Ze Zbigniewem Brodziakiem o sytuacji gospodarczej w kraju, o poczynaniach rządu, o problemach młodych ludzi i wielu innych sprawach rozmawia Daniel Borski.
Jest Pan członkiem Zarządu Rady Wojewódzkiej Sojuszu Lewicy Demokratycznej w Poznaniu i członkiem Rady Krajowej SLD. Czym żyje aktualnie SLD?
Bacznie obserwujemy nastroje obywateli i bieżące poczynania rządu. Mamy świadomość, że obecny system odarł ludzi z poczucia bezpieczeństwa, a stąd tylko krok do zachowań autorytarnych, ksenofobicznych czy prawicowego populizmu, czyli zachowań bardzo niebezpiecznych dla demokracji i państwa prawa. Poszukujemy także odpowiedzi na fundamentalne dla lewicy pytania: jak w dzisiejszych czasach przezwyciężyć nierówności, w jaki sposób eliminować krzywdę i niesprawiedliwość, nie niszcząc mechanizmów zapewniających rozwój ekonomiczny i cywilizacyjny.
Rząd twierdzi, że nie jest źle. Do niedawna określał Polskę „zieloną wyspą”.
Zacytuję Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy: „rząd oderwał się od rzeczywistości i wydaje mu się, że problemy pracowników i pracodawców nie są jego problemami”. Od siebie dodam, że produkcja zmniejszyła się w grudniu o ponad 10% w porównaniu z grudniem 2011, w budownictwie spadek o 25%, bezrobocie sięga 14%. Około 70% Polaków nie osiąga w dochodach średniej krajowej, a prawie 60% polskiego PKB pochodzi z konsumpcji i korzystania z usług przez zwykłych obywateli. Dlatego niezrozumiałe jest parcie na obniżanie płac, które rujnuje nie tylko poszczególnych ludzi, ale – przy słabnącym popycie – także całą gospodarkę.
A czy na trudną sytuację gospodarczą nie miały wpływu tzw. długi Gierka?
Nie sądzę. Trzeba pamiętać, że zgodnie z szacunkami Europejskiej Komisji Gospodarczej zadłużenie z lat 70. stanowiło 9,8% ówczesnego dochodu narodowego, obecne zadłużenie to 55% dochodu narodowego. W latach 70. wybudowano 557 nowych przedsiębiorstw – od ponad dwudziestu lat trwa prywatyzacja. Prywatyzowana substancja nie powstała przecież w ostatnim dwudziestoleciu. Oddano 2,5 mln nowych mieszkań. W roku 1980 w przemyśle pracowało 5,2 mln osób, a w roku 2010, średniorocznie, pracowało 2,953 mln osób, czyli 44 % mniej niż w 1980.
Co prawda, nie ustrzeżono się błędów, ale gierkowskie unowocześnianie Polski wprost łączyło się z likwidowaniem bezrobocia i ograniczaniem przeludnienia wsi. Nie był to chyba aż taki zły czas, skoro w październiku 2010 Jarosław Kaczyński uznał publicznie Gierka za komunistycznego patriotę. Wracając do zasadniczego pytania, nie ma co szukać winnych, tylko trzeba zacząć wsłuchiwać się w potrzeby ludzi, częściej zaglądać do Konstytucji i zacząć działać, a nie te działania pozorować.
Czyli…?
Rozwiązanie realnych problemów kraju wymaga pilnego przereorientowania myślenia o przyszłości Polski. Trzeba zacząć rozwiązywać realne problemy obywateli i zastanawiać się, gdzie ludzie mają pracować, czy za zarobione pieniądze mogą wynająć mieszkanie, czy stać ich na posiadanie dzieci itp.
A co mają na to wszystko powiedzieć ludzie młodzi?
No właśnie. Obiecywano szansę dla młodych, szansę na rozwój, mieszkania, godne życie. Niestety, fatalna sytuacja na rynku pracy, brak mieszkań i niepewność finansowa zniechęca. A 2-milionowa emigracja zarobkowa, głównie młodych ludzi, to rzecz przerażająca i skandaliczna. Mimo tych trudności młodzi Polacy to ludzie aktywni i zaangażowani, chcący mocno zaznaczyć swoją obecność tu i teraz. Z zaradnością zabiegają o swoja przyszłość. Znam wielu młodych ludzi – i tych z Krotoszyna, i z innych miejscowości. Dumą mnie napawa możliwość współpracy z nimi, ale także ich pasja, otwartość na innych i chęć dokonania zmian w zastanej rzeczywistości oraz coraz częściej i głośniej artykułowana niezgoda na bycie tylko „elektoratem” lub „kapitałem ludzkim”.
To, co jest promykiem nadziei na przyszłość, to fakt, że młodzi ludzie rozumieją, że różnorodność i otwartość na różne opcje to naturalna postawa; nie godzą się na sztuczne podziały, chcą rozmawiać o rzeczywistych problemach; rozumieją, że państwo i jego służby nie mogą stać na straży jakiejkolwiek ideologii, lecz praw obywatelskich i zdrowego rozsądku. To musi budzić szacunek i podziw.
Z tego, co Pan mówi, wynika, że macie, jako ugrupowanie, przemyślane propozycje dla Polski.
Jestem głęboko przekonany, że wszelkie zmiany, konieczne do wprowadzenia, muszą rozpocząć się w gminach i powiatach, a państwo musi prowadzić rozumną politykę społeczną oraz dbać o prawidłowe funkcjonowanie gospodarki i jej wzrost, nie zapominając, komu powinien on służyć. Jestem przekonany, że czas bezrozumnych cięć w gospodarce się skończył. Na szczęście coraz więcej ludzi, w tym polityków, przekonuje się, że tworzenie nowych miejsc pracy jest konieczne, a bez prorozwojowych bodźców pogrążymy się w stagnacji.
Dla mnie prawdziwy postęp jest wtedy, kiedy ludzie pracują, zarabiają, kupują, realizują swoje małe i duże marzenia, żyją, wychowują dzieci, cieszą się wnukami i z nadzieją spoglądają w przyszłość. Jeśli Polacy uznają te propozycje za swoje, to jest szansa na zmiany.
To prawie program polityczny na najbliższe wybory…
Ugrupowanie, które chce osiągnąć dobry wynik wyborczy, musi być spójne – mieć dobre struktury, grupę rozpoznawalnych liderów, nietuzinkowego przywódcę i jasno sprecyzowane cele, do których dąży. Taki jest Sojusz Lewicy Demokratycznej.