Piotr Bochyński to postać znana w krotoszyńskiej społeczności. Pełni obecnie funkcję prezydenta Lions Clubu Krotoszyn. Od ponad dwudziestu lat działa w ruchu Lions, którego główną ideą jest stwierdzenie: „We serve” – „służymy”. O działalności w LC Krotoszyn, celach stowarzyszenia i osiągnięciach w trakcie 25 lat istnienia z P. Bocheńskim rozmawiała Alina Kiszenia.
Proszę przybliżyć nieco naszym Czytelnikom specyfikę działalności Lions Club Krotoszyn.
- Swoją główną działalność skupiamy na pomocy potrzebującym z terenu powiatu krotoszyńskiego. Pomoc ta polega na realizacji projektów służących całej społeczności, jak i wspieraniu konkretnych osób.
Od jak dawna należy Pan do Lions Clubu Krotoszyn?
- Moja historia z ruchem lioneskim rozpoczęła się jeszcze w czasach licealnych, kiedy to wraz z grupą znajomych i przyjaciół założyliśmy w Krotoszynie jeden z pierwszych w Polsce klubów Leo. Kluby Leo to młodzieżowe organizacje, działające przy klubach Lions – pomagające w działalności tych klubów, ale również realizujące własne projekty o charakterze charytatywnym. Oba kluby powstały jako jedne z pierwszych w Polsce, dodatkowo – jako pierwsze w miastach o wielkości Krotoszyna. Później nastąpił wyjazd na studia do Poznania, więc siłą rzeczy moja aktywność była nieco mniejsza. Dopiero, nazwijmy to, „po powrocie” do Krotoszyna przyszedł czas, aby działać dalej, bardziej się zaangażować. I mniej więcej wtedy padła propozycja, aby wstąpić w szeregi „dorosłego” klubu, Lions Clubu Krotoszyn.
Co skłoniło Pana do wstąpienia w szeregi stowarzyszenia?
- Odpowiedź jest bardzo prosta – chęć pomagania innym. Człowieka w życiu spotykają różne koleje losu – dopóki istnieje taka możliwość, to każdy z nas powinien pomagać. Nigdy nie wiadomo, czy kiedyś sam takiej pomocy nie będzie potrzebował, więc jeżeli starcza sił i środków na to, by pomagać, to należy to czynić. A dobro zawsze wraca. Wiem, bo sam tego doświadczyłem – ze strony moich Przyjaciół – i tych z Klubu, jak i spoza niego. Bardzo jestem Im za to wdzięczny.
I stało się tak, że w zeszłym roku wybrano Pana na prezydenta krotoszyńskiego Lions Clubu. Na czym polega pełnienie tej funkcji?
- Klub zrzesza w tej chwili 29 członków, każdy z nich jest zaangażowany w jego działalność, odpowiada za jakiś fragment naszej aktywności. Mamy Zarząd Klubu – w nim pierwszego i drugiego Wiceprezydenta, Sekretarza, Skarbnika, Mistrza Klubu, oprócz tego różne komisje wewnętrzne, odpowiedzialne za poszczególne projekty… A rolą Prezydenta jest koordynować te wszystkie działania. Myślę, że przyznają to moi poprzednicy, jak i następcy w pełnieniu tej funkcji.
Proszę powiedzieć, jak to jest być Lionem..?
- Być Lionem to przede wszystkim znaczy służyć i pomagać, ale także realizować się na płaszczyźnie społecznej i osobistej. Być Lionem to również mieć świadomość przynależności do największej organizacji charytatywnej na świecie, to możliwość poznawania wielu osób, a znajomości te przeradzają się często w wieloletnie przyjaźnie.
Czy trudno w natłoku spraw codziennych znaleźć czas na działalność w LC Krotoszyn?
- Przyznam – nie jest to zadaniem prostym. Myślę, że nie dotyczy to tylko i wyłącznie mnie, jako Prezydenta Klubu, ale każdego z nas, członków Lions Clubu Krotoszyn. I tak sobie myślę, że to między innymi jest właśnie lionizm – pomimo spraw codziennych znajdujemy czas na to, żeby pomagać.
Przed kilkoma dniami świętowaliście 25-lecie LC Krotoszyn, o czym pisaliśmy na naszych łamach. Jak się udały uroczystości?
- W moim przekonaniu, ale i w przekonaniu nas wszystkich – udały się i to bardzo. Wielka w tym zasługa naszego Kolegi – Wiesława Bieleckiego, który czuwał nad tym, aby to wszystko się powiodło. Zaangażowali się w to wymagające zadanie wszyscy koledzy, bez wyjątku. Cieszymy się, że w uroczystościach wzięli udział przedstawiciele władz samorządowych, różnego rodzaju instytucji, organizacji, firm ale i osoby indywidualne, które nas wspierają. W 25-leciu wzięli także udział członkowie zaprzyjaźnionych z nami klubów z Polski, Niemiec, Danii oraz Rumunii. Swoją obecnością zaszczycił nas Gubernator Okręgu 121 Polska – Pan Zdzisław Ryszkowski z Lions Clubu Olsztyn oraz władze naszej Strefy i Regionu. Dziękujemy wszystkim za obecność, również tym, którzy z różnych przyczyn nie mogli się pojawić. Cieszymy się bardzo, że padły pewne deklaracje odnośnie darowizn i wpłat na nasze konto, jako Organizacji Pożytku Publicznego.
Ćwierć wieku to długi okres. Wiele w tym czasie uczyniliście dla mieszkańców Ziemi Krotoszyńskiej…
- Pozwoli Pani, że wymienię kilkanaście najważniejszych: dostawy sprzętu i wyposażenia medycznego dla krotoszyńskich szpitali według listy potrzeb przez nie sporządzonych,zakup sprzętu i wyposażenia dla przedszkoli i szkół, w tym przedszkoli i szkół z oddziałami integracyjnymi oraz Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Konarzewie, zakup wyposażenia Niebieskiego Pokoju do przesłuchań dla dzieci doświadczających przemocy w rodzinie, organizacja imprez dla dzieci niepełnosprawnych, takich jak Dzień Dziecka, baliki, wycieczki,organizacja olimpiad z języka niemieckiego i angielskiego, połączona z finansowaniem wyjazdu ich laureatów za granicę, organizacja kolonii letnich dla dzieci z najuboższych rodzin powiatu krotoszyńskiego, fundowanie stypendiów dla najbardziej uzdolnionych dzieci i młodzieży z terenu powiatu krotoszyńskiego, organizacja – wspólnie z LC Calisia, a wkrótce z LC Jarocin – koncertów znanych artystów, założenie i opieka przez wiele lat nad jednym z pierwszych klubów LEO w Polsce – LEO CLUB Krotoszyn, a wkrótce założenie i opieka nad LEO CLUB Koźmin Wielkopolski, wyposażenie i prowadzenie jedynej w powiecie bezpłatnej wypożyczalni sprzętu rehabilitacyjnego, pomoc indywidualna dla mieszkańców powiatu, związana przede wszystkim z potrzebami wynikłymi z ciężkich, przewlekłych chorób i trudnej sytuacji materialnej.
Troszkę się tego nazbierało, łącznie przekazaliśmy w formie rzeczowej i finansowej przez te 25 lat około 2,5 mln złotych na różne potrzeby, jakie powstały i jakie nadal istnieją w naszym powiecie… Pozwoli Pani, że na koniec, jako Prezydent Lions Clubu Krotoszyn, podziękuję wszystkim, bez wyjątku, za okazywaną nam pomoc i wsparcie, dzięki czemu możemy realizować naszą lioneską ideę: „We serve” – „służymy”. A prywatnie raz jeszcze dziękuję gronu moich wspaniałych Przyjaciół i tych z Klubu, i tych spoza niego, za to po prostu, że jesteście zawsze przy mnie. Dziękuję też Olce i Mateuszowi, że rozumiecie, że tato ma trochę mniej czasu dla Was i za to, że tam, gdzie możecie, to jesteście ze mną przy naszych lioneskich akcjach. Dobro zawsze wraca.