Do naszej redakcji zgłosiła się mieszkanka Zdun, która opowiedziała nam o zaatakowaniu i pogryzieniu jej psa przez owczarka niemieckiego, należącego do sąsiada. Całe zdarzenie miało miejsce w Nowy Rok, krótko po północy. Będąc w stanie nietrzeźwym, właściciel owczarka wyszedł z nim bez smyczy. Zdunowianka podkreśla, że mężczyzna nie pierwszy raz naprzykrza się mieszkańcom kamienicy, w której doszło do tej sytuacji. Sprawą zajęła się krotoszyńska policja.
- Mąż nagrywał fajerwerki – opowiada kobieta. - Na sylwestrze był obecny również jego tata, któremu zmarła żona. Teść stwierdził, że idzie do domu, ale że jest schorowany, to mąż powiedział, iż go odprowadzi, by było bezpieczniej. Z racji tego, że ciągle strzelały petardy, psy nie były na podwórku przez cały dzień. Mąż założył więc im smycze, by poszły z nim.
Kiedy mężczyzna otworzył drzwi wejściowe kamienicy, wbiegł do niej duży owczarek niemiecki – bez smyczy – i od razu rzucił się na psa pani Anny, 4-miesięcznego szczeniaka. – Nagle usłyszałam głośny skowyt, więc pobiegłam szybko zobaczyć, co się stało – relacjonuje kobieta. – Krew lała się po całym korytarzu, ponieważ atakujący pies zacisnął szczęki na głowie mojego szczeniaka, czyli miejscu najbardziej czułym i ukrwionym. Normalnie ją szarpał w powietrzu. Właściciel agresywnego czworonoga był z dwoma kobietami -wszyscy byli pijani. Mężczyzna ledwo trzymał się na nogach. Można zobaczyć, jak ściany są poobijane, tak bardzo był nietrzeźwy – stwierdza mieszkanka Zdun.
Gdy owczarek szarpał szczeniaka, smycz automatycznie się zsunęła, bowiem piesek próbował uciec. Mąż pani Anny trzymał w tym czasie drugiego psa, owczarka środkowoazjatyckiego, na smyczy i nic nie mógł zrobić. – Mój pies wył z cierpienia – kontynuuje kobieta. – Jak wezwałam policję, to właściciel owczarka już wychodził, jakby nic się nie stało. Całe mieszkanie miałam zalane krwią. Mówią wszędzie w mediach, żeby w tym dniu o północy psy były z dala od tych wybuchów petard, to on sobie spacerował z nim w hałasie fajerwerków. Gdyby wtedy wyszło moje dziecko, doszłoby do tragedii.
Pani Anna nakazała właścicielowi groźnego czworonoga, żeby wyszedł z kamienicy, co spotkało się z jego agresywnym zachowaniem. Obrzucił ją stekiem wulgarnych wyzwisk. Kobieta wezwała więc policję. Gdy mundurowi przyjechali, poradzili jej, by udała się z psem do weterynarza.
- Ja nie piłam tego wieczoru, ale po północy wypiłam łyk szampana – mówi nasza rozmówczyni. - Poprosiłam policjantów, by mnie zbadali alkomatem, żeby sprawdzić, czy mogę autem pojechać do weterynarza. Na szczęście miałam zero promila. Funkcjonariusze po godzinie odszukali tamtego mężczyznę i powiedzieli, że jest tak pijany, iż nie jest w stanie z nikim rozmawiać – dodaje kobieta. Z pogryzionym szczeniakiem udała się do weterynarza. Ranna suczka o imieniu Linda mocno krwawiła, więc nie można było zszyć ran, żeby nie doszło do wytworzenia się krwiaka. Psu podano antybiotyki. - Tamten mężczyzna nawet nie przyszedł przeprosić i do tej pory nie zwrócił pieniędzy za leczenie – przyznaje nasza rozmówczyni.
Nie pierwsza to sytuacja, w której właściciel owczarka naprzykrza się mieszkańcom kamienicy. – Rok temu wjechał na nasze podwórko traktorem, zdewastował szamba itd. – oznajmia pani Anna. - Wyzywał mnie od najgorszych. Notorycznie tu przychodzi. W regulaminie jest napisane, że psy mają być wyprowadzane na smyczy. Kogo to dotyczy? Obcy mogą przychodzić z psami bez smyczy? – pyta retorycznie zdunowianka. -Ten człowiek jest nieobliczalny – mówi dalej. - Gdy był tutaj w tamtym roku, to mi groził, że jak będę „skakać”, to na mnie mafię naśle... – kończy mieszkanka kamienicy w Zdunach.
Poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie rzecznika prasowego Komendy Powiatowej Policji w Krotoszynie. - Dwadzieścia minut po północy, a więc już w nowym roku, doszło do tego zdarzenia na rynku w Zdunach – informuje mł. asp. Piotr Szczepaniak. - Mieszkanka zgłosiła pogryzienie psa przez innego psa. Na miejscu policjanci przyjęli jej wersję i rozpytali na tę okoliczność właściciela psa, który pogryzł szczeniaka. Po rozpoznaniu całości sprawy postanowiono, że mężczyzna zostanie ukarany mandatem w wysokości 250 złotych – wyjaśnia rzecznik prasowy KPP w Krotoszynie.
MICHAŁ KOBUSZYŃSKI