Biały Orzeł Koźmin Wlkp. podejmował na boisku w Dobrzycy sąsiada w ligowej tabeli – Grom Wolsztyn. Gospodarze przystępowali do pojedynku, znając wszystkie dobre i złe strony rywala. Na nic to się jednak nie zdało, bowiem niewykorzystanie wielu dogodnych okazji bramkowych sprawiło, że to przeciwnicy zdobyli komplet punktów.
Dzięki bardzo dobrej pracy sztabu szkoleniowego Białego Orła w tygodniu udało się pozyskać dwie płyty z meczami sobotniego rywala. – Goście przyjechali osłabieni brakiem lewego pomocnika, który w dużej mierze tworzył grę zespołu. Zwróciłem chłopakom uwagę na Krzysztofa Piosika oraz na to, że cechą charakterystyczną zespołu z Wolsztyna jest słabsza końcówka – zapowiadał przed spotkaniem trener Maciej Dolata.
Początek spotkania zdecydowanie należał do gospodarzy. W ciągu niespełna dziesięciu minut Orzełki stworzyły sobie trzy stuprocentowe okazje do strzelenia gola. Za każdym razem etatowy strzelec drużyny Adam Staszewski nie potrafił ulokować piłki w siatce. – Po bardzo dobrym kwadransie chłopcy, zamiast pójść za ciosem, podłamali się. Oddaliśmy pole gry, z czego niestety rywale skrzętnie skorzystali – powiedział M. Dolata.
Goście objęli prowadzenie w niezbyt groźnej sytuacji. Po szybkim wykonaniu autu z lewej strony boiska sam w polu karnym znalazł się Marcin Grolewski. Napastnik z Wolsztyna bez wahania uderzył mocno, a piłka ugrzęzła w długim rogu bramki. Tomasz Naglak wyciągnął się jak struna, a mimo to nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję. Nie minęły trzy minuty, a szansę na remis mieli gospodarze. Po rzucie wolnym z 20 metrów uderzał Jakub Namysłowski. Silnie bitą futbolówkę bramkarz przyjezdnych sparował na poprzeczkę.
Druga odsłona rozpoczęła się od wyśmienitej okazji dla Orzełków. Po rajdzie Staszewskiego prawym sektorem boiska w sytuacji sam na sam znalazł się Namysłowski. Ponownie lepszy okazał się bramkarz przyjezdnych. Koźminianie dopięli swego dopiero w 80. minucie potyczki. Po dośrodkowaniu ze skrzydła główkował Staszewski. Piłka po odbiciu się od poprzeczki oraz murawy wróciła na boisko. Dobrze ustawiony asystent sędziego zauważył, że futbolówka minęła całym obwodem linię bramkową, dzięki czemu miejscowi doprowadzili do remisu. Kiedy w końcu udało się strzelić upragnioną bramkę, zabrakło koncentracji w szykach obronnych. Po dwójkowej akcji w sytuacji jeden na jeden z Naglakiem znalazł się Marek Fórmaniak i z zimną krwią posłał piłkę obok wychodzącego bramkarza koźminian. Końcowy rezultat ustalił jeszcze po rykoszecie Grolewski. – Po takim meczu mogę odczuwać tylko wielką frustrację. Stworzyliśmy sobie niewyobrażalną liczbę sytuacji do strzelenia bramki, jednak żadnej nie potrafiliśmy wykorzystać. O tym meczu musimy jak najszybciej zapomnieć i postarać się o powetowanie strat na innych boiskach. Zakładaliśmy, że jesienią zdobędziemy 22-25 punktów. Cel nadal jest do zrealizowania - podsumował trener Dolata.
Biały Orzeł Koźmin Wielkopolski – Grom Wolsztyn 1:3 (0:1)
BRAMKI: 0:1 – Marcin Grolewski ( 32’), 1:1 – Adam Staszewski (80’ głową), 1:2 – Marek Fórmaniak (83’), 1:3 – Marcin Grolewski (89’)
BIAŁY ORZEŁ: Naglak – Kubiak, Baran, J. Namysłowski, Kołaczkowski – Majusiak, Tomczak (46’ Kałuża), Ziembiński, M. Namysłowski – Karcz (70’ Filipiak), Staszewski
(GRZELO)