Gminny budżet będzie musiał się obyć bez finansowego zastrzyku w postaci tzw. opłaty adiacenckiej, naliczanej w tytułu wzrostu wartości nieruchomości. Krotoszyńscy radni nie zgodzili się bowiem na wprowadzenie żadnego z dwóch rodzajów proponowanych opłat.
Wspomniany wzrost wartości wynikałby w jednym przypadku z podziału nieruchomości, a w drugim byłby spowodowany budową urządzeń infrastruktury technicznej. - Ustalenie stawek opłaty adiacenckiej leży w gestii radnych – mówiła w trackie XXII sesji Rady Miejskiej, wprowadzając zebranych do tematu, Irena Rękosiewicz, naczelnik Wydziału Gospodarki Przesztrzennej w krotoszyńskim magistracie. – Ustawa o gospodarce nieruchomościami, mówiąca o tych opłatach, obowiązuje już od 1997 roku. Dla przykładu, w sąsiedniej gminie Koźmin Wlkp. uchwalono stawkę w wysokości 30 procent różnicy wartości nieruchomości przed podziałem i po podziale. Radni dopytywali się o szacunkowy bilans wprowadzenia opłaty, lecz nie uzyskali konkretnej odpowiedzi.
Władze Krotoszyna zaproponowały stawkę 25-procentową. Na to jednak nie zgodzili się członkowie komisji społecznej, wnioskując o opłatę w wysokości 15 procent. Ale i ten wniosek nie zyskał poparcia większości, w związku z czym głosowano nad pierwotnie proponowaną wersją. Na „tak” było pięciu radnych, natomiast aż 13 zagłosowało przeciw. Jedna osoba wstrzymała się od głosu. Podobnie było z uchwałą dotyczącą opłaty adiacenckiej naliczanej z tytułu wzrostu wartości, spowodowanego budową drogi czy kanalizacji przy danej nieruchomości. Tę sprawę poparła tylko trójka radnych, a 16 było przeciw.
W związku z dyskusją na temat opłat adiacenckich burmistrz Julian Jokś złożył na sesji oświadczenie, nawiązując tym samym do niedawnych publikacji prasowych. – Oświadczam, że wywiązywania się z obowiązków ustawowych nie można rozpatrywać w kategoriach skoku na kasę mieszkańców naszej gminy – oznajmił włodarz. – To nie jest moje widzimisię – radni to zrozumieli, prasa niestety nie. Artykuły w lokalnych gazetach (pomijając Wielkopolską Gazetę Lokalną Krotoszyn, w której temat nie był poruszany – przyp. red.) były tendencyjne, nierzetelne i wprowadzały mieszkańców w błąd. Nie z woli mojej ani rady podjęliśmy ten trudny temat, lecz z woli ustawodawcy – zakończył J. Jokś.
ANDRZEJ KAMIŃSKI