Z Dariuszem Fabianowskim, nowym wiceprezesem Polskiego Związku Sumo, rozmawiał Grzegorz Nowak.
Niedawno w Warszawie odbył się sprawozdawczo-wyborczy zjazd delegatów Polskiego Związku Sumo. Decyzją głosujących został Pan po raz pierwszy wiceprezesem. Co dla Pana znaczy takie wyróżnienie?
- Na wstępie chciałbym podziękować wszystkim kolegom i koleżankom, zaangażowanym w PZS, za wyróżnienie mojej osoby i docenienie starań. Postaram się nie zawieźć ich zaufania. Osobiście uważam, że dużo się nie zmieniło. Już wcześniej wykonywałem sporo zadań w PZS. Obecnie z racji pełnionej funkcji będę robił to samo, ale potraktuję to jako obowiązki służbowe.
Funkcja wiceprezesa Polskiego Związku Sumo wiąże się z wieloma obowiązkami. Jakie pomysły chciałby Pan wcielić w życie, piastując to stanowisko?
- Moim zadaniem w PZS jest marketing oraz promocja. Jestem na dobrej drodze do zrealizowania pierwszego ze swoich celów. Nie mogę jeszcze zdradzić szczegółów, ale jestem pozytywnej myśli. Chciałbym skupić się w swoich działaniach na złamaniu stereotypu, jaki mamy w społeczeństwie. Zawodnik trenujący sumo ma przestać kojarzyć się tylko z otyłym i ociężałym człowiekiem. W dzisiejszych czasach sumocy są bardzo dobrze zbudowani i spokojnie mogliby sobie poradzić w sportach siłowych. Kolejnym celem jest promocja sumo w telewizji, aby dyscyplina ta była jeszcze bardziej zauważalna. Jeżeli w ciągu czterech lat uda mi się zrealizować wyznaczone sobie zadania, to będzie sukces.
Wraz z Dariuszem Rozumem, jako krotoszynianie, pełnicie ważne funkcje w związkach sumo w Polsce i na świecie. Co dzięki temu może zyskać Krotoszyn oraz nasz powiat?
- Uważam, że Krotoszyn może zyskać bardzo dużo pod względem promocji. Proszę pokazać mi jakiś związek, w którym funkcję prezesa i wiceprezesa pełnią osoby z tego samego miasta. Taki układ przekłada się na organizację dużych imprez sportowych w naszym mieście. W środowisku sumo nie ma obecnie osoby, która nie wie, gdzie leży Krotoszyn. Mowa tutaj o zawodnikach polskich oraz zagranicznych. Nasze miasto jest znane od Japonii przez Brazylię, USA, aż po Australię. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że wszystko scala osoba Dariusza Rozuma, bez którego nie byłoby sumo w Polsce. W tym jednym aspekcie mogę powiedzieć, że nie znam nikogo, kto mógłby go zastąpić. Prezes łączy środowisko, co jest bardzo ważne. Mam nadzieję, że przepisy się zmienią i Darek będzie mógł ponownie kandydować na stanowisko prezesa w kolejnych wyborach.
Igrzyska Przedszkolaków i Młodzieży Szkolnej w Sumo to jedna z wielu inicjatyw PZS, które cieszą się olbrzymią popularnością. Czy może Pan zdradzić, jakie plany ma związek, aby jeszcze bardziej zachęcić dzieci do uprawiania tej dyscypliny sportu?
- Igrzyska są dla mnie jak moje dziecko i będę dbał cały czas o ich rozwój. Z perspektywy czasu mogę ocenić, że pomysł ich organizacji był genialnym posunięciem. Porównując pierwszą edycję z ostatnią, widać wzrost zainteresowania. Nawet przedszkole w Miliczu przyjechało w tym roku na zawody i jest zainteresowane dalszą współpracą. W tej chwili wprowadzamy do każdego przedszkola dohyo. Nie można zapomnieć też o klasie sportowej w popularnej Jedynce. W planach mamy propagowanie sumo w województwach, gdzie nie ma żadnego klubu – np. w pomorskim. Z kolei latem mamy wizję organizacji „sumo na plaży” w miejscowościach nadmorskich. Oczywiście przy tego typu akcjach będziemy pamiętać o osobach potrzebujących i realizować akcje charytatywne.
W przyszłym roku jedną z najważniejszych imprez sportowych w kraju będą World Games 2017. Na tej imprezie wystąpią reprezentanci Polski w sumo. Jak Pan widzi szanse naszych zawodników?
- Widzę przed naszą kadrą duże szanse medalowe. Osobiście mocno stawiam na Arona Rozuma. Zmieniając kategorię na wyższą, nabrał dynamiki i upatruję w nim nadzieje na złoty medal. Wysoką formą w tym roku wykazała się Olimpia Robakowska. Dodatkowo możemy liczyć na element zaskoczenia ze strony Mariny Rozum. Ostatniego słowa nie powiedzieli też przedstawiciele Samsona Kobylin. Najważniejsze obecnie jest dobre przygotowanie, które zostanie zweryfikowane we Wrocławiu. W sumo każdy, nawet najmniejszy błąd kończy się porażką, dlatego należy być skoncentrowanym na walce oraz postawionym przed sobą celu.
Przez lata miał Pan kontakt z różnymi dyscyplinami sportu. Warto wspomnieć choćby piłkę nożną, bo przecież wiadomo, że wspomagał Pan Astrę Krotoszyn dekadę temu. Co zdecydowało, że zaangażował się Pan tak mocno w sumo?
- Nadal mam sentyment do piłki nożnej. Grałem w Astrze, byłem w zarządzie i oddałem temu klubowi wiele serca. Nie da się zapomnieć lat, które tam zostawiłem. Do teraz przyjaźnię się z jednym z trenerów. Niestety, w piłce jest wiele złego i bardzo wielu ludzi wykorzystuje futbol dla własnych celów. Jeżeli angażuję się w jakiś projekt, to na sto procent. Nie ukrywam, że Darek Rozum widział we mnie potencjał. W odpowiednim czasie przekonał mnie do wsparcia swoim działaniem sumo. Było to autentyczne, a ludzie tutaj są w pełni oddani tej dyscyplinie. Z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że warto było zaangażować swoje siły. Dodatkowym aspektem przemawiającym za sumo była osoba mojego syna. Michał osiąga spore sukcesy w tym sporcie i jestem z tego powodu bardzo dumny.
Przed nami okres świąteczny. Czego życzyłby Pan wszystkim ludziom działającym w sporcie oraz kibicom wspierającym swoich idoli na arenach sportowych?
- Kibicom chciałbym przede wszystkim życzyć wielu niezapomnianych emocji sportowych oraz wzruszeń przy swojej ukochanej dyscyplinie. Zawodnikom samych sukcesów oraz medali na imprezach rangi krajowej i międzynarodowej. Z kolei przedstawicielom sumo – uplasowania się na podium podczas World Games 2017 we Wrocławiu.