Z Maciejem Burdzym, byłym administratorem Kaflarni ZDUNY, właścicielem portalu Zduńskie Opowieści, szefem Pracowni Zduńsko-Ceramicznej, wiceprezesem Fundacji Ochrony Zabytków Monumenta Pomeraniae oraz starszym Cechu Zdunów Polskich w Zdunach, rozmawia Łukasz Cichy.
Dlaczego przeprowadzacie się w nowe miejsce, akurat na dworzec kolejowy?
- Kaflarnia jest na sprzedaż. Zdunom potrzebna jest działalność kulturalna. A dworzec to fantastyczne, klimatyczne miejsce, na obrzeżach miasteczka. Jest tam sporo drzew. To stary, XIX-wieczny budynek, o metrażu, który nam odpowiada. Rozglądałem się za tego typu obiektem, w grę wchodziła cukrownia lub cegielnia. Udało się znaleźć dworzec. Bardzo interesującym obiektem jest dawne kino Jedność, w którym mogłyby się odbywać większe koncerty. Niestety, nie mam kontaktu z właścicielami.
Skąd w ogóle pomysł dworca?
- Była oferta wynajmu dworca w Koźminie Wielkopolskim i Kobylinie. Zadzwoniłem do PKP Nieruchomości i wypytałem. Poczekałem cierpliwie i dostałem ofertę, bo tego nie było w ogłoszeniu. Jako ciekawostkę wspomnę, że w Stargardzie Szczecińskim – to ostatnia stacja przed Szczecinem – ogłosili wynajem wieży ciśnień i pięć podmiotów się zgłosiło.
Będzie Kaflarnia ZDUNY czy coś nowego?
- Będzie to Pracownia Zduńsko-Ceramiczna. Myślę, że będziemy zajmować się ceramiką, ale nie można tego porównywać z kaflarnią.
Co z Cechem Zdunów Polskich w Zdunach?
- Czekamy na rozwój wypadków. Oficjalnie jest zarejestrowany, mamy możliwość przeprowadzenia się do Pleszewa, ale czekamy na to, co dalej będzie z kaflarnią. Jeśli obiekt kupi gmina, to jako cech mamy nadzieję, że tu będzie nasza siedziba. Jeśli nie, to będziemy się zastanawiać. W kaflarni mamy pracownię i dobrze byłoby w niej zostać.
Jaki jest cel istnienia cechu?
- Nauka rzemiosła, jego promocja z zachowaniem dziedzictwa. Integracja środowiska. To jedyny cech zdunów w Polsce.
Jako jeden z pierwszych podjąłeś się reaktywacji tego cechu.
- Jako Maciej Burdzy i Fundacja Monumenta Pomeraniae w zeszłym roku zorganizowaliśmy w Łaziskach koło Wągrowca pierwszy ogólnopolski zlot zdunów. Przyjechały 62 osoby. A ostatni taki zlot, czyli Zlot Polskich Zdunów Chrześcijan, odbył się w 1938 roku, więc ja przywróciłem tę tradycję.
Czyli po wojnie zdunowie nie działali?
- Działali. Były cechy w każdym większym mieście, ale nigdy nie było ogólnopolskiego cechu.
Będą kolejne zloty?
- Myślę, że za rok. Mam nadzieję, że w Zdunach. Sądzę, że organizował będzie cech w porozumieniu z fundacją. Ktoś musi być ciałem wykonawczym, czyli zorganizować miejsce, konferencję, biesiadę. Byłem inicjatorem powołania cechu, ale cech nie jest moją organizacją.
Podczas sierpniowej wizyty w Kaliszu premier Ewa Kopacz dowiedziała się o działalności cechu zdunów.
- Tak, od podstarszego cechu – Ireneusza Biadaszkiewicza. Jesteśmy najmłodszą zawodową organizacją w Polsce. Premier wyraziła pełną aprobatę. Wiedziała, kto to jest zdun, co robi i że to zawód, który nie umiera. Nawet jeśli 20-30 lat temu był popularniejszy, to w dalszym ciągu zduni budują, naprawiają i nadal będą to robić.
Pojawiałeś się w Zdunach jako przedstawiciel fundacji, kaflarni czy portalu Zduńskie Opowieści. Co teraz będzie aspektem wiodącym?
- Zduńskie Opowieści, bo jestem zdunem, pasjonatem itd. Fundacja to organizacja pozarządowa, dzięki której możemy przeprowadzać pewne rzeczy. Jestem też starszym cechu.
Jaką nazwę będzie miała pracownia?
- Nie wiem. Może Kaflarnia Zduny albo Manufaktura Zduny, a może Maciej Burdzy Pracownia Zduńsko-Ceramiczna. Najemcą jest Fundacja Monumenta Pomeraniae, więc może będziemy występować jako fundacja. Czas pokaże…
Będziecie wytwarzać kafle?
- Będziemy zajmować się ceramiką, jakimiś odtworzeniami. Będą naczynia. Jestem w trakcie podejmowania ostatecznych decyzji.
Jak może na waszej działalności skorzystać gmina?
- To promocja miasta, bo przecież cech jest ogólnopolski. Zamierzamy dalej kontynuować działalność wystawienniczą, bo jedno pomieszczenie ma być niewielką galerią sztuki. Te stare ściany zostaną odświeżone. W środku będzie panował klimat ognia, bo będziemy ogrzewać kominkami i piecami.
Co w tym budynku zostanie z takiego typowego dworca?
- Wszystko. Zostanie zegar, jedna z zachowanych gablotek będzie poświęcona historii dworca, w drugiej nawiążemy do historii kaflarni. Zostaje cała posadzka. W klimatycznym wnętrza, którego nie można zamienić na współczesne pomieszczenie. Nie będzie tam gładzi, halogenów i paneli. Będzie farba olejna i dawna „kredówka”.
Nawiązujesz zatem do dwóch rzeczy, które dzisiaj już w pełni nie funkcjonują, czyli dworzec i zdunowska pracownia.
- Kiedyś to normalnie funkcjonowało, ale skończyły się pociągi. Jeżdżą tylko w piątki i niedziele. Miejsce jest znane wszystkim. Dworzec jest od 15 lat nieczynny i pusty, ale ma klimat. Dobrze, że takie miejsca w jakiś sposób się rewitalizuje. Być może wykorzystamy rampę, by organizować akustyczne koncerty na zewnątrz. To, co rozpoczęliśmy w kaflarni, czyli Galeria Pokutua, będzie nadal funkcjonować.
A zatem galeria będzie przeniesiona na dworzec.
- Tak, chyba że będzie dobra wola współpracy między nowym gospodarzem kaflarni a fundacją. Chcielibyśmy kontynuować to w kaflarni. Mam nadzieję, że właścicielem zostanie gmina Zduny.
Powiedziałeś dla jednej z gazet, że mieszkańcy powiatu o twojej działalności jeszcze usłyszą. O co dokładnie chodzi?
- Chodzi o to, że nie znikam i zamierzam prowadzić w dalszym ciągu działalność kulturalną. Na pewno zrobimy wszystko, żeby cmentarz został zrewitalizowany. Jakieś wystawy, koncerty. Mam nadzieję, że współpraca z ośrodkami kultury, tym bardziej ze zdunowskim, będzie bardziej owocna
Mówisz o poewangelickim cmentarzu w Zdunach. Masz na myśli samo miasto czy także stare cmentarze na terenie gminy?
- Zaczynamy od miasta Zduny. A jeśli te mniejsze cmentarze w wioskach są tak zaniedbane, to warto działać dalej. Warto postawić tam jakąś tablicę i zrobić akcję społeczną. Jesteśmy po rozmowie z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków z Delegatury w Kaliszu. Są chętni do udziału w spotkaniu fundacji jako inicjatora, burmistrza jako gospodarza i wykonawcy praktycznego tego przedsięwzięcia.