Jagiellonia Białystok odniosła zasłużone zwycięstwo 2:0 w starciu z Lechem Poznań w 24. kolejce polskiej ekstraklasy. Kluczowe dla wyniku meczu bramki padły w pierwszej połowie. Na listę strzelców wpisali się Igor Tarasovs i Piotr Tomasik. Poniżej zapis konferencji prasowej.
Michał Probierz, trener Jagiellonii Białystok:
- Dla nas najważniejsze było to, co przed meczem. Wiedzieliśmy, że musimy być na boisku pełni optymizmu, a każdy widział, co było na Legii. Ciężko pracowaliśmy mentalnie cały tydzień, aby zagrać lepiej. Czasami lepiej jest przegrać, żeby później wyciągnąć odpowiednie wnioski na przyszłość. Dodatkowym plusem dla nas było odrobienie strat w meczu ze Śląskiem. W pojedynku z Lechem zawodnicy wiedzieli, że potrafią grać. Pierwsza połowa to nasze dobre kontry. Otworzyliśmy wynik, następnie podwyższyliśmy po rzucie karnym. Po zmianie stron nie graliśmy ofensywnie, ale za to bardzo konsekwentnie w obronie. Gratuluje zespołowi dzisiejszej postawy. Walczymy dalej o miejsce w czołowej ósemce.
Jan Urban, trener Lecha Poznań:
- Mecz z Jagiellonią nie wyglądał tak, jakbyśmy się tego spodziewali. Mimo tego, że znaliśmy mocne strony gości, to nie ustrzegliśmy się błędów. Najpierw bramkę mógł strzelić Cernych, ale ładnie wybronił Burić. Po chwili straciliśmy gola. Następnie sędzia podyktował rzut karny, ale uważam, że pomylił się i nie było tam przewinienia. Przy wyniku 2:0 dla Jagiellonii ustrzegliśmy się kontr, ale zabrakło nam sytuacji bramkowych. Nie mogę powiedzieć, że ktoś zawiódł. Do samego końca chcieliśmy strzelić bramkę kontaktową. Mierzyliśmy się z rywalem, który dobrze gra, gdy ma wynik pozytywny. Nie mogę mieć pretensji do zawodników, bo dali z siebie wszystko.
Po meczu z Podbeskidziem wielu graczy było do zmiany. Mamy w kadrze ośmiu obrońców o zbliżonych umiejętnościach. Kędziora i Paulus byli poza kadrą, co nie znaczy, że szukamy winnych. Jeżeli nie ma kartek i kontuzji, to w każdym spotkaniu dwóch zawodników o znanych nazwiskach znajdzie się na trybunach, co z pewnością będzie zaskakiwać.
(GRZELO)
Fot. Bartłomiej Szymczak