Niektórzy z mieszkańców naszego powiatu mieli okazję z bliska obserwować święto futbolu. Na każdym z przepytywanych EURO 2012 zrobiło piorunujące wrażenie.
Dwaj krotoszynianie Mikołaj Smyczyński i Dawid Kujawski występami artystycznymi uatrakcyjniali trzy spotkania odbywające się w Poznaniu. - Przed paroma miesiącami ogłoszono casting – mówi Mikołaj. - Spośród 400 osób wybrano 120, które prezentowały układy taneczne przed i w przerwie meczów. Nasz rozmówca wspomina o niezliczonej ilości prób oraz o tym, że uczestnicy pokazów mogli z wysokości trybun podziwiać włoskich, irlandzkich i chorwackich kibiców. – Po potyczce Irlandczyków z Włochami doszło do podsumowania naszej działalności, co zakończone zostało przyznaniem certyfikatów. To była kapitalna przygoda, której nie zapomnimy do końca życia.
Z kolei czteroosobowa grupa mężczyzn wybrała się do Kijowa na mecz Anglia – Szwecja. - Na Ukrainie spędziliśmy trzy dni – oznajmia 28-letni Marek, który wybrał się na mecz z przyjaciółmi – Krzysztofem, Arturem oraz Pawłem. - Nie mogliśmy na nic narzekać. O dziwo, nawet trasa, którą podróżowaliśmy, była w znakomitym stanie – dodaje kolejny z kibiców. - Ukraińcy zadbali o wiele szczegółów. Na każdym kroku dało się zauważyć profesjonalną organizację.
Krotoszynianom przypadła do gustu atmosfera panująca na stadionie Dynama. - Zwłaszcza Anglicy serwowali sporą porcję stadionowych przyśpiewek, które wpadały w ucho – kontynuuje Marek. - Należeliśmy do kibiców neutralnych i fetowaliśmy każde dobre zagranie bez względu na zespół. Mężczyźni zgodnie twierdzą, że warto było odkupić bilety od znajomego i że gdyby pojawiła się możliwość ponownego odwiedzenia Ukrainy, bez wahania powtórzyliby eskapadę. - Ukraińcy to niezwykle serdeczni i mili ludzie – przyznają.
Kasia, którą spotkaliśmy w Poznaniu przed meczem Irlandii z Włochami, podobnie jak większość Wielkopolan – była zafascynowana kibicami z Zielonej Wyspy. - Są przecudowni. Dopingują fenomenalnie bez względu na wynik – uśmiecha się. - Kto nie był w strefie kibica lub na stadionie, niech żałuje. Kilka dni później Kasia zadzwoniła do redakcji z informacją, iż udało się jej porozmawiać ze sztabem reprezentacji Portugalii. - Spotkałam ich przypadkowo w sobotni wieczór na Starym Rynku – wyznaje. - Okazali się niezwykle sympatycznymi osobami, z którymi można było porozmawiać na wiele sportowych tematów. Największe wrażenie wywarł na mnie legendarny napastnik Joao Pinto.
DANIEL BORSKI