Kilkanaście dni temu przed Wydziałem Geodezji, Kartografii, Katastru i Gospodarki Nieruchomościami Starostwa Powiatowego w Krotoszynie pojawiła się ekipa TV Trwam w celu nakręcenia programu, emitowanego co tydzień na tym kanale, pod tytułem „Po stronie prawdy”. Mieszkańcy powiatu skarżą się bowiem na naganne postępowanie administracji samorządowej, a w szczególności wspomnianego wydziału.
Z dziennikarzami TV Trwam skontaktował się Zenon Frencel, mieszkaniec Nowej Wsi, który twierdzi, że starostwo bezprawnie odebrało mu jego ziemię. – Została zabrana mi moja własność – gospodarstwo. Nie można go było przekazać synowi w zamian za rentę strukturalną, która przepadła – wyjaśniał Z. Frencel. - Postanowiłem złożyć trzy wnioski o wydanie kopii archiwalnej mojej nieruchomości, bo kiedy poprzedni rząd i minister Andrzej Halicki zmienili prawo geodezyjne, dostępne archiwa miały być wydawane zainteresowanym stronom. Tego nie spełniono, dostawałem tylko lakoniczne odpowiedzi, które nie miały większego związku z tą sprawą. Dlatego poprosiłem TV Trwam o pomoc w odzyskaniu własności.
Za mieszkańcem Nowej Wsi opowiedział się Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Geodezyjnego, przyznając mu całkowitą rację. Z. Frencel zarzucił też urzędnikom powiatowym fałszowanie dokumentów. Redaktor TV Trwam poprosił o doprecyzowanie sprawy i zapytał, jakie mężczyzna ma na to dowody. – Moja działka, która wcześniej przekazana mi była przez rodziców w całości, została podzielona, 250 m na trzy części. Tu jest dokument z 1981 roku z opisanymi numerami działek. Posiadam dokumenty, których nie ma w archiwum – tłumaczył mieszkaniec Nowej Wsi. – Mam wyciąg z księgi wieczystej, ale prawdopodobnie w 1960 roku nasza księga zaginęła i odtworzono ją. Nie ma tam działek, tylko parcele katastralne – odrzekł, zapytany, czy ma wyciąg z ksiąg wieczystych na poparcie swojego zdania.
Głos zabrał także sąsiad pana Zenona, Zygmunt Wałęsa. Łączy ich bowiem wspólny problem. Ma on działkę i pole, które znajduje się 50 metrów od drogi głównej. Jest tam także jedyna dróżka dojazdowa na pola pana Zygmunta. - Dojazd zrobili jako ziemię-rolę, zaliczoną do pola Zenona Frencla – mówił Z. Wałęsa. - Po prostu sąsiaduje z jego działką. Nie mam dojazdu do pola. Ta działka była kiedyś kupiona przez mojego dziadka i musiał być zrobiony dojazd, bo nie ma innej możliwości.
Zapytany przez reportera TV Trwam, czy dostał za to jakieś odszkodowanie, odparł, że nikt go nie poinformował, iż utracił swój grunt, więc żadnych środków z tego tytułu nie uzyskał. Do sprawy odniósł się również Z. Frencel. – Z tego względu jak fałszowano, to zabrakło ziemi i żeby uzupełnić obszar, zabrano sąsiadowi dojazd – stwierdził. - Dołączyli mnie i myśleli sobie tak: „wy nie macie co robić, to się będziecie kłócić i chodzić po sądach”. Ale my mamy na tyle rozumu, że tego nie uczynimy. Przecież nie będę mu blokował dojazdu do jego pola. Urzędnicy powiększyli obszar działki o 2 ary i jeszcze z tego podatek płacę i chyba również mój sąsiad.
Sąsiedzi z Nowej Wsi próbowali rozwiązać tę skomplikowaną sprawę w starostwie powiatowym. Zapewniono ich, że zostanie ona załatwiona, lecz do tej pory nic nie zrobiono.
Kolejnym uczestnikiem programu był Henryk Bachorz z Trzemeszna, który także dowiedział się, że część jego ziemi zabrano pod drogę. – Dowiedziałem się, że nie mam tyle gruntu ornego, ponieważ geodeci robili u nas ewidencję wsi i wykazali braki – opowiadał H. Bachorz. - U mnie brakuje 3743 metry, które zabrano pod drogę. Kazano mi pójść do starostwa napisać wniosek o wykup tej ziemi. Zgłosiłem się do pana Aleksandrowicza, który wyciągnął swoje mapy i potwierdziło się, że tyle gruntu mi brakuje.
Mieszkaniec Trzemeszna podpisał wniosek o wykup tej ziemi, po czym otrzymał odpowiedź, że starostwo nie ma na to pieniędzy. Warto podkreślić, iż od chwili, gdy ziemia nie była już w posiadaniu pana Henryka, on nadal dostawał nakazy płatności podatkowej.
Dziennikarze TV Trwam zwrócili się o komentarz do Marzeny Wiśniewskiej, kierownika Biura Promocji i Rozwoju Starostwa Powiatowego w Krotoszynie. – Znam tę sprawę dopiero od dwóch godzin, gdy dowiedziałam się o emisji programu – oznajmiła M. Wiśniewska. – Wczoraj wieczorem dotarła do nas informacja, że państwo przyjedziecie i nie zdążyliśmy ustalić, jak sprawa wygląda na dzień dzisiejszy. Teraz jest sezon urlopowy i nie można spotkać pana starosty. Nie było też naczelnika Wydziału Geodezji. Odpowiadam za kontakty z mediami w starostwie, a w sprawach geodezji znam się tyle co na rolnictwie. Nie można od razu wyrokować. Znając pana starostę – może się z kimś nie zgadzać lub pokłócić, ale zawsze każdego wysłucha. Sprawy geodezyjne mają to do siebie, że są związane często z zaszłościami i niedokładnymi pomiarami. Nie chcę tutaj nikogo osądzać, lecz deklaruję, że zrobię wszystko, by tę sprawę wyjaśnić – zapowiedziała M. Wiśniewska.
Do tematu odnieśli się także przedstawiciele lokalnych struktur Prawa i Sprawiedliwości. - Część z obecnych tu państwa zgłaszała się do nas wcześniej, do biura poselsko-senatorskiego w Krotoszynie, prosząc o pilną interwencję – przyznał Łukasz Starczewski. – Po rozmowie z posłem i prezesem zarządu okręgu 36, Janem Dziedziczakiem, zostałem upoważniony i chcę zadeklarować, że jeśli państwo zgłoszą się do biura w tej sprawie, to podejmie on stosowną interwencję.
Zdaniem członków PiS, urzędnicy nie wypełnili należycie swoich obowiązków służbowych. – Wniosek jest prosty – zawodzi urzędnik, a nie mieszkańcy, którzy zostali pokrzywdzeni. Jeżeli państwo, powiat czy gmina zabiera czyjąś prywatną własność, musi za to zapłacić odszkodowanie. Jeżeli do tej pory tego nie zrobiono, należy je w jak najszybszym czasie uiścić, ewentualnie z dodatkowym zadośćuczynieniem. Sprawa ciągnie się od wielu lat i ktoś musi ponieść konsekwencje – powiedział Krzysztof Kubik, asystent społeczny senatora RP Łukasza Mikołajczyka.
MICHAŁ KOBUSZYŃSKI