Ze Sławomirą Kalak, dyrektor Zespołu Szkół nr 3 w Krotoszynie, rozmawiał Andrzej Kamiński.
Projekt podziału obwodów szkolnych, który miał trafić na obrady sesji Rady Miejskiej (ostatecznie punkt ten został wycofany z sesji – przyp. red.) wywołał oburzenie rodziców i nauczycieli związanych z Zespołem Szkół nr 3. Rozpoczęliście protesty, o których szeroko pisaliśmy na naszych łamach przed tygodniem. Proszę wyjaśnić, o co chodzi…
- Chodzi nam o uczciwe potraktowanie naszej szkoły, o rozmowy. Jeżeli w mieście ustala się jakiś nowy plan sieci szkół czy obwodów, to wskazane jest, aby rozmawiać ze wszystkimi zainteresowanymi, ze wszystkimi szkołami, a nie wybiórczo. A gdy się rodzi jakiś problem podczas ustalania, to należy się z drugą stroną spotkać i rozmawiać. Chodzi też o to, że szkoła została wyremontowana, poddana rewitalizacji, wybudowano przy niej dużą halę sportowo-widowiskową i w tym momencie dziwne jest, iż władzom miasta nie zależy na tym, aby tej placówce zwiększyć obwód albo żeby ją w ogóle wesprzeć w naborze uczniów. Rzecz w tym, by ten obiekt, znajdujący się w środku miasta, na który wydano tyle pieniędzy, został zasilony uczniami. Oczywiście nie chodzi o robienie z naszej szkoły jakiegoś przepełnionego molocha, lecz o to, aby ją po prostu dopełnić. Bo mogłoby do niej chodzić nieco więcej uczniów niż w tej chwili.
A zatem po pierwsze – brak konsultacji. Po drugie – za mały obwód dla tej szkoły…
- Tak. Powiem jeszcze, że ja od trzech lat starałam się o zwiększenie naszego obwodu. Pisałam do organu prowadzącego prośby, bowiem ta szkoła miała najmniejszy obwód w mieście. I ciągle dostawałam lakoniczną odpowiedź, że w późniejszym terminie. Z tego, co wiem od radnych, nigdy ta sprawa nie została przekazana do rozważenia na komisje i nigdy nie była rozpatrywana. Sądziłam więc, że w momencie, gdy następują zmiany w związku z zaplanowaną reformą, to coś się zmieni również w tej kwestii. Pierwsza propozycja, którą przygotował Wydział Oświaty i Spraw Społecznych, opierając się na danych statystycznych, była dla nas satysfakcjonująca. I co się okazało? Przypadkiem i nieoficjalnie się dowiedziałam, że ta propozycja została zmieniona i niewiele brakowało, aby uchwała w tej sprawie została przyjęta na sesji Rady Miejskiej. Wówczas zostalibyśmy z takim obwodem, jaki właściwie pierwotnie mieliśmy, bo po tej zmianie, dokonanej na pierwszej wersji, nasza szkoła zyskałaby zaledwie cztery ulice.
Wasze protesty miały jeszcze jeden aspekt. Protestowaliście bowiem także przeciwko opiniom na temat Waszej szkoły, jakie pojawiają się w niektórych kręgach. Chodzi głównie o epitet „patologiczna”. Tylko tak się zastanawiam, do kogo mieliście pretensje… Bo raczej burmistrz ani inni przedstawiciele samorządu nie używają tego typu określeń, a i nie są na tyle władni, by wpłynąć na społeczeństwo, w jakich słowach ma się wypowiadać na temat poszczególnych placówek oświatowych.
- No właśnie takie stwierdzenia niestety padały na nasz temat. Gdy druga szkoła rozpoczęła swój protest, to też mam takie źródła informacji, że używano tego określenia – patologiczna – jako argumentu w sprawie.
Kto używał..?
- Nie będę rzucać nazwiskami…
Samorządowcy?
- Też… Ale także konkurencyjna szkoła, jej środowisko. Mówimy o szkole na Błoniu. A wiemy od lat, że mówi się w ten sposób o naszej placówce. Jak ktoś posyła dziecko do tej szkoły, to ktoś inny mówi – „do tej patologii..?”. Ta „patologia” teraz funkcjonowała w przekazach właśnie. Po drugie wiem od rodziców, że nastawia się środowisko przedszkola na ul. Ogrodowskiego, by nie posyłano dzieci do naszej szkoły. „Obojętnie gdzie, byle nie do Jedynki” – tak się mówi.
Jak Pani myśli – skąd to się wzięło w środowisku krotoszyńskim, że ta opinia od kilku lat jest taka, a nie inna?
- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Bo tutaj, w szkole, nie działo się nic takiego, co by dało jakieś podstawy ku temu. Nie mieliśmy żadnych wydarzeń, które mogły spowodować, że ktoś nie chciałby do nas posyłać swojego dziecka.
A może wynika to z jakiegoś konfliktu między dyrekcjami szkół?
- Absolutnie nie. Nie mam żadnego konfliktu z Panią Dyrektor z Zespołu Szkół nr 2. Tu jest inny problem personalny…
W takim razie jaki?
- Od wielu lat doświadczam demonstracyjnej niechęci ze strony burmistrza Czuszke.
Z czego ona wynika?
- Szczerze mówiąc, trudno stwierdzić. Od dawna się nad tym zastanawiam i nie widzę poważnych przyczyn, ale tak to już bywa z uprzedzeniami, że funkcjonują pomimo braku realnych podstaw. Może chodzi o to, że dyrektor samodzielnie myśli, wyraża swoje zdanie i nie zawsze zgadza się z organem prowadzącym. Nie żyjemy w średniowieczu, skończyli się panowie i chłopi pańszczyźniani. Kiedy pasuje organowi prowadzącemu, to mówi o demokracji, a kiedy nie pasuje, to mówi coś innego. A tak być nie może.
Na to burzliwe spotkanie w Waszej szkole (20 lutego – przyp. red.) burmistrz Ryszard Czuszke przybył, mimo braku zaproszenia. Czy nie lepiej było jednak zaprosić przedstawicieli organu prowadzącego?
- Zaprosiliśmy radnych, żeby się w ogóle dowiedzieć, co się dzieje. Chcieliśmy od nich usłyszeć, jak doszło do tego, że zmieniono pierwotny projekt obwodów. Bo dochodziły do nas sygnały, że grupa radnych zabiegała o tę zmianę. Dlatego chcieliśmy z nimi rozmawiać. I to spotkanie wyjaśniło wiele. I następnym krokiem miała być rozmowa z burmistrzem Franciszkiem Marszałkiem, do której zresztą doszło następnego dnia, gdy udaliśmy się do urzędu. Z drugiej jednak strony może też powodem niezaproszenia burmistrzów po części był fakt braku przychylności do nas. Organ prowadzący powinien bowiem wszystkich traktować jednakowo i ze wszystkimi rozmawiać. Mieliśmy żal do burmistrza Czuszke, że naszym losem się nie zainteresował. Zresztą przyznam, że od wielu lat mam wrażenie, że organ prowadzący nie chce zauważać naszej placówki. Jako szkoła od dawna czujemy się gorzej traktowani.
PRZECZYTAJ TEŻ:
http://www.glokalna.pl/burzliwa-debata-i-protest-w-obronie-szkoly-2/
Wróćmy jeszcze do obwodów szkolnych. Czy większy obwód jest Wam tak naprawdę potrzebny? Czy nie lepiej, gdy w szkole jest tych uczniów mniej?
- Ja cały czas mówię, że kameralna szkoła jest lepsza niż jakiś moloch. A nam wcale nie zależy, żeby uczniów mieć dużo więcej. Chodzi o to, że kiedyś na naradzie burmistrz Czuszke poinformował, że będziemy mogli przyjmować tylu uczniów, ile jest urodzeń w danym obwodzie. I może być sytuacja, że inna szkoła nie będzie mogła przyjąć liczby dzieci ponad ten limit urodzeń. Kiedyś się zdarzyło, że jedna placówka miała osiem klas pierwszych, a inna tylko dwie. I organ prowadzący powinien mieć kontrolę nad tym. Nie można więc przepełnić jednej szkoły kosztem innej, która by mogła przyjąć uczniów nieco więcej, bo wtedy nie zapewnia się dzieciom właściwych warunków. Ta kwestia powinna być trochę regulowana, a nie że z jednej szkoły robimy molocha, a drugiej – która ma świetne warunki, nową halę, wyremontowany budynek – odbieramy szansę przyjęcia większej ilości uczniów.
Po tych Waszych protestach w Internecie pojawiło się mnóstwo komentarzy i opinii, zazwyczaj pod różnymi doniesieniami medialnymi na temat tych wydarzeń. I przyznać trzeba, że spora ich część ma wydźwięk bardzo negatywny. I o szkole, i wprost o Pani dość liczna grupa internautów wyraża się w sposób – delikatnie mówiąc – mało pochlebny. Jak Pani reaguje na takie komentarze?
- Powiem szczerze, że nie czytałam tego, by się nie denerwować. Jedynie znam to z relacji nauczycieli i uczniów. Ale tak naprawdę jest mi to obojętne. Jaka jestem – wiem. Po pierwsze – uodporniłam się, a po drugie – mam poczucie własnej wartości. Jak wiem, że postępuję słusznie, to się takim rzeczami nie przejmuję.
Ma Pani sobie coś do zarzucenia w kwestii zarządzania szkołą?
- Chyba tylko to, że się za bardzo zaangażowałam. Zawsze o tę szkołę zabiegam, a przyznać trzeba, że zazwyczaj miałam trudną sytuację. A to nie miałam hali sportowej, a to starałam się o pieniądze na remont budynku, a gdy już zaczęły się działania remontowo-budowlane, miałam tym bardziej utrudnione funkcjonowanie przez jakiś czas.
Zespół Szkół nr 3 to dobra szkoła? Bardzo dobra? Przeciętna?
- Jest to dobra szkoła, która stara się pracować z uczniami tak, aby osiągać jak najlepsze wyniki nauczania. Naprawdę w ostatnim czasie podjęliśmy bardzo wiele dodatkowych działań, przygotowujących do egzaminu, do sprawdzianu, którego już nie ma. Robiliśmy wiele badań kompetencji i nawet podnieśliśmy ostatnio wyniki. Dbamy o naszych uczniów, interesujemy się ich sytuacją życiową, udzielamy pomocy im i ich rodzicom. W szkole się bardzo dużo dzieje, jesteśmy nader aktywni w mieście, bierzemy udział w rozmaitych imprezach, organizowaliśmy dwukrotnie igrzyska sumo przedszkolaków. Działa u nas Stowarzyszenie Sympatyków Krotoszyńskiej „Jedynki”. Współpracujemy też ze szkołą na Litwie. Organizujemy kolonie dla dzieci z Mejszagoły na Litwie, a dzieci z Krotoszyna wyjeżdżają
w okolice Wilna. Mamy klasy sportowe o profilach pływanie i sporty walki-sumo. W szkole działają liczne koła zainteresowań, m.in. koło szachowe, koło języka hiszpańskiego, koło taneczne dla małych i dużych uczniów, koło teatralne, koło kulinarne, dodatkowe zajęcia sportowe w hali widowiskowo-sportowej i na boisku Orlik. Funkcjonuje także szkolne koło Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
Kładziemy duży nacisk na wychowanie patriotyczne, organizujemy uroczystości poświęcone pamięci powstańców wielkopolskich i gen. Mariana Langiewicza, który urodził się w miejscu naszej szkoły. Ponadto dbamy o zdrowie naszych uczniów. Sklepik szkolny każdego dnia sprzedaje przygotowywane na bieżąco bułeczki na drugie śniadanie, a ponadto mleko, owoce czy jogurty. Mamy szkolną kuchnię, każdego dnia są inne obiady. Podsumowując, uważam, że jest to bardzo kameralna, przyjazna dzieciom szkoła. Na pewno jest więc czym zachęcić potencjalnych uczniów.
Na koniec proszę powiedzieć, co Pani myśli o tej reformie oświatowej.
- Z pewnością kolejna reforma powoduje, że przez jakiś czas nie będziemy się skupiali na uczniu, lecz na przygotowaniu dokumentacji. Szczerze mówiąc, dla naszych uczniów nie będzie żadnej różnicy, bo i tak mamy tu zespół szkół. A jeśli chodzi o mnie, jako o osobę zarządzającą, to będę miała łatwiej, bo będzie jeden budżet, jedna dokumentacja, zatrudnianie nauczycieli w jednej szkole itd. Dla kancelarii szkolnej będzie mniej pracy. Oceniając tę kwestię w szerszej perspektywie, myślę, że powrót do poprzedniego układu szkół to słuszny kierunek. Ja nie widzę, by istnienie gimnazjów dawało coś więcej. I co bardzo ważne – zostanie wydłużony okres nauki w szkołach średnich, co – jak sądzę – podniesie poziom wykształcenia młodzieży, która trafia do szkół wyższych.