Z okazji Dnia Bibliotekarza w Krotoszyńskiej Bibliotece Publicznej im. Arkadego Fiedlera odbyło się spotkanie autorskie z Krzysztofem Miklasem. Znany komentator sportowy promował swoją książkę pt. „Przewrotność losu”.
„Przewrotność losu” to książka odmienna tematycznie od jego pierwszej – „Dwie strony mikrofonu”, w której podsumował ponad 30 lat pracy dziennikarskiej. W nowej książce, która jest debiutem literackim, Miklas opowiada o młodzieńczej miłości, a akcja powieści rozgrywa się na tle tzw. wypadków marcowych, antysemickiej histerii, najazdu wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Autor podkreślał, że jego powieść to fikcja, ale zawarł w niej wiele wątków autobiograficznych.
-Już po pierwszych stronach książki było mi miło natrafić na akcent bibliotekarski - powiedziała Ewa Bukowska, dyrektor KBP. – Byłam bardzo zadowolona, że mężczyzna potrafi tak pięknie ukazać temat miłości. Warto sięgnąć po tę pozycję, aby zapoznać się z rzeczywistością tych niełatwych czasów, w których przyszło żyć ówczesnym studentom – dodała.
- Chciałbym podziękować państwu za obecność na spotkaniu. Mam nadzieję, że będzie dla was ciekawe i nie pożałujecie przybycia – rozpoczął Miklas. – Do napisania powieści zachęciły mnie moje przeżycia oraz książka „Środek PRL-u”. Wielu z was pamięta tamte ciężkie czasy. Mój tata był w Armii Krajowej. Rodzice często obawiali się o swoje życie, nie mówiąc już o zdrowiu. W „Przewrotności losu” pokazałem histerię antysemicką oraz sytuację w momencie ataku na Czechosłowację. Usłyszałem już pierwsze dobre recenzje, co bardzo mnie cieszy – przyznał autor powieści.
Podczas spotkania nie zabrakło oczywiście akcentów sportowych. – Skoki narciarskie zawładnęły całym moim życiem – stwierdził Miklas. - Po przejściu do telewizji od 1995 roku przejąłem komentowanie tej dyscypliny. Początkowo mało kto oglądał skoki, co najwyżej Turniej Czterech Skoczni. Ale dzięki Adamowi Małyszowi to się zmieniło. On od samego początku przejawiał duży talent. Niestety, początkowo poprzez ciężkie treningi kulturystyczne z Pavlem Mikeską nie pokazywał pełni swoich możliwości, co szczególnie widoczne było na Igrzyskach Olimpijskich w Nagano, gdzie plasował się na 51. i 52. miejscu.
-W kolejnych latach kadrę przejął mający swój sklep sportowy Apoloniusz Tajner – opowiadał komentator. - Trener otoczył się świetnymi fachowcami, co przyniosło znakomite efekty. To ja powiedziałem słynne zdanie „leć, Adaś, leć!”. Po wygranym przez Małysza Turnieju Czterech Skoczni w telewizji pojawił się Włodzimierz Szaranowicz, który twierdził, że całe życie komentował skoki. Mnie powoli odsuwano od mojej ukochanej dyscypliny, dając w zamian biathlon, a ostatecznie kończąc ze mną współpracę – dodał Miklas.
(GRZELO)
FOT. Marcin Laska