W sylwestra odszedł do Boga wieloletni pracownik WSM, Marian Kowalczyk, którego licznie żegnali członkowie rodziny, współpracownicy oraz koledzy.
M. Kowalczyk urodził się 2 listopada 1928 r. we francuskiej miejscowości Wingles, położonej nieopodal Lens. Jego rodzice wyemigrowali, szukając lepszego bytu. Znaleźli zatrudnienie w tamtejszej kopalni. Gdy Marian miał 7 lat, rodzina wróciła do Krotoszyna, z którym chłopak związał się na resztę życia.
Był najstarszy z trojga rodzeństwa i czuł odpowiedzialność za rodzinę. Pierwszą pracę podjął jeszcze podczas okupacji, gdy jako nastolatek pracował w Benicach „u Niemca”. Uwielbiał słowo pisane, a jego dzienniki, które kultywował niemal do śmierci, rozpoczynają się właśnie w okresie wojennym.
Mama wówczas nie pracowała, a gdy w wieku zaledwie 42 lat na pylicę zmarł jego ojciec, Marian musiał zadbać więc nie tylko o matkę, ale i młodsze rodzeństwo. Zarabiał m.in. jako uczeń ślusarski w krotoszyńskim TORZE. Z kolei służbę wojskową odbył w WOP w Paczkowie. Po powrocie ze służby wrócił do TOR-u, gdzie piastował funkcję czeladnika, później mistrza. Już jako mąż Bożeny Walczak, która – jak mawiał – „była najpiękniejszą kobietą z Krotoszyna”, ukończył technikum.
Ich małżeństwo, które trwało 58 lat, mogło uchodzić za wzór, a ciekawostką jest, że Marian, gdy tylko pierwszy zobaczył wybrankę serca, postanowił, że zrobi wszystko, by została jego żoną.
Sielanka nie trwała krótko. Poeta amator, ojciec czworga dzieci (pierwsze zmarło) musiał zachować siłę, by walczyć o zdrowie żony, u której w latach 60. wykryto guza mózgu. Bożena przeszła trepanację czaszki i żyła jeszcze 40 lat, a Marian bez reszty oddał się w łaskę Boga.
Był niezwykle ceniony za swą pracę, w której z racji nieustannie zdobywanej edukacji notował sukcesywnie awanse. Z planisty ds. zatrudnienia i płac stał się planistą produkcji w przekształconej WSM. Był także głównym dyspozytorem produkcji, doczekując emerytury jako zastępca szefa produkcji. O jego wkładzie w rozwój obecnego Mahle nie zapomniano. Część jego zapisków, jak i zdjęć z WSM-u sprzed kilkudziesięciu lat oraz rozmowę z nim opublikowano w jednym z ubiegłorocznych wydań firmowego periodyku.
Był niezwykle dumnym, uduchowionym i skromnym człowiekiem. Przez wiele lat zbierał składkę podczas liturgii w parafii pw. Św. Ap. Piotra i Pawła w Krotoszynie. Wszystkie jego dzieci założyły rodziny, więc dla 10 osób był także szczęśliwym dziadkiem, a dla 15 – pradziadkiem. Zmarł w sylwestra w wieku 87 lat. Przez całe życie przestrzegał Bożych nakazów. Przed śmiercią cieszył się, że wkrótce dołączy do żony. Mawiał, że Bóg, rodzina, honor i ojczyzna to wartości, dla których warto żyć i umrzeć.
(GOLSKI)