Z prof. dr. hab. inż. Romanem Łyszczarzem z Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy rozmawiał Grzegorz Kotecki.
Już od 40 lat zajmuje się Pan mieszankami traw. Proszę powiedzieć, jak ważna jest edukacja rolników w tej dziedzinie.
- Generalnie od tego czasu zajmuję się łąkarstwem, specjalizacją rolniczą, która dotyczy wielogatunkowych łąkowych i pastwiskowych zbiorowisk roślinnych. To specyficzne zbiorowiska, które mogą być wykorzystane w zasadzie tylko jako pasza dla przeżuwaczy, w szczególności dla krów. Edukacja w tym zakresie w naszym kraju – mówiąc kolokwialnie – „leży”. Na dzisiejszym spotkaniu było to doskonale widać. Tylko nieliczni znają podstawowe gatunki traw pastewnych, jeszcze mniej słyszało o trawach o ograniczonej przydatności i o szkodliwych. Turzyce zaliczają do traw. Nie znają chwastów, granicy, kiedy ten sam gatunek jest ziołem pastewnym, a kiedy chwastem. W szczerych odpowiedziach rolnicy przyznawali, że nie posiadają umiejętności praktycznego ich rozpoznawania. Winę za to ponosi system edukacyjny, szkolnictwo. Jest wiele gospodarstw ze znacznym udziałem trwałych łąk i pastwisk, niektóre z nich mają nawet 50 procent ich udziału w całkowitej powierzchni. A jak można o coś dbać, nie znając roślin i ich wymagań? Panuje ciągle błędne przekonanie, że trawa sama rośnie. Wszyscy natomiast przywiązują ogromną wagę do upraw roślin na gruntach ornych. Nie ma takiego farmera, który nie wie, co na nich uprawia.
Całe życie zawodowe dążę do wykształcenia świadomego dążenia i chęci zdobywania wiedzy o zbiorowiskach łąkowo-pastwiskowych. Wszyscy, którzy użytkują takie tereny, powinni robić to tak samo starannie jak w uprawie roślin na gruntach ornych. To przecież najcenniejsza i ciągle najtańsza pasza w chowie albo hodowli bydła mlecznego i mięsnego. I żeby dobrze to funkcjonowało, należy mieć poprawnie i świadomie kreowane zbiorowiska roślinne. Od wielu lat jeżdżę po Polsce i staram się przekazywać swoją wiedzę.
Co Pana sprowadza do powiatu krotoszyńskiego?
- Zostałem zaproszony do współpracy przez spółkę Centnas, wiodącego w Polsce producenta łąkowo-pastwiskowych mieszanek siewnych. Nasz wspólny cel to stworzenie najlepszej firmy w tym zakresie w kraju. Jest na to ogromna szansa. Wszystko, co robię w Polsce i będę robił jeszcze za granicą, to z udziałem nasion kilkunastu gatunków traw pastewnych z tej firmy. Na marginesie dodam, że Centnas produkuje także specjalistyczne mieszanki trawnikowe. Wszystko znajduje się w ich w świetnie urządzonym Centrum Rolno-Ogrodniczym przy ul. Klemczaka 11.
Jak się układa Pańska współpraca z firmą Centnas?
- Z szefem firmy, Panem Januszem Jakubkiem, i kierownikiem ds. marketingu, Panem Markiem Krawickim, znamy się od kilkunastu lat. Pierwsze działania rozpoczęliśmy 10 lat temu. Od tego czasu systematycznie budujemy naszą wspólną wiarygodność. Centnas przyjmuje między innymi moje sugestie i przez to mamy szansę produkować najlepsze mieszanki, eliminując np. słabe odmiany. Taka współpraca to trójstronna korzyść, w której rolnik jest najważniejszym ogniwem. To On powinien być świadom wartości swych zakupów. Centnas jest w pełni przygotowany technologicznie, by na każdym etapie spełniać najwyższe wymagania. Ważnym elementem w tym procesie jest własne laboratorium do badania zdolności, energii kiełkowania i czystości nasion. Centnas sprawdza również nasiona z zagranicy. Muszą spełniać wysokie walory użytkowe, muszą być w pełni wiarygodne. Laboratorium istotnie uwiarygodnia ich wartość. Od dobrych wymaga się więcej.
Od czasu podjęcia współpracy nie miałem żadnej reklamacji, co świadczy o naszej wzajemnej odpowiedzialności i ogromnym wspólnym sukcesie. Robiliśmy duże projekty i wszystko się udaje. Jesteśmy pewni naszej pracy i kierunku, w jakim idziemy.
Przeczytaj też o spotkaniu w Nowej Obrze z hodowcami i producentami bydła:
http://www.glokalna.pl/zadbac-o-laki-spotkanie-z-hodowcami/
Czy warto oszczędzać na zakupie mieszanek?
- Wszystko zależy od przeznaczenia. Tanie mieszanki są jednak zdecydowanie gorsze. Niekiedy dają fałszywy, chwilowy obraz sukcesu. Warunki pogodowe , zwłaszcza zimą, i susze jednak weryfikują je negatywnie. Droższe gwarantują zdecydowanie wyższą trwałość, mimo iż na początku niekiedy trudniej się adoptują. Wszystko, to znaczy skład odnawianych łąk i pastwisk, zaczyna się od składu mieszanek, a w Centnasie jest prawie nieograniczony dostęp do nich. Dodatkowo można zaczerpnąć wiedzy w tym zakresie, a nawet przy dużych zadaniach prosić o skomponowanie indywidualnych składów, przy czym ceny są konkurencyjne. Centnas jest świetnie logistycznie zorganizowanym przedsiębiorstwem. Nie może być inaczej. Wiemy, że „jak cię widzą, tak cię piszą”. Tymi słowami mówię, że wszystko jest ważne. W Centnasie znajdują się nasiona ponad 50 gatunków uprawnych roślin rolniczych, setki ich odmian i nie mniejsza ilość roślin ogrodniczych oraz środki produkcji do ich uprawy i pielęgnacji.
Wielkopolanie – pamiętajcie!
WSZYSTKIE NASIONA W JEDNEJ FIRMIE
to też wartość świetnie zorganizowanego przedsiębiorstwa.
W trakcie prelekcji mówił Pan o nowym kierunku działania, o drogach…
- Do tej pory „leczyliśmy” łąki, a teraz zaczynamy współpracę również z czołową firmą budującą drogi. Celem jest efektywniejsze zadarnianie terenów wokół budowanych dróg i autostrad czy przy szlakach kolejowych. To ogromny poligon, nowy i niełatwy kierunek, gdzie gatunki i odmiany traw oraz ich mieszanki odgrywają istotną rolę. Nie boimy się nowych wyzwań. Budujący szlaki drogowe zatrudniają specjalistów od terenów zielonych i nie mogą sobie poradzić z obsuwającymi się poboczami. Przyszli do mnie, porozumiałem się w sprawie nasion z Centnasem i dodatkowo jeszcze z PHR w Tulcach. Opracowałem składy kilkunastu mieszanek siewnych, fizycznie przygotował je Centnas, dostarczył w okolice Nowego Dworu Gdańskiego i Elbląga na krajową 7, wysialiśmy jesienią i musimy czekać. Sukces i w tym zakresie jest możliwy. Gospodarka wyznacza zapotrzebowanie, nauka stawia hipotezy i próbuje je rozwiązywać przy pomocy odpowiedzialnych partnerów. To doktryna mojej zawodowej działalności wyrażanej słowami: sama wiedza nie jest wiedzą, ale wiedza, jak ją użyć, dopiero się nią staje. Nie jest to wcale łatwe.
I jeszcze jedno. Na koniec powiem tak – gdyby udało mi się przekonać rolników do pełniejszego wykorzystania potencjału produkcyjnego trwałych i polowych użytków zielonych, to produkcja mleka i wołowiny byłaby zdecydowanie tańsza w porównaniu z paszami z dominującym udziałem kukurydzy i pasz treściwych. Wiele zależy od wspólnych działań wszystkich stron. Przykład naszej współpracy to wzorzec realizacji gospodarki innowacyjnej, w której gwarancja sukcesu zależy od integracji i odpowiedzialnego działania wszystkich stron.