Na początku listopada pisaliśmy o zamiarach prywatyzacji szkolnych stołówek. Realizacja tego pomysłu miałaby zaowocować oszczędnościami w gminnym budżecie rzędu kilkuset tysięcy złotych rocznie. Jak się okazuje, rodzice uczniów oraz pracownicy stołówek nieprzychylnie odnoszą się do zamysłu krotoszyńskich urzędników.
Takie wnioski można wysnuć po spotkaniu, które odbyło się przed kilkoma dniami w Szkole Podstawowej nr 8, a w którym uczestniczyli rodzice, radni i przedstawiciele magistratu. Warto dodać, że w tej placówce z posiłków korzysta prawie 300 uczniów, wliczając w to gimnazjalistów z Czwórki.
Przypomnijmy, co na październikowej sesji Rady Miejskiej mówił o szkolnych stołówkach wiceburmistrz Ryszard Czuszke. - Staramy się uzgodnić nowy sposób ich prowadzenia. Pomieszczenia mamy świetnie wyposażone, ale brakuje pomysłu, jak one powinny funkcjonować. Dobrym przykładem jest Kalisz, gdzie stołówki prowadzone są przez podmioty zewnętrzne, czyli niepodlegające pod organ prowadzący placówkę oświatową – tłumaczył R. Czuszke, po czym dodał, że na przykład w Niemczech powszechne jest prowadzenie szkolnych jadalni przez stowarzyszenia. – Myślę, że to właśnie jest słuszne rozwiązanie – stwierdził wówczas wiceburmistrz, nie kryjąc przy tym, iż szukanie dobrego pomysłu na prowadzenie szkolnych stołówek jest kolejną próbą racjonalizacji gminnych wydatków.
W tej chwili koszt jednego szkolnego obiadu to niecałe 3 złote. Po wprowadzeniu zmian w stołówkach cena ta znacznie by wzrosła, co oczywiście niepokoi rodziców. Nie wszystkich bowiem byłoby stać na wykupienie posiłków dla swoich pociech, zwłaszcza jeżeli do szkoły uczęszcza więcej niż jedno dziecko. Owszem, jeśli rodzina spełni kryterium finansowe (czyli dochód na jednego członka rodziny poniżej określonej kwoty – przyp. red.), to z mocy ustawy dziecko powinno otrzymać darmowy obiad. Ale – jak uzasadniali rodzice – wielu osobom brakuje, nawet po podniesieniu kryterium dochodowego, ledwie paru złotych do spełnienia wspomnianego wymogu.
R. Czuszke stwierdził, że są trzy możliwości – albo stołówki przejmą stowarzyszenia, albo urząd ogłosi przetarg na ich prowadzenie, albo nic się nie zmieni i będą one funkcjonować na dotychczasowych zasadach. Mieszkańcy byli zgodni co do tego, że firm zewnętrznych w szkołach nie chcieliby widzieć, argumentując swoje stanowisko marną jakością usług cateringowych. Koncepcja prowadzenia działalności gospodarczej przez kucharki też nikomu nie przypadła do gustu. Niektórzy przekonywali, że te panie nie mają szans utrzymać się z posiłków wydawanych dzieciom. Wiceburmistrz tłumaczył, że w takim przypadku można by pomyśleć o dodatkowych zyskach i przygotowywać obiady również dla osób z zewnątrz. Ale i ta idea spotkała się ze sprzeciwem. Zarówno rodzice, jak i dyrektorzy placówek oświatowych stanowczo nie zgadzają się na wpuszczanie do szkół obcych osób, głównie ze względów bezpieczeństwa.
W trakcie spotkania w SP nr 8 żadne wiążące decyzje nie zapadły. – Nie upieramy się przy naszych pomysłach. Nie wprowadzimy zmian w funkcjonowaniu szkolnych stołówek bez społecznego poparcia – skonstatował R. Czuszke.
ANDRZEJ KAMIŃSKI