Z Dariuszem Rozumem, kandydatem na radnego powiatowego, rozmawiał Grzegorz Nowak.
O Dariuszu Rozumie politycznie nieco ucichło. Za to prężnie rozwijają się TAR i PZS, w Krotoszynie kilkakrotnie gościliśmy ambasadora Japonii, odbyły się wspaniałe MP, a zawodnicy odnoszą coraz więcej sukcesów na niwie międzynarodowej. W ostatnim czasie skupiał się Pan tylko na działaniach biznesowych i sportowych?
- Z racji tego, że utrzymuję bliskie kontakty z wieloma lokalnymi przedsiębiorcami, którzy wspierają sport, rozmawiamy na różnorodne tematy. Podczas tych dialogów pojawia się wiele ciekawych pomysłów, które chciałbym wykorzystać, gdy uda mi się wywalczyć mandat radnego. Te spotkania dały mi wiele przemyśleń na temat tego, co zrobić i dlaczego tak mało młodych ludzi wraca po studiach do Krotoszyna. Problemy zgłaszane przez wiele firm zmobilizowały mnie do ponownego działania. Prowadząc biznes, wiem, gdzie jest najwięcej problemów i jak je rozwiązać. Jednym z głównych jest niedostosowanie oświaty ponadgimnazjalnej do dzisiejszego rynku pracy. Brakuje wykwalifikowanych pracowników w wielu zawodach. Spowodowane jest to degradacją znaczenia szkół zawodowych. Uważam, że powinno myśleć się przyszłościowo, czyli o tym, co będzie w naszym mieście za 10-15 lat. Planuję zorganizować konsultacje społeczno-gospodarze, aby obecne 8,5% bezrobocia w przyszłości zmniejszyć. Z pewnością należą się wielkie ukłony w stronę Mahle i Dino, ale nie można zapominać o innych rozwijających się przedsiębiorstwach.
Dlaczego zdecydował się Pan kandydować do Rady Powiatu Krotoszyńskiego?
- Ludzie pytają mnie, po co mi znów to kandydowanie. Odpowiadam, że mobilizuje mnie to, że będąc radnym przez dwie kadencje, udało mi się zrobić wiele dobrego. Nie tylko pod kątem gospodarczym, ale również sportowym. Mam w głowie masę dobrych pomysłów i pragnę je w przyszłości zrealizować. Sądzę, że rozwój tego miasta jest możliwy tylko poprzez rozkwit przedsiębiorstw. Należy otworzyć miasto na myślenie globalne. Mowa o odpowiednim przygotowaniu kadry pod dany zakład pracy. Chodzi także o zainteresowanie inwestorów zewnętrznych, by na naszym terenie otwierali swoje przedsiębiorstwa. Nie można zapomnieć również o płynnym działaniu samorządów – gminnego i powiatowego. To one stanowią o odpowiednim rozwoju Krotoszyna i muszą razem współpracować dla dobra mieszkańców. W niedalekiej przyszłości planuję przeprowadzenie debaty skierowanej do wszystkich mieszkańców pod hasłem “Krotoszyn, bo warto tu żyć”. W sposób szczególny zależy mi na opinii młodych osób. Chciałbym wiedzieć, jakie problemy ich trapią, jak według nich powinno wyglądać ich miasto. Dzięki takiemu spotkaniu radni będą podejmować decyzje dobre dla ludzi. Nie da się odpowiednio rządzić bez wysłuchania społeczeństwa. Jednym z ważniejszych celów dla mnie jest przekonanie młodych osób do pozostania w rodzinnym mieście. Miałem wiele ofert pracy i rozwoju w innych miejscowościach, ale zawsze ciągnęło mnie do Krotoszyna. Nie wierzę w to, że nikt nie pamięta o swoim rodzinnym mieście i nie tęskni za czasami młodości. Zróbmy wszystko, aby młodzi mieli tutaj pracę i byli blisko swoich rodzin.
Jakie zmiany zaobserwował Pan w radach miasta i powiatu w stosunku do wcześniejszych kadencji?
- Mimo trudności, recesji, kryzysu, który dotknął całą Europę, Krotoszyn nie stał w miejscu i ciągle się rozwijał. Widać, że pojawiło się kilku nowych, zdeterminowanych przedsiębiorców, a co za tym idzie – nowe miejsca pracy. Tyle że to tylko kropla w morzu potrzeb. Nie rozwija się sam handel, ale również miejsca produkcyjne i usługowe. To te elementy świadczą o dobrym kierunku działania. Udało się odnowić naszą starówkę i jeżeli utrzymamy to tempo, widzę Krotoszyn w kolorowych barwach za 10-15 lat. Zawsze powtarzam – pieniądze szczęścia nie dają, ale pomagają lepiej żyć. Każdy potrzebuje ich do realizacji swoich pasji, pomocy rodzinie. Jeżeli będziemy posiadać dobrze wyszkolonych pracowników, zbudujemy odpowiednią klasę średnią. Powinna kierować nami myśl: “cała kasa z zewnątrz do Krotoszyna”. Niech w naszym mieście inwestują przedsiębiorcy, dając możliwość zarabiania ludziom stąd. Nie da się żyć w bogatym mieście bez bogatych ludzi. Miasto może być bogate przez bogactwo swoich obywateli.
Mówi się, że koszula bliższa ciału. Najpewniej priorytetem są dla Pana kwestie związane ze światem biznesu oraz promowanie sportu. Co Pańskim zdaniem zyskają te dwa sektory, jeśli wśród rajców znajdzie się grupa przedsiębiorców?
- Klub sportowy trzeba prowadzić jak przedsiębiorstwo. Bolączką minionych lat był chroniczny brak środków na prowadzenie klubów. Musimy zacząć od tego, aby do minimum zmniejszyć koszty w samym klubie i szukać ludzi, dla których sport jest hobby. Takie osoby będą chciały poświęcać się własnej pasji. Należy szukać wielu życzliwych, wspierających daną dyscyplinę. Błędem jest myślenie, że sport jest tylko dla młodych. Do śmierci można uprawiać swoją ulubioną dyscyplinę i czerpać z niej radość. Jeśli przy tym znajdzie się czas, by pojechać z młodymi osobami na zawody bądź wesprzeć je finansowo czy mentalnie, wpłynie to pozytywnie na kluby. W wieku 30-40 lat już powinniśmy myśleć o starości. Z pewnością nie możemy wmawiać sobie, że przez sport do kalectwa. Faktem jest, że zdarzają się kontuzje, ale człowiek ma doskonałe zdolności regeneracji, o które trzeba zadbać. Funkcjonujemy trochę jak auto. Jeżeli nie ma zrobionego przeglądu, jeżeli nie dostanie odpowiedniego paliwa czy oleju, to i tak ulegnie zniszczeniu. Łączenie biznesu ze sportem daje największe korzyści, jeśli sami go uprawiamy. Poprzez swój rozwój realizujemy cele innych. Powinniśmy lobbować na rzecz sportu w kierunku własnych pracowników.
