Z Czesławem Roszczakiem, któremu przyznano tytuł najlepszego sportowca weterana w 2016 roku podczas Gali Laur Królowej Sportu w Bydgoszczy, na temat jego osiągnięć w minionym roku rozmawiał Grzegorz Nowak.
Proszę przyjąć moje gratulacje za niesamowite osiągnięcie. Jak zareagował Pan na tak wielkie wyróżnienie jak Laur Królowej Sportu?
- Nagrodę ciężko wywalczyłem dzięki wygraniu klasyfikacji w związku weteranów. Pierwsze miejsce zapewniło mi osiem rekordów Polski, pięć medali na mistrzostwach świata w Perth w pięcioboju rzutowych oraz siedem krążków na mistrzostwach Europy w rzutach nietypowych w Niemczech. Osiągnięcie takich rezultatów było możliwe dzięki wsparciu licznych sponsorów oraz dzięki mojej pracy na treningach. Żeby być dobrym, trzeba ćwiczyć.
Podczas gali uhonorowano wielu znakomitych lekkoatletów. Jak czuł się Pan w towarzystwie uczestników igrzysk w Rio czy tak wybitnych sportowców jak choćby Irena Szewińska?
- Czułem się bardzo dobrze. Irenę Szewińską poznałem, jak miała 14 lat. Ja wtedy byłem 19-latkiem, dlatego znamy się już bardzo długo. W swoim towarzystwie czujemy się bardzo dobrze. A co do lekkoatletów startujących w Rio – ja zawitałem tam wcześniej od nich. Zdobyłem wtedy tytuł mistrza świata w pięcioboju rzutowym. Przeżyłem już wiele i widok czołowych sportowców w kraju nie robi na mnie większego wrażenia. Jestem przyzwyczajony do przebywania w takim towarzystwie.
Nie tak dawno został Pan mistrzem świata w kategorii masters. Jak wspomina Pan pobyt w australijskim Perth oraz możliwość konkurowania z najlepszymi sportowcami globu?
- Myślę, że szansa rywalizacji z czołowymi sportowcami to zawsze coś miłego i znaczącego. Podczas tych zawodów osiągnąłem kilka sukcesów. Jako 75-latek zdobyłem w swojej kategorii wiekowej najwięcej medali. Dodatkowo wywalczyłem najwięcej krążków ze wszystkich sportowców. Zaledwie 3 cm zabrakło do wywalczenia szóstego medalu. Bardzo miło wspominam pobyt w Australii i wysokie temperatury tam panujące. Sympatyczne miasto, a ludzie, z którymi mieszkałem, byli dla mnie niesamowicie mili. W Perth spotkałem się także z miejscową Polonią – mogliśmy porozmawiać na wiele tematów. Propagowaliśmy nasz kraj poza granicami Polski, czego niestety nasze władze nie doceniają.
Mimo upływu lat ciągle znajduje się Pan w czołówce światowej lekkoatletów weteranów. Czy ma Pan jakąś receptę na to, jak utrzymać tak długo wysoką formę?
- Dla mnie najważniejszym czynnikiem jest trening. Dobrze ustawione zajęcia, które są systematycznie realizowane, przyniosą oczekiwane efekty. Nie ma innej możliwości ani żadnej drogi na skróty. Sam jestem trenerem rzutów, dlatego zbieram doświadczenia na własnej skórze.
Jakie cele stawia Pan sobie do zrealizowania w nadchodzącym roku sportowym?
- Koniec tego roku nie jest dla mnie rewelacyjny, ponieważ przez różnicę temperatur złapała mnie grypa. Obecnie nie opuszczam domu i poddaję się kuracji. W przyszłym roku, jak zdrowie pozwoli, planuję wystartować w igrzyskach weteranów. Odbywają się one co cztery lata i najbliższe są w kwietniu w Nowej Zelandii. Jest to jednak wyjazd mocno kosztowny i nie wszystko zależy ode mnie. W lipcu chciałbym wystartować w mistrzostwach Europy w Danii. Myślę, że to będą moje dwie główne imprezy w 2017 roku. Oczywiście będą starty w kraju, podczas których będę się sprawdzał i kontrolował swoje wyniki.