Z Dariuszem Rozumem, prezesem Polskiego Związku Sumo i prezydentem Europejskiej Federacji Sumo, na temat Poland Open oraz zbliżających się mistrzostw Świata w Mongolii rozmawiał Grzegorz Nowak.
Kolejne Międzynarodowe Mistrzostwa Polski Poland Open za nami. Jak ocenia Pan tegoroczną edycję?
- Impreza zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie udziałem najlepszych reprezentacji. Nie było jedynie Rosjan. Z kolei Azerowie i Gruzini to dzisiaj czołówka europejskiego sumo, szczególnie w ciężkich kategoriach – od 100 kg w górę. Przyjechała silna obsada, nawet na mistrzostwach Europy nie było takiego potencjału. W tych kategoriach było po trzech, czterech zawodników z danego państwa i nasi zawodnicy mieli co robić. Reprezentacje Litwy i Węgier miały mocne składy. Erika Makai w open była druga, pechowo przegrywając – ku mojej uciesze – z Olimpią Robakowską. To mistrzyni świata z 2010 roku z Warszawy. Nie można zapomnieć o Arnoldzie Papie, który jest młodym chłopakiem z bardzo dużym potencjałem. Tak więc było to bardzo mocne Poland Open. Cieszy mnie, że Polacy mieli co robić, aby odpowiednio się sprawdzić przed mistrzostwami świata w Mongolii.
Siedem medali zdobytych na własnym terenie to powód do zadowolenia. Jak Pan ocenia start zawodników z powiatu krotoszyńskiego?
- Uważam, że zaprezentowali się dobrze. Byłem zaskoczony na plus postawą Oli Bzodek. Dość nieszczęśliwie przegrał walkę o złoto Patryk Swora, który tego dnia prezentował dobrą formę i pierwsze miejsce było w jego zasięgu. Te dwa srebrne medale zawodników z Kobylina plus pięć krążków krotoszynian pokazują, że nie zawiedliśmy. Wygrana Mariny Rozum była niespodzianką, bo Olimpia Robakowska rządzi w tej kategorii od wielu lat. Słabsza postawa Niemki Kerstin Schmidtsdorf świadczy o tym, że dziewczyny są dobrze przygotowane do MŚ. Jeżeli chodzi o brązowy medal Oli Rozum w grupie seniorskiej, to mogę się jedynie cieszyć. Bałem się trochę o Arona po słabszym występie na ME, który miał gdzieś swoje podłoże. Wydaje mi się, że wraca powoli do formy psychicznej, bo o formę fizyczną nie muszę się martwić. Mimo ciężkiego losowania wypadł dobrze. Już na początku walczył z groźnym Azerem. Następnym rywalem był mocny Gruzin, u którego samej muskulatury można było się przestraszyć. Smuci mnie słabsza postawa Jacka Piersiaka w open. Liczyłem na coś więcej z jego strony. Mam nadzieję, że był to jedynie wypadek przy pracy.
Dobry występ Olimpia Robakowska przypłaciła kontuzją barku. Czy trzy tygodnie wystarczą, aby zdolna zawodniczka wróciła do optymalnej formy na MŚ? Jak kadrowicze spędzą czas przed wyjazdem do Mongolii?
- 16 lipca zaczęliśmy kolejne zgrupowanie w Krotoszynie. Będziemy szlifować formę. Olimpia ma przed sobą dwa tygodnie intensywnej rehabilitacji. Na szczęście nic tam się nie złamało ani nie zerwało, to jedynie stłuczenie. Można powiedzieć – szczęście w nieszczęściu.
Na zakończenie pytanie odnośnie MŚ w Mongolii. Z natury jest Pan urodzonym optymistą. Jak zatem widzi Pan szanse naszej kadry na najważniejszej imprezie w tym roku?
- Liczę na to, że wreszcie Olimpia doczeka się medalu. Mimo wszystko może uda się zdobyć krążek w drużynówce dziewcząt. Mam też cichą nadzieję, że ubiegłoroczny wicemistrz świata z Warszawy – Michał Luto – oraz Jacek Piersiak gdzieś otrą się o ten medal. Jeśli będą dwa krążki, to będę szczęśliwy.