Dopiero co opublikowaliśmy dwa teksty poświęcone krotoszyńskiemu szpitalowi. Jeden zawiera informacje pejoratywne, a po przeczytaniu drugiego możemy pałać dumą z powodu nowo otwartego i nowoczesnego SOR. Dyrektorowi Pawłowi Jakubkowi i jego świcie należy bić brawo za ukończenie i oddanie do użytku (co miało miejsce pod koniec ubiegłego roku) świeżutkiego oddziału. Zrealizowanie inwestycji opiewającej na niemal 9 mln zł to nie bułka z masłem. Co ważniejsze, wszyscy obecni podczas oficjalnego otwarcia (zjawiły się na nim wszystkie „powiatowe szychy”, a samo powitanie oficjeli trwało ponad pół godziny) byli zachwyceni estetyką czy wyposażeniem oddziału. Nowe, nieporównywalnie lepsze od wcześniejszych warunki pracy zachwalają sobie także pracownicy szpitala. Na ten moment nie słychać także o błędach formalnych czy budowlanych, co przecież spotykamy niemal przy każdym wysokonakładowym projekcie.
Jest tylko jedno ale. W trakcie ceremonii oraz we wcześniejszych dniach mało kogo obchodzili ludzie znajdujący się na Izbie Przyjęć. Z ust oburzonej mieszkanki Krotoszyna płyną słowa pełne goryczy. W pierwszej części komunikatu SPZOZ, której nie zamieściliśmy w materiale, czytamy: Trudno nam się odnieść do zawartych informacji ze względu na małą ich szczegółowość. Prosimy o uzupełnienie informacji o tryb przyjęcia, na jaki oddział miała być przyjęta pacjentka i od kogo otrzymała skierowanie na określoną godzinę do Izby Przyjęć. Moim zdaniem to typowe mydlenie oczu. Jako pacjentom chodzi nam tylko o to, byśmy zostali zbadani i przydzieleni na oddział najszybciej, jak się da. W dniu, kiedy zgłoszono nam temat, Izba Przyjęć była oblegana. Ci, z którymi rozmawialiśmy, potwierdzali, iż siedzą bezczynnie od wielu godzin. Tak więc władze szpitala nie powinny badać tylko sprawy jednej kobiety – bo to i tak nic nie zmieni – a zająć się kwestią całego systemu przyjęć. Skoro mamy kolejny nowoczesny oddział, wdrażajmy w życie nowe metody zarządzania placówką.
DANIEL BORSKI