- Żyjemy jakoś od wypłaty do wypłaty. Czasem zastanawiam się, za co opłacę rachunki, gdy Krzysiek znów przegra pieniądze – opowiada Ania, 26-letnia krotoszynianka.
Swojego męża poznała w sklepie, w którym pracowała. – Przychodził po codzienne zakupy. Rozmawialiśmy, a z czasem nasza znajomość się rozwijała – opowiada dziewczyna. Od tych rozmów minęło już kilka lat, a oni wzięli ślub i doczekali się córeczki. Dziewczyna już wtedy wiedziała, że chłopak lubi pograć na automatach. Nie spodziewała się jednak, że przyszłość będzie upływać pod znakiem ciągłych przeprowadzek i zmian.
Zanim razem zamieszkali, Krzysztof wielokrotnie obiecywał dziewczynie, że już nie będzie grał. Jednak obietnice nie miały pokrycia w rzeczywistości. – Często było tak, że jego rodzice nie wiedzieli, gdzie się podziewa, i ja go szukałam po mieście. Najczęściej znajdowałam go w lokalach z automatami – mówi ze smutkiem krotoszynianka. Gdy mężczyzna jej się oświadczył, zgodziła się tylko dlatego, że wcześniej obiecał przestać grać. I słowa dotrzymał. – Było naprawdę fajnie. Po pracy wracał do domu, mogliśmy gdzieś wyjść. We trójkę, bo wtedy już na świecie była Kasia – wspomina Anna. Jednak sielanka nie trwała zbyt długo. Po około pół roku Krzysztof znów zaczął coraz później wracać z pracy. – Czasem mówił, że zostanie u rodziców na noc, żeby nie jechać niepotrzebnie w tę i powrotem. Później dowiadywałam się od teściów, że w ogóle u nich nie był – ciągnie opowieść Ania. Gdy pytała męża, ten szedł w zaparte, że był u rodziców i tam nocował.
Jednak weryfikacja tych opowieści nastąpiła niedługo później, gdy do wynajmowanego przez Annę i Krzysztofa mieszkania przyszedł list od windykatora długów. Okazało się, że mężczyzna od dłuższego czasu nie płacił rachunków za telefony: swój i żony. – W liście było napisane, że mamy ponad tysiąc złotych – objaśnia nasza rozmówczyni. Dodaje przy tym, że nie była w stanie zapłacić takiej kwoty. Pieniądze zarabia tylko Krzysztof. Gdy Anna zaszła w ciążę, kończyła jej się umowa o pracę, która później nie została przedłużona. Tym samym po narodzinach dziecka została tylko z zasiłkiem macierzyńskim z ZUS-u. Kobieta dodaje, że chętnie poszłaby do pracy i szuka jej od dawna, ale nie ma z kim zostawić córki. – Do przedszkola nie może zostać przyjęta, bo ja nie pracuję. A nie mogę iść do pracy, bo nie mam jej z kimzostawić i koło się zamyka – mówi. Na pomoc teściów już nie liczy. Gdy wielokrotnie rozmawiała z nimi o nałogu męża, mówili jej, że zmyśla. W końcu przestała ich nawet odwiedzać. – Teraz znów musieliśmy się przeprowadzić, do tańszego mieszkania. Pieniędzy ledwo wystarcza mi na opłaty, ale i tak nie reguluję ich systematycznie. Często jest tak, że Krzysiek daje mi kartę do bankomatu, żebym wypłaciła pieniądze na opłaty, a on wypłaca resztę w banku i przegrywa na automatach – żali się dziewczyna.
Jak tylko może, próbuje rozmawiać z mężem, namawia, by przestał grać. Zachęca go do leczenia, choć on twierdzi, że przecież może w każdej chwili przestać. Niestety, od kilku lat przegrywa coraz większe kwoty, a długi rosną. – Boję się każdego dnia. Lekarz zdiagnozował u mnie nerwicę i mam zaburzenia odżywiania. Przez to wszystko ciągle chudnę i nie mogę przybrać na wadze. Codziennie zastanawiam się, czy nie przyjdzie jakiś list bądź komornik i oznajmi, że mamy nowe długi do spłacenia – kończy Anna.
NATALIA PORZĄDEK