimy sobie poradzić w różnych ciężkich sytuacjach życiowych. Dodatkowo sport to fajna zabawa, w której znajdujemy przyjaźnie. A wspomnienia ze sportowej rywalizacji pozostają na całe życie.