Opalanie to nieodłączna czynność w wakacyjne, słoneczne dni. Trzeba jednak wiedzieć, jak robić to bezpiecznie, by nie narazić się na słoneczne poparzenia.
Mając możliwość spędzenia czasu na słońcu, należy odstawić jakiekolwiek inne środki opalające i powiedzieć solarium – nie.
Nad wodą
Najlepiej jest złapać piękną, brązową opaleniznę nad morzem lub na basenie. Niewiele kobiet wielbi bezczynne leżenie na działce czy na podwórku, gdyż jest to po prostu męczące. Nad morzem możemy pograć w plażówkę, pobiegać, a należy wiedzieć, że opalaniu sprzyja dużo ruchu. Podczas kąpieli także szybciej się opalimy, ponieważ woda odbija promienie słoneczne, potęgując tym samym opalanie skóry. Nie należy zapomnieć jednak o kosmetykach ochronnych, które koniecznie trzeba stosować w słoneczne dni. Przebywając kilka godzin dziennie na plaży, należy smarować się mocnymi filtrami, ponieważ bez nich słońce boleśnie poparzy naszą skórę. Istnieje też wiele produktów, które przyspieszają opalanie lub opalają na brązowo – są one przeznaczone dla osób, których skóra pod wpływem słońca przybiera kolor czerwony.
Sztuczna opalenizna
Zdecydowanie niebezpieczną formą opalania są wizyty w solarium. Promieniowanie, na jakie jesteśmy tam narażeni, zagraża naszemu zdrowiu. Skóra osób, które regularnie w taki sposób się opalają, szybciej się starzeje. Sztuczne promienie niszczą także włosy i paznokcie. Największym zagrożeniem jednak jest rak skóry. Szansa na zachorowanie wzrasta z każdą kolejną wizytą. – To jedyny powód, dla którego nigdy się nie wybiorę na solarium – mówi Agnieszka. Wiele osób twierdzi, że solarium dobrze przygotowuje naszą skórę przed opalaniem na słońcu, tyle że jest to mit.
Opalenizna z tubki
Liczne grono kobiet, nie mając możliwości opalania się na słońcu, korzysta z samoopalaczy i balsamów brązujących. Są to jedne z najpopularniejszych produktów do uzyskania pięknej opalenizny. Występują w formie żelu lub kremu, który trzeba dokładnie rozsmarować po całej powierzchni naszego ciała. Stosując te wynalazki, musimy jednak bardzo uważać, gdyż nierówno rozsmarowane mogą zostawić widoczne smugi, które pojawiają się dopiero po jakimś czasie. – Używałam już kilka samoopalaczy i początkowo opalenizna robiła wrażenie. Później natomiast schodziła nierównomiernie, przez co byłam cała w ciapki! – przyznaje Iza. Wybór produktów tego typu jest naprawdę spory i wciąż powstają nowe. Niektóre z nich są tańsze, inne droższe, lecz każda z pań powinna znaleźć coś dla siebie. Istnieje również możliwość opalania natryskowego. To również bezpieczna forma opalania. Nie niszczy bowiem skóry i nadaje naturalną opaleniznę. Wadą jest jedynie cena, gdyż na taki zabieg trzeba wydać około 100zł i należy powtarzać go przynajmniej dwa razy w miesiącu, by opaleniznę taką utrzymać.
(ILA)