Czy futbol stricte amatorski może cieszyć się znacznie większym zainteresowaniem niż rywalizacja ligowców? Okazuje się, że tak. Zwłaszcza w naszym powiecie, a przynajmniej na terenie gminy Krotoszyn. Czwarty turniej Summer Cup przyciągnął rzeszę sympatyków piłki kopanej.
I co z tego, że rywalizacji przyglądali się m. in. sami uczestnicy czy ich partnerki? Przecież na mecze ligowców też mogłyby przychodzić rodziny zawodników… W ciągu dwóch dni zmagań Orliki przy „Kołłątaju” oraz deptaku odwiedziło grubo ponad tysiąc osób!
Tymczasem trybuny stadionu miejskiego przy Sportowej świeciły pustkami w trakcie równolegle toczonego meczu sparingowego pomiędzy Astrą a Płomykiem Jarotą. Naliczyłem „aż” ośmiu widzów – w tym trzech to włodarze drużyny z Koźmińca! Dobrze, że na końcówkę meczu pofatygował się ze mną mój kumpel, który „znacznie” poprawił frekwencję…
Chłopakom, którzy tworzą krotoszyńską Play Arenę, należą się wielkie słowa uznania. Każdy z nich pracuje, wielu to głowy rodzin, a jednak znajdują czas, by pielęgnować swą pasję i rozbudzać miłość do piłki wśród młodego pokolenia. Ekipa Krotoszyn Open doprowadziła do tego, że nasz odłam Play Areny uchodzi za jeden z najlepszych w kraju! Rokrocznie nasze drużyny – podczas krajowych finałów – plasują się w ścisłym czubie.
I nie dziwię się Mirasowi Tuszyńskiemu, który podczas podsumowania turnieju wypalił, iż rozgrywki Summer oglądało więcej osób niż wszystkie ligowe mecze Astry razem wzięte. To nie buta, a stwierdzenie faktu. A co oczywiste, uczestnicy gier nie otrzymują żadnych gratyfikacji finansowych. Bo niby skąd? Sami dokładają do tego, by móc zmagać się z przeciwnikami. Osobom odpowiedzialnym za Play Arenę należy życzyć wytrwałości, dalszych osiągnięć i nowych pomysłów. Wszak dobrze znane są już całoroczne oraz zimowe zmagania ligowe. Do tego coraz większym prestiżem cieszy się puchar lata.
DANIEL BORSKI