Przedstawiamy wypowiedzi trenerów po spotkaniu Lecha z Polonią. Zarówno Piotr Stokowiec, jak i Mariusz Rumak w ciekawy sposób dzielili się własnymi spostrzeżeniami…
Piotr Stokowiec (trener Polonii)
Cieszę się zarówno z gry moich podopiecznych jak i z konsekwentnie realizowanych założeń taktycznych. Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że zaparkowaliśmy autobus na własnym przedpolu, ale tak właśnie zamierzaliśmy grać. Tutaj w Poznaniu wszyscy są pochłonięci walką z Legią, zapominając, że w Warszawie istnieje jeszcze Polonia. Nie mamy jasno określonych celów. Nadal będziemy grać o zwycięstwo w każdym spotkaniu (…). Na pytanie dotyczące tego, co przeszedł klub za czasów prezesa Wojciechowskiego i co dzieje się w nim obecnie, nie sposób odpowiedzieć w paru zdaniach. Nie potrzebujemy żadnego współczucia, świetnie dajemy sobie radę. Naszym planem jest brak planu. Czasem odrobina angielskiego humoru się przydaje. Mało istotne, co mówię publicznie. Ważne, co przekazuje się zawodnikom w szatni. Dziś tworzyliśmy drużynę i aż dziw bierze, że w tak krótkim odstępie czasu udało się tego dokonać (…). Nie skupialiśmy się bardzo na Hamalainenie. Tutaj herosów nie brakuje, ale nas obchodzą nasze założenia i nasze problemy oraz atuty. Lech zagrał dobre spotkanie, lecz nie chcę szczegółowo oceniać jego postawy. Prawda jest taka, że nie zdobyliśmy dziś mistrzostwa świata, a tylko wygraliśmy z Lechem na jego terenie.
Mariusz Rumak (trener Lecha)
W pierwszej odsłonie graliśmy trójką napastników, ale nie było tego widać. Nie potrafiliśmy wypracować sobie klarownych sytuacji strzeleckich. Spodziewałem się, że Polonia schowa się za podwójną gardą i będzie starała się kontrować. Po straconej bramce nie dostrzegłem nerwowości w mojej drużynie. Staraliśmy się grać swoją piłkę. Po przerwie zmiana ustawienia spowodowała, że prezentowaliśmy się znacznie lepiej, jednak bramki na Bułgarskiej są dla nas zaczarowane. Zawodnicy włożyli w mecz wiele serca i walki, ale żeby wygrywać trzeba mieć choć drobny procent skuteczności (…). Nie dziwię się, że kibice szybko opuścili stadion i że niektórzy żegnali nas gwizdami. W końcu cztery porażki z rzędu na własnym stadionie mówią same za siebie. Trzeba ciężko pracować i zacząć zwyciężać na własnym obiekcie. Optymizmem napawa liczba okazji strzeleckich. Nie potrafiliśmy ich jednak wykorzystać (…). Tonev dysponuje świetnym uderzeniem i miał zadania, by możliwie często strzelać w kierunku bramki (…). Faktycznie w meczach z Jagiellonią, Pogonią czy Legią także szybko traciliśmy gole, ale nie zauważam dekoncentracji w zespole. Mam też wrażenie, że przyjezdne ekipy strzelają u nas piękne bramki. Daj Boże, abyśmy my takie zdobywali. Nasz stadion i publika wyzwalają wielkie emocje, a zespoły gości są podwójnie zmotywowane. Dziś planowaliśmy mocne wejście w mecz. Niestety się nie udało. Z pewnością jednak rozegraliśmy znacznie lepsze spotkanie niż miało to miejsce przeciw Śląskowi czy Legii. Fizycznie wyglądaliśmy bardzo dobrze, ciągle szukaliśmy bramki. Goście ustawili pięciu zawodników w defensywie. Nawet Barcelona, z którą nie możemy i nie będziemy mogli się równać miewa problemy, kiedy rywale grają skomasowaną obroną (…). To, że Tonev po zejściu z murawy udał się bezpośrednio do szatni to normalne zachowanie. Nie będę biegał za zawodnikiem i dziękował mu za grę, kiedy trzeba pracować. Najważniejsze, że po meczu dziękowaliśmy sobie w szatni.
DANIEL BORSKI
FOT. MARIUSZ KOWALCZYK