Kolejne spotkanie w roli gospodarza rozegrał w sobotę Biały Orzeł Koźmin Wlkp. Orzełki gościły sąsiada w ligowej tabeli, LKS Ślesin. Widzowie byli świadkami ciekawego widowiska ze sporą liczbą sytuacji podbramkowych.
Po porażce w środku tygodnia z SKP Słupca zespół Białego Orła pragnął jak najszybciej się zrehabilitować. – Porażka w Słupcy była zdecydowanie za wysoka. Mieliśmy swoje sytuacje, których niestety nie udało się wykorzystać – mówił wówczas kapitan Mateusz Kubiak. W porównaniu ze środowym pojedynkiem, w składzie nastąpiły dwie zmiany. W miejsce Pawła Majusiaka i Szymona Gałczyńskiego zagrali Piotr Karcz oraz Marcin Ciesielski. Początek zmagań należał do gości. Już w 2. minucie gry po podaniu z głębi pola, niezła okazję miał Paweł Bryzgalski. Pojedynek z nim wygrał jednak Tomasz Naglak. Nie minęło 300 sekund, a sytuacja się powtórzyła. Tym razem napastnik z LKS-u poprawił się i ulokował futbolówkę w bramce gospodarzy. Gol rozdrażnił ekipę z Koźmina, która dopiero od tego momentu zaczęła grać tak, jak potrafi. Niedaleko od pola karnego faulowany był szalejący na skrzydle Mariusz Namysłowski. Do piłki podszedł jego brat Jakub, który dośrodkował w pole karne przeciwników, gdzie znajdował się już Kubiak. Defensor przymierzył w róg bramki przyjezdnych. – Ważne, że udało się szybko wyrównać rywalizację. Mogliśmy znów spokojniej konstruować akcje – powiedział trener Białego Orła Maciej Dolata. Gospodarze postanowili pójść za ciosem. Okazję do zdobycia gola zaprzepaścił Ciesielski, przegrywając pojedynek z golkiperem LKS-u. W 26. minucie meczu kolejny stały fragment gry mieli koźminianie. Do piłki podszedł etatowy wykonawca Jakub Namysłowski. Centrowana futbolówka dostała bardzo mocnej rotacji. Piłka zmyliła graczy i wpadła do bramki drużyny gości. Kilka minut później piłkę w środkowym rejonie boiska przejął Bartłomiej Ziembiński. Popędził z nią kilka metrów, po czym zdecydował się podać w kierunku Ciesielskiego. Były zawodnik Astry Krotoszyn dośrodkował prosto na głowę Karcza, który fantastycznym strzałem zwiększył prowadzenie Orzełków.
U progu drugiej odsłony zaatakowali ślesinianie. Jednak swój dzień miał Tomasz Naglak. – Tomek rozegrał dzisiaj bardzo dobre spotkanie. Miejmy nadzieję, że do końca rundy będzie nam tak pomagał – powiedział Dolata. Kiedy wydawało się, że bliżej zdobycia bramki są goście, zabójczą kontrę przeprowadzili miejscowi. Trójkową akcję celnym uderzeniem zakończył Ziembiński. Minutę później błąd popełnił stoper LKS-u. Piłkę odebrał mu wprowadzony w drugiej połowie Gałczyński. Zobaczył jednak lepiej ustawionego Adama Staszewskiego. Popularny „ Bambi”, mając przed sobą jedynie bramkarza, uderzył prosto w niego. Po raz kolejny okazało się, że niewykorzystane sytuację się mszczą. Na uderzenie z dystansu zdecydował się Krystian Szkolmowski. Strzał obronił Naglak, jednak przy dobitce Błażeja Podzińskiego nie miał już żadnych szans. Ostatni kwadrans to ciągłe ataki przyjezdnych. Zespół gości potrafił sobie stworzyć trzy stuprocentowe sytuacje, jednak w każdym przypadku górą był się bohater spotkania Naglak.
Pojedynek zakończył się ostatecznie wygraną gospodarzy 4:2 i kolejne trzy punkty pozostały w Koźminie. – Kolejny raz widać było, iż nie przepracowaliśmy okresu przygotowawczego. Czym dłużej trwał mecz, tym gorzej wyglądaliśmy. Najważniejsze jest końcowe zwycięstwo i zdobycie cennych punktów. W następnym spotkaniu możemy już nie mieć tylu sytuacji, dlatego tak ważna jest skuteczność – zakończył trener Dolata.
Biały Orzeł Koźmin Wlkp. – LKS Ślesin 4:2 (3:1)
BRAMKI: 0:1 – Paweł Bryzgalski (6’), 1:1 – Mateusz Kubiak (12’ głową), 2:1 – Jakub Namysłowski (26’ wolny), 3:1 – Piotr Karcz (33’ głową), 4:1 – Bartłomiej Ziembiński (70’), 4:2 – Błażej Podziński (80’)
BIAŁY ORZEŁ: Naglak – Kubiak, Baran, J. Namysłowski, Kołaczkowski (75’ Sobczak) – Ciesielski (64’ Majusiak), Kałuża (70’ Konik), Ziembiński, M. Namysłowski – Karcz (64’ Gałczyński), Staszewski
(GRZELO)