EURO 2012 zawitało do Wielkopolski. Podpoznańska Opalenica jest bazą pobytową reprezentacji Portugalii. Jak dotąd trzykrotnie odwiedziliśmy Cristiano Ronaldo i spółkę.
Ekipa Selecao zameldowała się w Hotelu Remes w nocy z 4 na 5 czerwca. Po kilku godzinach dotarliśmy do Opalenicy, która przywitała nas ulewnym deszczem. O godz. 12.30 rozpoczęła się konferencja prasowa z udziałem Joao Moutinho i Hugo Viany. Na początku w centrum mediowym przeważali południowcy. Stąd też większa część konferencji toczona była w języku portugalskim. - Jedyne, na co możemy, narzekać to pogoda, która nie rozpieszcza. Ośrodek nam się podoba i możemy dobrze przygotować się do gier – mówił pomocnik Smoków.
W dalszej części Viana wypowiedział się na temat szans swojej ekipy w całym turnieju. - Marzymy oczywiście o finale. Niezwykle istotny będzie mecz z Niemcami. Wiemy, że są bardzo mocni – oznajmił pomocnik Sportingu Braga. - Jesteśmy zdeterminowani i powalczymy o zwycięstwo – dopowiadał Moutinho.
Gracze byli rzecz jasna wypytywani o Cristiano Ronaldo. - Chcąc być numerem jeden, jest skazany na życie w świetle reflektorów. Co pokazywał choćby w ostatnim sezonie, potrafi radzić sobie z presją – tłumaczył Viana. - Im dłużej gra się w wielkich klubach, tym lepiej uodparnia się na czynniki zewnętrzne – konstatował rozgrywający FC Porto. Portugalskie gwiazdy były zadowolone z przyjęcia, jakie zgotowali im mieszkańcy Wielkopolski. - Jadąc z lotniska, widzieliśmy masę ludzi na ulicach. Polacy długo na nas wyczekiwali – twierdzili zgodnie podopieczni Paulo Bento.
Krótko przed godz. 17.00 portugalscy reprezentanci zaczęli zmierzać ku płycie boiska, gdzie odbyli pierwszy z dwóch otwartych treningów. Sztab kadry zadbał o każdy detal. Piłkarzom nakazano schodzić ze skarpy nie po specjalnie przygotowanych metalowych schodach, a po naturalnej nawierzchni. - Nie możemy pozwolić sobie na najmniejsze uchybienia. Zdrowie zawodników jest priorytetem – powiedział nam jeden z członków ekipy. Oczywiście fani futbolu, którzy owacyjnie powitali wielkie gwiazdy, największy aplauz zgotowali Ronaldo.
Portugalczycy przystąpili do wykonywania pierwszych ćwiczeń. Bramkarze z Rui Patricio na czele rozgrzewali się na jednej z połów, natomiast gracze z pola po kilkunastominutowej grze w dziadka przystąpili do wykonywania ważniejszych elementów. Te zapoczątkowała gierka. Trener Bento podzielił zespół na dwie formacje. Defensywnie nastawieni zawodnicy, z Rui Patricio, Pepe, Moutinho i Ronaldo na czele, grali na utrzymanie piłki. Za zdobywanie bramek byli odpowiedzialni przydzieleni do drużyny przeciwnej Meireles, Viana, Quaresma czy Almeida. Po 10 minutach nastąpiła zamiana ról. Jedynym, który pozostał na swej pozycji, był Patricio. Warto podkreślić, że treningom Portugalczyków przyglądała się spora delegacja niemieckich żurnalistów, którzy starali się wykryć każdą zawiłość taktyki Bento. Skończyło się na tym, że grające bez golkipera drużyny zdobyły parę oczek, natomiast bramkarz Sportingu Lizbona zachował czyste konto. Niedługo potem Bento zarządził grę na niepełnym boisku. Wówczas każda ze stron liczyła po 10 zawodników. W polu zagrał także trzeci bramkarz Smoków Beto, który wespół z Ronaldo stworzył groźny duet na lewej flance.
Po godzinie i 7 minutach płytę boiska opuścili bramkarze. Udało się nam zamienić parę słów i zebrać podpisy od Eduardo. – Podoba mi się tutaj. Teraz nie ma jednak czasu na podziwianie uroków Polski. Tylko pełna koncentracja przed spotkaniem z Niemcami - powiedział golkiper. Następnie gracze, z wyłączeniem Ronaldo i Pepe, w ekspresowym tempie zeszli z boiska. Zdobyliśmy jednak kolejne cenne podpisy na przedmiotach, które zlicytujemy na aukcjach poświęconych chorym dzieciom (m.in. Karolince Szalkiel). Liderzy Realu Madryt rozdali fanom kilkanaście autografów. Ronaldo podszedł też do chorego dziecka. My również “złapaliśmy” Galacticos, wymieniając z nimi kilka zdań.
W czwartkowe wczesne popołudnie aura była nico lepsza. Ponownie odbyła się konferencja prasowa. Dwie doby przed meczem z Niemcami w portugalskim obozie dało wyczuć się spory stres. - Mało kto wierzy w sukces – mówił jeden z żurnalistów. - Widać, że na chłopcach ciąży ogromna presja. Napięcie próbował rozładować Bruno Alves. - Musimy poradzić sobie ze stresem. Przygotowywaliśmy się bardzo solidnie. Zobaczycie Portugalię walczącą o każdy metr boiska – awizował.
Z kolei w niedzielę przeprowadzono drugą otwartą sesję treningową. Z uwagi na spóźnienie samolotu wracającego ze Lwowa piłkarze, którzy wyglądali na bardzo przybitych porażką z Niemcami, zajęcia rozpoczęli się z lekkim opóźnieniem. Selecao byli witani jednak entuzjastycznie. Na trybunach kameralnego obiektu pojawiła się 25-osobowa grupka ich rodaków, którzy skandowali nazwiska wchodzących na murawę zawodników.
Choć pierwotnie sektor dla mediów miał być wyłączony z użycia, wespół z kilkunastoma kolegami po fachu udało się nam dotrzeć do miejsca, w którym można było kolejny raz zdobyć podpisy. Po rozruchu aktorzy sobotniego widowiska opuścili boisko. Ci, którzy nie wystąpili w meczu z Niemcami, kontynuowali zajęcia. W drodze do szatni pocieszaliśmy smutnych Portugalczyków. - Dzięki za wsparcie. Wciąż jesteśmy w grze – rzucił pomocnik Chelsea Londyn Raul Meireles. Do grona najbardziej zdruzgotanych należeli CR7, Nani oraz Quaresma. Mimo to znaleźli dla nas chwilę. Jedynym, który wydawał się być pozytywnie nastawiony, był Pepe. Z jego twarzy nie znikał uśmiech.
O tym, co mieli do powiedzenia portugalscy piłkarze, napiszemy już wkrótce.
DANIEL BORSKI