Z Dariuszem Rozumem, przedsiębiorcą, nabywcą terenów po zakładzie Lumen, rozmawia Daniel Borski.
Czy podjąłeś już decyzję, jak zagospodarować teren po Lumenie?
Na tę chwilę jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o konkretach. Po spotkaniach z dwoma lokalnymi przedsiębiorcami pojawiły się nowe opcje. Z pewnością coś fajnego się urodzi, ponieważ jest to bardzo dobry teren do prowadzenia działalności gospodarczej. Ten potencjał nie może się zmarnować. Nie powiem jednak jednoznacznie już teraz, czy będę chciał ponownie uruchomić produkcję czy też przeznaczyć nabytą powierzchnię pod magazyn. Z przykrością muszę natomiast przyznać, że były właściciel zrobił wszystko, bym nie kontynuował jego działalności. Pomieszczenia są zdewastowane, a na całym terenie zalegają sterty śmieci. Samo sprzątanie zajmie ze dwa miesiące…
Wcześniej wspominałeś o możliwym wznowieniu produkcji świec. Nadal rozważasz taką alternatywę?
Wciąż jest to jedno z potencjalnych rozwiązań, ale w pierwszej kolejności należy przeprowadzić ocenę stanu technicznego i przydatności obiektów do ewentualnej produkcji tych wyrobów. Nie obiecuję jednak gruszek na wierzbie i dopiero, kiedy podejmę ostateczną decyzję związaną z byłym Lumenem, podam ją do publicznej wiadomości. Myślę, że mieszkańcy miasta są żywo zainteresowani tematem i mają nadzieję – podobnie jak ja – że niebawem powstaną tam nowe miejsca pracy, co zawsze leżało mi na sercu.
Wiele osób mówiło, iż na linii Rozum-Urbaniak od lat toczy się „święta wojna”. Czujesz się teraz zwycięzcą?
Nie traktowałbym tego w kategoriach sportowych. Obrót nieruchomościami to moja praca zawodowa. Pora jednak powiedzieć sobie parę słów prawdy. Nie jest tajemnicą, że osoba Janusza Urbaniaka zajmowała szczególne miejsce w moim sercu. Ów pan, który od wielu lat prowadził Rzecz Krotoszyńską, wielce upodobał sobie moją osobę od roku 2003. Wówczas zasiadałem w Radzie Miejskiej i wszedłem w posiadanie informacji, z których jasno wynikało, iż na linii burmistrz Julian Jokś – Janusz Urbaniak istnieje układ. Zabawa polegała na tym, że w styczniu 2003 roku włodarz Krotoszyna musiał poinformować publicznie o udzielonych ulgach lub prolongatach w płaceniu podatków. Z dokumentów wynikało, iż we wspomnianym roku Jokś umorzył Urbaniakowi podatki w kwocie opiewającej na ponad 50 tys. Dodam, że polityka magistratu szła w kierunku podwyższania podatków wobec przedsiębiorców, a w tym przypadku nastąpiło umorzenie. Pomoc burmistrza kumplowi trwała do końca istnienia Lumenu, osiągając w ostateczności kwotę ponad 300 tys. zł nieściągniętych podatków. Dziwnym trafem wielu innym podatnikom przeprowadzono egzekucje kilkuzłotowe… To była kpina.
Chcesz powiedzieć, że włożyłeś kij w mrowisko i stąd brały się różnorakie oszczerstwa wysyłane pod Twoim adresem ze strony magistratu czy konkurencyjnego tygodnika?
Już za sam fakt publicznej krytyki polityki burmistrza w zakresie podatków w Rzeczy zaczęły pojawiać się teksty pod moim adresem. Oględnie mówiąc, Urbaniak sugerował, że nie wyjaśniłem swojej nadzwyczajnej sytuacji finansowej. Oskarżać jest najłatwiej. Komunikuję więc, że tego typu sprawami zajmują się urzędy skarbowe, a w niektórych przypadkach prokuratury i inne organy ścigania. Cykliczne mieszanie z błotem, opluwanie, sugerowanie podejmowania nieczystych praktyk biznesowych, pomawianie – wszystko to było swego rodzaju zemstą ze strony Urbaniaka. Jak wielką krzywdę może wyrządzić człowiekowi oszczerstwo, najlepiej wiedzą ci, których to dotknęło. Tym bardziej, że wobec zawiści i nieczystych praktyk, trudno było się jakkolwiek bronić. Dotąd żadna z lokalnych gazet nigdy nie chciała uczestniczyć w krytyce tego, co Urbaniak wyprawiał przez wiele lat. Znamienne jest to, że sam Urbaniak wielokrotnie zajmował głos w debacie publicznej, krytykując i pomawiając innych, szukając wad u wszystkich ludzi biznesu, którym się powiodło. Sam jednak zapomniał napisać w swojej gazecie, że jest ostatnim, który ma do tego prawo, mając na sobie prawomocny wyrok sądu.