Z Tadeuszem Nowackim, zasłużonym dla Astry Krotoszyn trenerem grup młodzieżowych, o jego 50-letniej przygodzie z piłką nożną rozmawiał Grzegorz Nowak.
Jak rozpoczęła się Pana przygoda z futbolem, która trwa aż do dziś?
- W 1966 roku jeszcze na starym stadionie (okolice obecnego dworca kolejowego – przyp. red.) ojciec zapisał mnie do drużyny trampkarzy Astry. Kiedyś nie było tak dużo podziałów na grupy młodzieżowe jak obecnie, istnieli tylko trampkarze oraz juniorzy. W tej grupie grałem do 16. roku życia, następnie w juniorach, po czym przeszedłem do seniorów w 1974 roku. Tam byłem krótko, ponieważ musiałem udać się do Zabrza do wojska. Po powrocie ze służby przez kilka lat grałem w seniorach Astry. W latach 80. trener Bogdan Chytrowski powołał mnie na kierownika pierwszej drużyny. Tę funkcję pełniłem pod okiem kilku trenerów, m.in. Zbigniewa Sadowskiego czy Jerzego Andrzejewskiego. W 1987 roku zarząd zaproponował mi prowadzenie zespołu klasy spartakiadowej rocznika 1972 (dzisiejsi juniorzy młodsi – przyp. red.). Z nimi po roku pracy pierwszy raz w historii klubu zdobyliśmy srebrny medal województwa kaliskiego. Piłkę nożną traktuję jako miłość, która pomaga mi w codziennym funkcjonowaniu.
Przez wiele lat skupiał się Pan na szkoleniu najmłodszych. Co sprawiało, że praca z nimi przynosiła Panu tyle radości?
- Przede wszystkim zamiłowanie do futbolu wyniosłem z domu. Jeżeli chodzi o piłkę nożną, to praktycznie wszystko zawdzięczam ojcu. To on zaszczepił we mnie bakcyla do tej dyscypliny sportu, ponieważ sam był piłkarzem, działaczem oraz trenerem. Jak skończyłem z grą w piłkę, skupiłem się na treningach, co mi się bardzo spodobało. Duży wpływ na dalszą pracę z młodzieżą miał sukces już w pierwszym roku funkcjonowania w drużynach młodzieżowych. Przez wiele lat ze swoimi ekipami plasowałem się w czołówce ligowej w naszym okręgu. W 1993 roku awansowałem z Astrą do ligi międzywojewódzkiej kalisko-sieradzko-piotrkowsko-łódzkiej. Tam mieliśmy okazję rywalizować ze znanymi w całym kraju markami, m.in. GKS-em Bełchatów, ŁKS-em Łódź czy Widzewem Łódź.
Czy przez te wszystkie lata działalności w Astrze Krotoszyn istniała możliwość objęcia pierwszego zespołu seniorskiego? Czy może jednak przez cały czas zarząd klubu widział Pana w drużynach młodzieżowych?
- Wydaje mi się, że wraz z zarządem widzieliśmy moją osobę głównie w drużynach juniorskich. Najlepiej czuję się w pracy z zespołami młodzieżowymi i nigdy sam nie domagałem się prowadzenia pierwszej drużyny. Wolałem skupić się na zajęciach z juniorami, aby widzieć na bieżąco ich rozwój podczas treningów.
W ciągu pół wieku Pańskiej pracy w klubie przewinęło się tam wiele piłkarskich talentów. Których zawodników wyróżniłby Pan szczególnie?
- Na największe wyróżnienie zasługują piłkarze grający w klasie międzywojewódzkiej. Poziom w niej był bardzo wysoki, a mimo to nie odstawaliśmy od najlepszych drużyn w kraju. Na boisku chłopcy rywalizowali z przyszłymi reprezentantami Polski – Marcinem Zającem, Jackiem Berensztajnem czy Markiem Saganowskim. Z krotoszyńskich zawodników na największe wyróżnienie zasługują trzej piłkarze powołani do reprezentacji Polski. Pierwszy z nich to Dariusz Reyer, który był na obozie kadry pod kierownictwem trenera Andrzeja Strejlaua. Później w narodowych barwach swoich sił spróbował Przemysław Gustowski. Z kolei największe możliwości miał Dawid Goliński. Napastnik ten był w grupie 40 osób branych pod uwagę przy powołaniu kadry olimpijskiej. Niestety, bez wsparcia osób trzecich nie miał okazji pojechać na igrzyska. Dodatkowo Goliński był blisko transferu do pierwszoligowego GKS-u Bełchatów, jednak przez nieporozumienia finansowe transakcja nie doszła do skutku.
Pracę z grupami młodzieżowymi Astry łączył Pan z przygodą z gwizdkiem. Kiedy pojawiła się pierwsza myśl – zostanę sędzią piłkarskim?
- Swój pierwszy egzamin sędziowski zdałem w 1989 roku. Przez kolejne trzy lata sędziowałem głównie rozgrywki młodzieżowe, ponieważ nadal pełniłem obowiązki kierownika pierwszego zespołu oraz trenera juniorów. Po rezygnacji z funkcji kierownika zostało mi tylko sędziowanie oraz trenowanie młodzieżowców. Na mój wniosek w naszym mieście powstała grupa Krotoszyn, zrzeszająca wszystkich sędziów z powiatu. Kierownikami byli kolejno: Grzegorz Nowacki, Tomasz Głuch, ja, a obecnie Wojciech Jasiak.
Wiele osób, szczególnie kibiców, nie docenia pracy arbitra w trakcie meczu piłkarskiego. Doświadczył Pan przykrych zdarzeń związanych z sędziowaniem?
- W mojej ponad 20-letniej przygodzie z gwizdkiem, gdzie sędziowałem 1009 spotkań, zdarzały się różne sytuacje. Były mecze łatwiejsze i trudniejsze. Nigdy nie zdarzyło się, by mi groziło coś ze strony trybun czy działaczy. Wspominam ten okres bardzo miło. Pracowałem ze świetnymi ludźmi, kolegami sędziami. Jestem wdzięczny za pomoc, którą otrzymuję od grupy Krotoszyn w czasie mojej choroby. Jak mówi przysłowie, prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Miałem szczęście, że spotkałem na swojej drodze takich kolegów. W szczególności chciałbym podziękować Witkowi Bagińskiemu, który jest przy mnie, kiedy potrzebuję pomocy.
Na zakończenie pytanie dotyczące Pana ukochanego klubu. Czy Astra, Pana zdaniem, ma szansę w najbliższej przyszłości awansować wyżej i ponownie na poważnie zaistnieć na piłkarskiej mapie Polski?
- Wszystkie wyniki seniorskie biorą początek od szkolenia dzieci i młodzieży. W Astrze jest ono na niezłym poziomie, o czym świadczą umiejętności wyszkolonych zawodników. Wielu piłkarzy wychowanych przez nas musi szukać możliwości gry w innych klubach z wyższych lig, gdzie dostaną za to pieniądze. Niestety, jako Astra nie jesteśmy im w stanie zaproponować godziwej zapłaty za wykonaną pracę i to jest główny problem w kontekście awansu do wyższej ligi. Z perspektywy trenera grup młodzieżowych mogę powiedzieć też, że nie mamy wsparcia ze strony działaczy. Trener musi zrobić sam wszystko na meczach oraz treningach. Boli mnie, że ściągamy zawodników o średniej jakości do klasy okręgowej i nie możemy wybić się wyżej. Pamiętam czasy gry w trzeciej lidze, kiedy grali u nas jedynie zawodnicy miejscowi. Podsumowując, chciałbym podziękować kolegom z TA Rozum Krotoszyn – Darkowi Rozumowi i Darkowi Fabianowskiemu – za podsunięcie mojej kandydatury podczas Powiatowej Gali Sportu, organizowanej przez Gazetę Lokalną KROTOSZYN. Dzięki nim, a nie dzięki mojego macierzystemu klubowi, zostałem doceniony za 50 lat działalności w piłce nożnej.