Zgłosiła się do nas mieszkanka gminy Zduny, która od jakiegoś czasu otrzymuje listy z nakazem zapłaty. Opisany poniżej przypadek można uznać za błąd systemu, ale czy na pewno?
A mogło to przytrafić się każdemu z nas. - Pewnego dnia w swojej korespondencji odkryłam list z jakiegoś nieznanego mi banku – opowiada kobieta. - Imię i adres się zgadzały, natomiast nazwisko było inne. Zbagatelizowałam to pismo i wyrzuciłam. Tymczasem coraz częściej zaczęłam otrzymywać podobne listy bankowe. Zadzwoniłam do banku, żeby wyjaśnić tę sprawę. Pani z banku poprosiła, żeby otworzyć list i podać numer konta. To były dwa listy. Po otwarciu okazało się, że jeden dotyczył konta osobistego i było na nim niewielkie zadłużenie oraz informacja, że nie odnotowano wpływów od dwóch miesięcy. Drugi dotyczył karty kredytowej i jej zadłużenia, też stosunkowo niewielkiego. Wyjaśniłam, że nazywam się inaczej i że wystąpiła jedynie zbieżność imienia i adresu. Pani obiecała zająć się tą sprawą – mówi mieszkanka gminy Zduny.
Później nasza rozmówczyni miała trochę spokoju, ale do czasu. Okazało się bowiem, że była to przysłowiowa cisza przed burzą. - Pewnego pięknego dnia dostałam list z Kruka – kontynuuje kobieta. - Zdenerwowałam się już mocno i zadzwoniłam wyjaśnić sprawę. Pan przyjął wyjaśnienie. Tymczasem znowu zaczęły przychodzić przesyłki z innych banków, z jakichś firm windykacyjnych. Napisałam oświadczenie, że pod wskazanym adresem nie mieszka osoba wypisana na kopercie i zaniosłam to na pocztę. Jakiś czas miałam spokój – wyjaśnia.
Ale gdy kobieta chciała kupić telewizor na raty, okazało się, że żaden z banków nie uznał jej zdolności kredytowej. - Po wyjaśnieniu sprawy z bankiem i Krukiem znowu poszłam kupić telewizor na raty i tym razem miałam zdolność kredytową – informuje mieszkanka gminy Zduny. – Z listami bankowymi długo miałam spokój dzięki listonoszom, którzy – w myśl mojego oświadczenia – nie doręczali mi listów, które de facto nie były do mnie.
Jakiś czas później bank zadzwonił z propozycją dotyczącą założenia konta kredytowego. – Miałam przygotować pewne dokumenty i po kilku dniach kurier miał mi dostarczyć umowę – tłumaczy nasza czytelniczka. - Tymczasem bank w piśmie stwierdził, że nie spełniałam jego warunków! To szok, znowu nie miałam zdolności kredytowej? Na domiar złego dzień później pojawił się komornik! Przyszedł do pani, która mój adres podała jako korespondencyjny. Wyjaśniłam po raz kolejny, że nikt o podanym przez komornika nazwisku tu nie mieszka. Adres się zgadza i nic poza tym. Komornik poszedł, a ja zostałam sama, wściekła na jakąś panią, rocznik 85, która podawała mój adres kolejnym bankom, w których otwierała konta, zaciągała kredyty i nie wiem, w jaki jeszcze sposób naciągała.
Zdezorientowana kobieta zadaje wiele pytań, na które nie ma pewnych odpowiedzi. Co to za system? Dlaczego straciła zdolność kredytową? Czy komornik znalazł poszukiwaną osobę? – Kto zwróci mi koszty rozmów telefonicznych z bankami, które przeprowadziłam w celu wyjaśnienia sprawy? – pyta retorycznie. - Czy nadal będą przychodziły na pocztę listy ze wskazaniem na mój adres, mimo że nie mieszka tu nikt o podawanym nazwisku?
O komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się do rzecznika prasowego krotoszyńskiej policji. Jak zaznaczył, nie zna tej sprawy. – Ta pani powinna zgłosić to na policję, bo może być to rozpatrywane pod kątem wyłudzenia - stwierdza młodszy aspirant Piotr Szczepaniak.
(TOLDO)