
Czy można zdać egzamin, a jednocześnie go nie zdać..? Okazuje się, że można. Dowodem na to jest historia opowiedziana nam przez Anetę Szymanowską, która ubiegała się o stopień zawodowy nauczyciela mianowanego.
Bohaterka tego tekstu jest nauczycielką kontraktową w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym im. ks. Jana Twardowskiego w Konarzewie. Starając się o stopień zawodowy nauczyciela mianowanego, przeszła całą trzyletnią procedurę, została dopuszczona do egzaminu, który zdała, po czym otrzymała potwierdzenie i gratulacje, a potem się dowiedziała, że… No właśnie.
- Byłam przekonana, że, podobnie jak moi koledzy, zrobiłam to, co trzeba, by wszystko odbyło się gładko i bezproblemowo. Jak się okazało, myliłam się… – mówi Aneta Szymanowska.
Hura, egzamin zdany…
Pracująca w Konarzewie nauczycielka staż awansowy rozpoczęła 1 września 2010 roku. - Opracowałam plan rozwoju zawodowego, zatwierdzony przez dyrektor SOSW, a w nim zadania i formy ich realizacji. Od swojej dyrekcji 14 czerwca 2013 roku otrzymałam pozytywną ocenę dorobku zawodowego – opowiada Szymanowska. W owej ocenie dyrekcja opisała, czego nauczycielka dokonała w celu uzyskania kolejnego stopnia awansu. Napisała więc m.in. o systematycznym dokształcaniu, dzięki któremu nauczycielka pogłębiała wiedzę i umiejętności zawodowe, jak również o aktywnym udziale, jako terapeutka bezpośrednio pracująca z dziećmi, w pracach zespołu wczesnego wspomagania rozwoju małego dziecka i jego rodziny.
- W stosownym czasie złożyłam wszystkie dokumenty w Starostwie Powiatowym w Krotoszynie, któremu podlega konarzewska placówka. Okazałam ukończenie studiów wyższych zawodowych na kierunku pedagogika o specjalności wspomaganie rozwoju i korekcja osobowości młodzieży i osób dorosłych, dyplom studiów magisterskich z pedagogiki ogólnej oraz dyplomy ukończenia studiów podyplomowych: z wczesnej interwencji i wspomagania rozwoju małego dziecka; z pedagogiki leczniczej; wczesnego wspomagania rozwoju i edukacji uczniów autystycznych; a także świadectwo ukończenia kursu kwalifikacyjnego w zakresie oligofrenopedagogiki – wymienia Szymanowska.
Wydział Edukacji krotoszyńskiego starostwa niczego niewłaściwego się w dokumentacji nie dopatrzył, albowiem 19 czerwca nauczycielka została powiadomiona, iż spełniła wymogi formalne, w związku czym jest dopuszczona do egzaminu na stopień nauczyciela mianowanego, który zaplanowano na 16 lipca 2013 roku. - Według mnie pani Szymanowska spełniła wszelkie wymogi – oświadcza Daria Rakowiecka-Nowacka, dyrektor SOSW w Konarzewie.
- Na egzaminie poszło wszystko po mojej myśli. Byłam zadowolona i wiedziałam, że zostałam dobrze oceniona. Następnego dnia naczelnik wydziału Barbara Jakubek przesłała mi potwierdzające ten fakt zaświadczenie wraz z życzeniami sukcesów w pracy zawodowej i życiu osobistym – opowiada nauczycielka.
Wicestarosta zdecydował inaczej
I na tym radosne momenty się skończyły, gdyż na uroczystość wręczania dyplomów Szymanowska zaproszona już nie została. Okazało się bowiem, iż 30 sierpnia 2013 roku wicestarosta Krzysztof Kaczmarek podpisał decyzję… odmawiającą pani Anecie nadania stopnia awansu zawodowego nauczyciela mianowanego.
Jak to możliwe, że naczelnik wydziału pogratulowała nauczycielce zdanego egzaminu, mimo iż ta – jak się okazuje – awansu nie uzyskała? – Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 1 marca 2013 w sprawie uzyskiwania stopni awansu zawodowego przez nauczycieli (Dz. U. Z 2013 r., poz. 393) stanowi, iż postępowanie administracyjne rozpoczyna się od analizy formalnej wniosku. Po spełnieniu wymogów formalnych nauczyciel zostaje dopuszczony do egzaminu. Na podstawie art. 9g ust. 9 ustawy z dnia 26 stycznia 1982 – Karta Nauczyciela (Dz. U. z 2014 r. poz. 191 j.t.) komisja egzaminacyjna wydaje nauczycielowi zaświadczenie o zdaniu egzaminu. Takie zaświadczenie otrzymała również nauczycielka, której sprawa dotyczy – taką oto odpowiedź na postawione wyżej pytanie otrzymaliśmy z Wydziału Edukacji. Czyli zaświadczenie o zdaniu egzaminu Szymanowska otrzymała. Dlaczego zatem nie uzyskała stopnia awansu? Oto jest pytanie.
W uzasadnieniu decyzji dotyczącej odmowy nadania Szymanowskiej stopnia nauczyciela mianowanego czytamy, iż nie posiada ona kwalifikacji do nauczania przedmiotów: funkcjonowanie w środowisku i plastyka w gimnazjum specjalnym dla dzieci i młodzieży z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym lub znacznym. I niby wszystko jasne, tyle że… – Nie ma takich studiów podyplomowych – oznajmia Szymanowska. – Moim zdaniem do nauczania tego przedmiotu upoważnia mnie ukończenie oligofrenopedagogiki – dodaje.
Póltora roku później: trwa postępowanie…
Jednak nie chcąc wchodzić w konflikt z organem prowadzącym, nauczycielka była skłonna ukończyć kolejne studia, byle uzyskać stopień awansu. Ale jakie? – Ponownie udałam się do naczelnik Jakubek z pytaniem, jakie studia podyplomowe mam skończyć, by spełnić wymagania. Niestety, niczego się nie dowiedziałam. Usłyszałam jedynie, że ona tego nie wie – twierdzi Szymanowska.
Nieco później, bo 17 grudnia 2013, Wielkopolski Kurator Oświaty uchylił decyzję starosty krotoszyńskiego, wytykając organowi prowadzącemu wiele popełnionych po drodze błędów, ale to nie zmieniło sytuacji. Jednak kuratorium nie zgodziło się z wnioskiem o zmianę decyzji na pozytywną ani z tym, by wszelkie wątpliwości były “rozpoznawane na jej (nauczycielki) korzyść”.
Dlaczego starostwo nie zmieniło decyzji na pozytywną, mimo iż Wielkopolski Kurator Oświaty uchylił decyzję wicestarosty? – Strona (nauczycielka – przyp. red.) skorzystała z prawa do skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, co wstrzymało przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia – wyjaśnia Barbara Jakubek z Wydziału Edukacji. Sąd wniósł o oddalenie skargi.
Dopiero 24 listopada 2014 (blisko półtora roku po egzaminie…) starosta krotoszyński otrzymał odpis prawomocnego wyroku WSA w Poznaniu wraz z aktami przedmiotowej sprawy. Jak informuje nas Wydział Edukacji, w chwili obecnej trwa postępowanie administracyjne w tej sprawie i z uwagi na jej indywidualny charakter starosta nie może udzielić informacji dotyczących podejmowanych działań…
Co dalej?
Warto teraz zadać pytanie, kto powinien zająć się wyjaśnieniem tej sprawy? Logiczna odpowiedź byłaby taka – organ prowadzący. Ale… – Ma to zrobić ta sama osoba, która najpierw zaakceptowała dokumentację, a braku – niezrozumiałego dla większości środowiska – doszukała się dopiero po tym, gdy pogratulowała mi zdanego egzaminu..? - pyta retorycznie Szymanowska.
Trudno sobie wyobrazić, co odczuwa zainteresowana nauczycielka, jaki stres, nota bene związany z pracą, którą kocha, przeżywa już od kilkunastu miesięcy. O ewidentnej stracie finansowej, co oczywiście też jest bardzo ważne, już nawet nie wspominamy.
Mnożą się kolejne pytania. Jakim cudem nauczycielka, co do kwalifikacji której organ prowadzący miał jakiekolwiek wątpliwości, została dopuszczona do egzaminu?
Czy to niedopatrzenie organu prowadzącego? A może nierozumienie w sumie dość jasnych przepisów? Jakkolwiek by nie było, najbardziej na tym cierpi nauczycielka, która od półtora roku tkwi w martwym punkcie. A końca sprawy nie widać. Warto też zapytać o to, kto – o ile w ogóle – poniesie konsekwencje, jeżeli okaże się, że to pani Aneta ma rację? A druga sprawa, czy będzie ona mogła liczyć na zadośćuczynienie finansowe?
Zastanawiające są słowa, jakie w rozmowie z nami wypowiedział starosta. - To nie jedyny taki przypadek, ale do świąt nie jestem w stanie się tym zająć. W najbliższym czasie zapoznam się z tą sprawą, więc póki co nie wyrokuję, kto ma rację. Zasięgnę opinii w kuratorium. Chcę uzdrowić sytuację oświaty w starostwie, by była postrzegana na plus, a nie na minus… - powiedział starosta Stanisław Szczotka, który objął stanowisko z dniem 1 grudnia, więc – co zrozumiałe –opisanej przez nas sprawy jeszcze nie zna w szczegółach.
ANDRZEJ KAMIŃSKI / ŁUKASZ CICHY