Albin Batycki i Kamil Fabisiak zakończyli swój udział w rozgrywanych w Londynie Igrzyskach Paraolimpijskich. Polacy polegli w 1/16 finału gry podwójnej.
Nasi reprezentanci nie sprostali australijskiej parze Kellerman/Weeks, przegrywając 2:6, 1:6. – Mimo wszystko jesteśmy zadowoleni z gry. Zdecydowanymi faworytami byli rywale. Choć wynik wskazuje na błyskawiczny przebieg meczu, potyczka wcale nie należała do najkrótszych – komentuje zawodnik koźmińskiego Spartakusa. – Walczyliśmy o każdy punkt, co spotkało się z pozytywnymi reakcjami kibiców.
Batycki dodaje, że po spotkaniu polska część widowni gratulowała dwójce rodaków ambicji. – Nasi sympatycy zwracali uwagę na naszą determinację, wskazując, iż Agnieszka Radwańska grała bez werwy. Łagodnie mówiąc, twierdzili, że jej gra przyniosła im wiele wstydu – mówi tenisista.
Sportowiec podkreśla też coraz wyższy poziom tenisa na wózkach. – Jestem zdumiony postępem, jaki nastąpił od Pekinu, choć trochę smutne, że żadnego z paraplegików nie ma w trzeciej rundzie – zauważa. – Może czas zmienić dyscyplinę…
Po odpadnięciu z rywalizacji Batycki kolejne dni spędza na zwiedzaniu sportowych aren oraz na treningach. – W tym sezonie mamy jeszcze wiele startów, więc korzystamy ze sposobności i ćwiczymy na znakomitych obiektach – kontynuuje. Poza smakowaniem atmosfery igrzysk nasz tenisista znalazł czas, by wybrać się do centrum Londynu. – To niezwykle urokliwe miasto, posiadające specyficzny klimat – twierdzi Batycki. - Po wycieczce odwiedziliśmy halę koszykarską, gdzie nasi zawodnicy przegrali po zaciętej walce z Niemcami.
Doświadczony gracz jest zniesmaczony jedną kwestią. Chodzi o przekaz telewizyjny londyńskich wydarzeń. – Np. na Trafalgar Square jest wystawiony ogromny telebim, a transmisja trwa od rana do późnych godzin nocnych. W naszym kraju jest cisza medialna. Może i nie zdobywamy tak wielu krążków jak na poprzednich paraolimpiadach, ale przecież nie medale są głównym celem uprawiania sportu przez osoby niepełnosprawne – kończy Batycki.
DANIEL BORSKI